Powieść Szyszkina uhonorowana została w 2006 roku nagrodą Bolszaja Kniga. Jest to najbardziej dochodowe wyróżnienie literackie obok Nobla, sponsorowane przez rosyjskich oligarchów. Urodzony w 1961 roku autor, podobnie jak główny bohater książki, jest tłumaczem i mieszka w Szwajcarii, gdzie zresztą się toczy znaczna część akcji „Włosa Wenery”. Być może właśnie to sprawia, że w jeszcze większym stopniu niż piszący rodacy jest on spadkobiercą tradycji Zachodu, a jego inspiracji szczególnie formalnych obok gęsto przywoływanych klasyków rosyjskich należy szukać przede wszystkim u Jamesa Joyce’a, Marcela Prousta, Georges’a Pereca, Gabriela Garcii Marqueza i Francuzów z kręgu nouveau roman. Co szczególnie ciekawe dla polskiego czytelnika, cytowani są w powieści także Józef Czechowicz (dwukrotnie, w tym doskonały liryk „Na wsi”), Słowacki, Mickiewicz, Harasymowicz, Pawlikowska-Jasnorzewska i Sienkiewicz („Quo vadis” pojawia przy okazji rzymskich przechadzek głównego bohatera), a istotnym punktem powieści jest historia Janusza Korczaka prowadzącego swoich wychowanków pod sztandarem Króla Maciusia I do komory gazowej.
Bohaterem powieści Szyszkina jest czas, jakkolwiek dziwacznie by to brzmiało. Rosyjski pisarz gubi następstwo zdarzeń, niszczy linearną strukturę opowieści, miesza porządki, wyraźnie nawiązując do „Stu lat samotności” Marqueza i „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta. Uciekający przed pogromem rosyjskim Czeczeni spotykają starożytnych Greków i posilają się wspólnie z nimi. We wspomnieniach jednego z uchodźców teraźniejszość miesza się z mitologią tunguską. Epizodycznie pojawiają się XVI-wieczni oprycznicy, co przywodzi na myśl doskonałą antyutopię wspomnianego już Sorokina „Dzień oprycznika”. Narracja przypomina zaś parodię Joyce’owskiego strumienia świadomości i nawiązuje do eksperymentów formalnych Robbe-Grilleta. Wymieszaniu uległy też gatunki literackie. Powieść detektywistyczna (Raymond Chandler, Agatha Christie) i eseje Rolanda Barthesa są pretekstem do rozważań o literaturze w ogóle. Oprócz tego wykorzystane zostają m.in. formy dramatu i dziennika. Relacje ze szwajcarskiego obozu uchodźców, gdzie gesuchstellerzy z terenów byłego Związku Radzieckiego ubiegają się o azyl, przeplatają się z listami do Nabuchodonozora (wyraźna aluzja do fascynacji mitologią babilońską Pielewina), uwspółcześnioną historią Tristana i Izoldy, relacjami Ksenofonta, a także egzaltowanymi dziennikami śpiewaczki Belli Dmitriewnej z czasów przed i po rewolucji październikowej. Te ostatnie stanowią chyba najlepszy element tego literackiego miszmaszu i świetnie ukazują realia dawnych rosyjskich wyższych sfer. Trudno o powieść bardziej intertekstualną i polifoniczną niż „Włos Wenery”.
Także historia (samo jej opowiadanie) jest ważnym elementem dzieła Szyszkina. Tylko to, co zapisane, przetrwa, resztę pochłonie zapomnienie. Żeby go uniknąć, należy spisywać wszystko. Nie jest istotna fabuła, tylko sposób opowiadania. Przecież ludziom od zawsze przydarza się to samo. „Włos Wenery” to współczesny „Dekameron”, tyle że zamiast eleganckiego salonu miejscem opowieści jest salka, w której przesłuchiwani są uchodźcy. Ich historie zlewają się w ciąg ludzkich nieszczęść, ale tylko w ten sposób zdoła się je ocalić.
Można więc powiedzieć, że po niemal 40 latach pisarze rosyjscy odkrywają postmodernizm. Jednakże wzbogacają go przy tym o własną tradycję kulturową. Oddajmy głos samemu Szyszkinowi: „Chciałbym napisać idealny tekst, tekst nad tekstami, który składałby się z fragmentów wszystkiego, co zostało kiedykolwiek napisane. Z tych odłamków powstanie nowa mozaika, ze starych słów całkiem nowa książka o czym innym, która odda mój i tylko mój świat, jakiego dotąd nie było i nie będzie potem. (...) Zestawione obok siebie strzępki stylów nadadzą tej mozaice taką siłę wyrazu, jakiej pojedynczo nie miały”. Czy te słowa nie przypominają złożonego niemal w całości z cytatów i kryptocytatów „Człowieka, który śpi” (1967 r.) Georges’a Pereca?
W odróżnieniu od Sorokina i Pielewina Szyszkin nie szuka inspiracji w popkulturze. Jest raczej erudytą, który eksploruje nieskończony świat tekstów. Odświeża Platona, Marka Aureliusza i Leibniza, odwołuje się do Biblii, apokryfów, a także mitologii. „Włos Wenery” to odpowiedź na zarzut wobec literatury, że wszystko zostało już napisane. Być może tak jest, ale to nie znaczy, że z tego, co napisano, nie można stworzyć czegoś nowego i nie da się już mówić o rzeczach poważnych. Szyszkin, choć tak mocno autoironiczny, mierzy się z kwestiami najważniejszymi: poszukiwaniem sensu życia i Boga, historią oraz czasem. Trudno od literatury wymagać więcej.