Reklama

Kram z chramem, czyli wojak stał się żołnierzem

Antoni Kroh poprawił błędy poprzedniego tłumaczenia powieści o Szwejku, ale przy okazji popełnił też nowe

Publikacja: 18.08.2009 00:40

Autor znakomitego „Sklepu potrzeb kulturalnych” i symptomatycznie zatytułowanej książki „O Szwejku i o nas” wydawał się predestynowany do dokonania nowego, udanego przekładu arcydzieła Jaroslava Haška.

Podkreślam – udanego, gdyż poprzednia próba, którą podjął w 1991 r. Józef Waczków, okazała się nieudana. „Dole i niedole dzielnego wojaka Szwejka podczas wojny światowej” nie spodobały się miłośnikom powieści, przyzwyczajonym do niewolnego od błędów, ale świetnego literacko przekładu Pawła Hulki-Laskowskiego, pierwszego tłumacza „Szwejka” na polski, jeszcze z początku lat 30. zeszłego wieku.

Waczków – na co zwraca uwagę Kroh – niewątpliwie przesadził ze stylizacją, każąc Szwejkowi mówić „potoczniej niż potocznie, kolokwialniej niż kolokwialnie”. Poza tym stolarze powiadają, że „klej dobrze trzyma, kiedy go nima”. Tego klajstru w przekładzie Waczkowa było za dużo, u Kroha nie czuje się go, nie znaczy to jednak, że nowe tłumaczenie rzuca na kolana.

Owszem, poprawione zostały błędy Hulki-Laskowskiego: nie ma już „dworu królowej” miast nazwy miejscowości Královy Dvur, hotelarz Faustyn jest, po prostu, alfonsem, a nie „pastuchem”, a w knajpie gra orkiestra weteranów, nie zaś „artylerii”.

Liczne przypisy ułatwiają lekturę dzieła zwłaszcza młodym czytelnikom, ale i starszym przyda się informacja, co to właściwie był ten cholerny opodeldok, którym smarował się Szwejk. Zabrakło jednak odnośnika np. przy „tamburze”, a to u Hulki-Laskowskiego był bardziej zrozumiały „dobosz”. W dawnym przekładzie żołnierze grali w „oczko”, teraz rżną w „kaufcwika”.

Reklama
Reklama

U Hulki występował, nie najszczęśliwiej nazwany, „trzebiciel nierogacizny z Vodnan”, u Kroha – „miśkarz”. Nie podoba mi się też, że coraz to ten czy ów „kopsnie śluga”, nie wiem, dlaczego podporucznik Dub dosadnie nazwany przez Szwejka „wicepierdołą” zmienia się w „półpierdziela”, a Żyd sprzedający wojsku krowę jest już tylko „bardzo sprytny”, gdy wcześniej miał „delikatny rozum”.

Mocne uderzenie czeka czytelnika przekładu Antoniego Kroha już we wstępie do powieści. Hašek, charakteryzując swego bohatera, napisał sławne zdanie: „On nie podpalił świątyni bogini w Efezie, jak to uczynił ten cymbał Herostrates, aby się dostać do gazet i do czytanek szkolnych”. „Świątynia” przemieniła się w „chram”, współcześnie albo kompletnie niezrozumiały, albo przypisywany wyłącznie pogańskiej słowiańszczyźnie. Efez leży gdzie indziej.

Wreszcie zagadnienie kluczowe – tytuł powieści. Ma rację Antoni Kroh, kwestionując „przygody” Szwejka, gdyż „powszechne zbydlęcenie i masowe rzezie to nie przygody”. Józef Waczków z tytułu „Osudy dobrého vojáka Švejka za svétové války” uczynił „dole i niedole”, Kroh – chyba trafnie – zdecydował się na „losy”. Ale już „żołnierz Szwejk” zgrzyta, niezależnie od tego, że po czesku „voják” to „żołnierz”. Dla nas Szwejk jest „dobrym wojakiem”, ale nie „dobrym żołnierzem”. Dobry żołnierz to był Soroka.

Literatura
Tajemnica tajemnic współpracy Soni Dragi z Danem Brownem i „Kodu da Vinci" w Polsce
Literatura
Musk, padlinożercy i pariasi. Wykład noblowski Krasznahorkaia o nadziei i buncie
Literatura
„Męska rzecz", czyli książkowy hit nie tylko dla facetów i twardzieli
Literatura
Azja w polskich księgarniach: boom, stereotypy i „comfort books”
Literatura
Wojciech Gunia: „Im więcej racjonalności, tym głębszy cień”
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama