Jednak takie wrażenie wydaje się złudne, ponieważ wraz z publikacjami nieznanych utworów literackich i listów „poznawanie Herberta” weszło w nową fazę: przewartościowania dotychczasowych ustaleń, dopełniania kontekstów, precyzowania nowych pytań poznawczych, drążenia szczegółów, wreszcie – porównywania Herberta z innymi pisarzami. Teraz dokonuje się pokoleniowa zmiana warty, gdyż głosy młodych badaczy Herberta zyskują na znaczeniu. Wymieńmy w tym miejscu m.in. antologię „Czułość dla Minotaura” (2005) oraz książki autorskie Tomasza Garbola „Chrzest ziemi. Sacrum w poezji Herberta” (2006), Anny Mazurkiewicz-Szczyszek „W asyście jakich dzwonów. Obrazy miasta w twórczości Zbigniewa Herberta” (2008), a także Dagmary Zawistowskiej-Toczek „Stary poeta. Ars moriendi w późnej twórczości Zbigniewa Herberta” (2008). W tym porządku lokuje się właśnie trafiająca do księgarń praca Mateusza Antoniuka „Otwieranie głosu. Wczesna twórczość Zbigniewa Herberta (1948 – 1957)”.
Literaturoznawcom i krytykom nie jest obcy stan rozdwojenia między entuzjazmem a zniechęceniem, bowiem obfitość omówień dzieł Herberta, co oczywiste, pomaga w ich rozumieniu, ale też bywa przekleństwem. Coraz trudniej zapanować nad literaturą przedmiotu, niełatwo znaleźć wolne terytorium badawcze. W przypadku omawianej książki oddalić należy obawy, że to, co znane, zostanie powtórzone, gdyż ukryta w archiwum wczesna twórczość Zbigniewa Herberta jest najgorzej znana. Niewiele rozpraw, poza studium Andrzeja Lama „Zbigniew Herbert przed debiutem książkowym” (1993), podejmuje tę kwestię. Na pół legendarne, zmitologizowane (podretuszowane) przez pisarza początki tej ciekawej drogi twórczej w książce Mateusza Antoniuka zostają naświetlone w sposób rozumiejący, głęboki, rzetelny, wszechstronny.
Przegląd archiwum Zbigniewa Herberta dokonany przez Antoniuka przynosi świetne rezultaty. Nietrudno przewidzieć, iż sugestywna, oparta na dokumentach wizja „lat terminowania” autora „Struny światła” obowiązywać będzie znawców i miłośników tego pisarstwa. Otrzymujemy bowiem wykład porządkujący formy oraz idee, istotne dla poszukiwań młodego Herberta. Jeśli nie znamy ineditów, nie dotrzemy do tajemnic warsztatu pisarskiego, nie zrozumiemy w pełni dojrzałej twórczości. Mateusz Antoniuk daje się poznać jako kompetentny badacz oraz pomysłowy interpretator, czyli czytelnik specjalista obdarzony słuchem literackim.
[srodtytul]Otwieranie głosu[/srodtytul]
W pierwszym zdaniu szkicu „Arkadyjczyk w oblężonym mieście” Edward Balcerzan postawił pytanie, czy Herbert „kiedykolwiek był »młodym poetą«”? Krytyka, która obdarzała go takim mianem po debiucie książkowym, czyniła to „bardziej z nawyku” niż ze względu na same wiersze. Oczywiście debiutujący po trzydziestce poeta objawił się publiczności czytającej jako twórca ukształtowany. Mateusz Antoniuk tylko na pozór pyta o to samo, gdyż, znając zawartość archiwum Herberta oraz ogłoszone drukiem wczesne utwory, zyskuje podstawy do tego, by nakreślić wielowymiarowy „portret artysty z czasów młodości”. Poety, który poszukuje odrębnego wyrazu, rozwija świadomość twórczą, szuka uzasadnień dla wybranych wartości, odrzuca kuszenia propagandy lat 50., wreszcie – układa strategię debiutu i marzy o tym, by wybić się na pisarską niepodległość.