Jeden z najlepszych polskich krytyków filmowych – indywidualista w życiu zawodowym i prywatnym, który zawsze miał własne zdanie, zwolennik pornografii i przeciwnik higieny
– Zygmunt Kałużyński zmarł 30 września 2004 r.
Właściwie całe życie zawodowe upłynęło temu lewicowemu idealiście w tygodniku „Polityka”, gdzie dał się poznać jako bezkompromisowy recenzent i felietonista. Obdarzone hipnotyczną mocą kino uważał za najważniejszą rzecz w swoim życiu, od której się uzależnił – bez szans na porzucenie nałogu.
Słynna była jego awersja do czystości i sprzątania, z której uczynił rodzaj ideologii, oświadczając, że stanowi przejaw jego osobistej wolności. Kazimierz Rudzki powiedział mu kiedyś: „Zygmusiu, mówią o tobie, że jesteś brudny”. Kałużyński na to odparł: „Jestem zaniedbany w ubraniu, ale myję się i również się kąpię”. Zatroskany kolega poradził mu na to: „Może powinieneś zmieniać wodę?”.
Chętnie oglądano go w telewizji, był bowiem szalenie barwny i spontaniczny. Nieuczesany, w pomiętym ubraniu, niedogolony, żywo gestykulował i bez żenady drapał się na wizji. Przez 12 lat prowadził z Tomaszem Raczkiem program „Perły z lamusa”. Jego nazwa została w ostatnim etapie emisji zmieniona na „Perły w południe”. Gdy się poznali, Tomasz Raczek miał lat 19, a jego już słynny starszy kolega – 58. Zaprzyjaźnili się na całe życie. Raczek opiekował się samotnym Kałużyńskim, załatwiał za niego wszystkie codzienne sprawy, podarował pierwszy w życiu uznanego krytyka telewizor (w 2001 r.!) i telefon komórkowy, przywoził kasety z filmami.