Reklama
Rozwiń

Jak zrobić z życia dobrą literaturę

Kiedy facet opowiada o sobie, lepiej, by robił to krótko. Hubert Klimko-Dobrzaniecki na 100 stronach zmieścił 42 lata życia i portret Polski przełomu wieków

Aktualizacja: 16.10.2009 10:02 Publikacja: 14.10.2009 20:16

Hubert Klimko-Dobrzaniecki, "Rzeczy Pierwsze", Znak, 2009 r.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki, "Rzeczy Pierwsze", Znak, 2009 r.

Foto: Materiały Promocyjne

Autor autobiograficznej powieści "Rzeczy pierwsze" wykazał się imponującą dyscypliną słowa. To proza bardzo zwarta i precyzyjna, a dzięki zwięzłości – także dowcipna.

Wszystko, co Klimko-Dobrzaniecki opisał, mogło wydarzyć się w rzeczywistości, ale równie dobrze – może być zmyśleniem. Wspaniale operuje prawdą – faktyczną i literacką. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że literatura naśladuje życie, lektura książki pozwala wierzyć, że jest odwrotnie. Życie bohatera nie układa się w linearną historię, jest – jak w ludzkiej pamięci – mozaiką niesamowitych obrazków, absurdalnych anegdot, portretów napotkanych osób i ich przeżyć.

Narrator często ustępuje pola zasłyszanym zdarzeniom, cudzym losom – podkreślając, że wszystko, co najważniejsze, rozgrywa się między ludźmi. Biografia autora jest przede wszystkim wspomnieniem nietuzinkowych znajomości.

W okresie dziecięcym pisarza szczególną postacią był wujek, który – wraz z odejściem żony – stracił sens życia i coraz częściej zaglądał do butelki. Zastępował Hubertowi ojca i zanim popełnił samobójstwo, zdążył przekazać mu garść uczuć, mądrych rad i trochę forsy na uregulowanie mandatu. Naukę o życiu autor kontynuował, podróżując autostopem przez Europę. Niezwykłym towarzyszem jego międzynarodowych przygód był Japończyk rozmiłowany w marynowanym mango. A dowodem ich przyjaźni – wspólne skubanie indyków i emigracyjna Wigilia.

Autor pokazuje klasę, zmieniając własne przeżycia w świetną literaturę, ale także używając wyobraźni, by ożywić historie innych. Najpiękniejsza opowieść dotyczy dziadków, którzy trwali razem mimo nieszczęść i okrucieństw wojny.

W jego pisarstwie jest wiele czułości, choć "Rzeczy pierwsze" to męska książka, z pieprznymi wstawkami, obowiązkowym portretem pamięciowym pierwszej miłości i tej może ważniejszej – niespełnionej, a także wspomnieniem upragnionego motoroweru i dwóch szybkich rozwodów.

Klimko-Dobrzaniecki wie, że lepiej napisać mniej i prościej. Osiąga wspaniały efekt – jego książka jest błyskotliwa i intensywna.

Autor autobiograficznej powieści "Rzeczy pierwsze" wykazał się imponującą dyscypliną słowa. To proza bardzo zwarta i precyzyjna, a dzięki zwięzłości – także dowcipna.

Wszystko, co Klimko-Dobrzaniecki opisał, mogło wydarzyć się w rzeczywistości, ale równie dobrze – może być zmyśleniem. Wspaniale operuje prawdą – faktyczną i literacką. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że literatura naśladuje życie, lektura książki pozwala wierzyć, że jest odwrotnie. Życie bohatera nie układa się w linearną historię, jest – jak w ludzkiej pamięci – mozaiką niesamowitych obrazków, absurdalnych anegdot, portretów napotkanych osób i ich przeżyć.

Literatura
„Bałtyk” Tora Eysteina Øveråsa: tajemnice twórców bałtyckiego kręgu
Literatura
„Świat zagubiony”czyli Polska Ludowa przenosi się w kosmos
Literatura
„Czarodziej śmierci” – nowy kryminał Katarzyny Bondy jak „Breaking Bad” po polsku
Literatura
Jakub Małecki ujawnia szczegóły nowej powieści – „Fabuła wynika z intymności”
Literatura
Ernest Hemingway zabawny i dowcipny. Jest nowy przekład