Redaktor pisze, że wypowiedź Aleksandra Isajewicza przestraszyła go, czym mnie zaintrygował. Przeczytałem raz i drugi. I nie poruszyło. Widać przywykłem do tutejszych strachów.
Sołżenicyn mówi o głębokim rozłamie rosyjskiego społeczeństwa na znędzniały naród i gromadkę łupieżców, do których zalicza zarówno władzę, jak i nowobogackich (…). Według Aleksandra Isajewicza dzisiejszy rozłam jest głębszy, niźli był przed rewolucją lutową, a wszelkie „pakty pojednania i zgody” między władzą i opozycją niewiele będą znaczyć wobec gniewu mas nędzarzy. (...)
Dalej Sołżenicyn mówi o „przechowaniu narodu” – jedynej nacjonalnej idei na najbliższych dwadzieścia – trzydzieści lat mogącej zjednoczyć wszystkie narody Rosji i wszystkie warstwy społeczne oprócz, rzecz jasna, drapieżników i brudnołapów. Pryncypium „przechowania narodu” – jego zdrowia, oświaty, kultury i tradycji – winno być głównym kryterium przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji czynowniczych, prawem wyższym niż konstytucja. (...)
Potem Sołżenicyn mówi o „regionach”, jak dziś nazywają rosyjską prowincję. Jej głównym problemem jest brak samorządności. Dopóki regiony nie będą miały własnych finansów, dopóty samorządy będą fikcją. (...)
I na koniec Sołżenicyn narzeka na rosyjską TV, że go tam blokują...Teraz pojąłem, reasumując, czemu mnie to nie rusza. Rzeczy, o których mówi Sołżenicyn, znam z autopsji, na co dzień. (…) Obraz Sołżenicyna, jak każdego proroka, bywa tendencyjny i namiętny, czasami jawnie pod tezę skrojony. Choćby ów podział na ograbiany naród i gromadkę łupieżców. Skąd to deminutiwum? Toż gołym okiem widać, że to nie gromadka, a wielka horda żulików, kombinatorów, łapówkarzy tudzież zwykłych worów panoszących się wszędzie, od metropolii do ostatniej gminy, jak Rosja długa i szeroka. (...) Lub prowincja. Czy rzeczywiście problem samorządów jest tu najważniejszy? Śmiem wątpić. (...) Ludzie tam myślą nie o samorządach, tylko chcą uciec stamtąd jak najdalej. (...)