Książka należy do typu rozpraw uczonych: widać to w skrupulatności szczegółowego wywodu‚ który przez interpretację wierszy‚ najczęściej w kontekście wierszy innych poetów‚ zmierza pracowicie do udowodnienia tezy. Widać w ilości przypisów‚ bibliografii i całego naukowego sztafażu. Pytanie: czy to książka wyłącznie naukowa‚ czy również „dla ludzi”? Otóż na szczęście mam wrażenie‚ że każdy się przy niej pożywi: i badacz, i szeregowy miłośnik Herberta. Jak zresztą zobaczymy‚ różnie to wygląda w różnych partiach książki.
Herbert widziany oczyma autorki Anny Mazurkiewicz-Szczyszek jest poetą miasta. „Praca (...) ma pokazać‚ iż miasto nie jest tylko jednym z wielu motywów w dziełach autora »Rovigo«‚ lecz tworzy ono jądro tematyczne‚ wokół którego narastają sensy poznawcze‚ artystyczne i estetyczne”. Istotnie‚ praca to pokazuje. W kilku rozdziałach‚ w wyrazistym podziale na miasto-symbol‚ miasto-polis i miasto utracone‚ idąc od największego uogólnienia po konkret‚ udało się autorce rozpoznać i nazwać sfery znaczeń motywu. Tak więc w rozdziale „Twarze miasta: między naturą a kulturą” autorka bada w obrazach herbertowskiego miasta ślady zarysowanej w tytule opozycji – w rezultacie jednak‚ jak zdaje się sądzić autorka‚ zanegowanej na rzecz przeciwstawienia obu członów cywilizacji.
Rozdział „Miasto oblężone. Miasto – przestrzeń wolności” poświęcony jest koncepcji miasta – polis. Tu najciekawsze z historycznoliterackiego punktu widzenia‚ bo nowe‚ jest usytuowanie Herberta w kontekście wojennych wierszy Borowskiego‚ Baczyńskiego i Gajcego – z drugiej zaś strony, z perspektywy czytelnika nieprofesjonalisty‚ efektownie wyglądają analizy „polis” – a zwłaszcza to‚ jak się motyw rysuje w późnej‚ nacechowanej moralistyką twórczości poety.
Rozdział o „Mieście bez imienia” jest najbardziej atrakcyjny; rozważa się tu bowiem poruszającą problematykę miasta utraconego‚ przywołaną poprzez rozmaite‚ trafnie wydobyte i pokazane przez autorkę zabiegi poetyckie, takie jak opalizacje snu i jawy czy najrozmaitsze operacje przestrzenne. W rozdziale ostatnim rozważa autorka herbertowską estetykę miasta‚ widząc ją w kontekście estetycznych koncepcji urbanistycznych od starożytności przez średniowiecze po wiek XIX. Tu przedmiotem analiz są portrety miast antycznych Herberta‚ poetyckie obrazy katedr‚ wreszcie eseistyczna apologia holenderskiego mieszczaństwa tworzącego sztukę rzetelną i werystyczną. Rzecz wieńczy zwięzłe podsumowanie.
Czegóż chcieć więcej? To dobra książka. Na pewno można do niej odesłać każdego‚ kto chciałby się czegoś o Herbercie nauczyć‚ coś nowego poznać‚ nową lekturę poety docenić. A jednak pozostaje niedosyt. Z pewnością jest to rodzaj żalu‚ że mój własny Herbert pozostał nieopisany. Ale też coś bardziej ogólnego i obiektywnego: pytanie‚ jak pisać o poezji? Czy do tego powinien zabierać się historyk literatury? Czy takie profesjonalne pisanie nie trafia jakby w próżnię‚ gdzieś obok poety i jego poezji? Czy naprawdę czytelnika bolesnych wierszy Herberta obchodzić mogą kulturowe kategorie? Być może jest to wyznanie nieeleganckie – a już może niesprawiedliwością jest‚ że pada przy okazji zupełnie dobrej książki. Ale jaki jest rozziew między pisaniem o poezji a samą poezją... Jak mało wśród setek interpretatorów jest ludzi po prostu zachwyconych tekstem‚ których pisanie o wierszach‚ choćby chłodne i precyzyjne‚ małym rozmiarem i wysoką temperaturą, sięga samych wierszy...