Krzysztof Miklaszewski jako aktor słynnego Cricot 2 Tadeusza Kantora miał okazję natknąć się wielokrotnie na ułamki Schulzowskiego zwierciadła. Pierwszym widocznym śladem tej fascynacji była praca magisterska na UJ. Potem były liczne artykuły prasowe, recenzje teatralne i filmowe.
"Zatracenie…" nie rości sobie prawa do bycia kolejną biografią Schulza. Największym walorem tej książki jest spojrzenie na twórcę "Sklepów cynamonowych" poprzez anegdotę. Odnotowanie spotkań z ludźmi, którzy go znali, pamiętali i cenili.
Miklaszewski pisze o tym z dużą swadą. Wspominając o Kantorze, którego "Umarła klasa" jest w zgodnej opinii wielkim hołdem złożonym drohobyckiemu artyście, autor książki dodaje, że u Kantora zauroczenie Schulzem przeplatało się z zazdrością. Zwłaszcza gdy na wielkiej wystawie plastycznej w Tel Awiwie obok prac Kantora znalazło się kilka rysunków Schulza i to one przyciągnęły uwagę telewizyjnego reportera.
Śledząc Schulzowskie "życie po życiu", Miklaszewski dociera do interesujących rozmówców. Dzięki spotkaniu z Ellą Schulz-Podstolską, siostrzenicą pisarza, poznajemy atmosferę domu artysty.
Najsmakowitsze wyznanie pochodzi od Lydii Burstin z Londynu. To właśnie ona mogła być prototypem słynnej Bianki. Opowiada, jak wraz z siostrą często pozowała Schulzowi do rysunków. Bruno ubierał je w szerokie i krótkie suknie, w których dobrze prezentowały się nogi. Leżał u ich stóp i nawet chciał, by Lydia go kopała. Ona robiła to, ale… bardzo delikatnie. "Nie wiedziałam wtedy, że to masochizm" – tłumaczyła po latach.