Reklama
Rozwiń
Reklama

„Dzidzia” wyrosła z pijackich śpiewów

Tytuł roboczy Warszawa” zbliża się do końca. Być może właśnie skonstatowawszy ten fakt, zawstydzeni permanentną absencją mieszkańcy stolicy ruszyli tłumnie na poniedziałkowe spotkanie z Sylwią Chutnik

Publikacja: 24.02.2010 06:14

Sylwia Chutnik

Sylwia Chutnik

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Słowo „tłumnie” w odniesieniu do tego zacnego cyklu nabiera co prawda nowego znaczenia – niemniej ponad dwadzieścia osób zgromadzonych na Chłodnej 25 zdawało się szczelnie wypełniać salę.

A może magnesem, który przyciągnął do klubu tak liczne grono, był nie wstyd, lecz postać bohaterki wieczoru? Brzmiałoby to całkiem prawdopodobnie. Poczytna pisarka, której popularność usankcjonował marketingowo Paszport Polityki. Aktywna medialnie feministka. W dodatku autorka nowej powieści „Dzidzia”, w której porusza zawsze modny i nośny temat kolaboracji w czasie II wojny światowej... Czego można chcieć więcej?

Choćby jakiejś reakcji. A tu po każdym z fragmentów prozy Chutnik, odczytanych pięknie przez Annę Gajewską, zapadała głucha cisza. Głucha tak doskonale, że zdawała się pękać od narastającej z każdą minutą konsternacji słuchaczy... Oklepane dylematy, przemielone literacko motywy, a do tego bałaganiarska i przegadana narracja... Cóż, analizę węzłów gordyjskich myśli autorki zostawmy krytykom. Ale nawet bez ich recenzji, oceniając tylko po wyrazach twarzy zgromadzonych, można bez pudła założyć, że oni po „Dzidzię” nie sięgną.

Nie ma jednak tego złego... Nudna pisarka okazała się zaskakująco interesującą gawędziarką – żyjącą w mieście, żyjącą miastem i zarówno na temat życia, jak i miasta mającą wyrobioną opinię.

Było więc o bazarach jako lokalnych agorach – ginących enklawach oddolnego antyglobalizmu. Było o toposie Powstania Warszawskiego – sztucznie wykreowanym, ale jednak bardzo potrzebnym elemencie stołecznej tożsamości. Było wreszcie o warszawskiej tożsamości samej Chutnik. – Mój dziadek znał dziesiątki warszawskich szlagierów – przyznawała. – Odśpiewywał je chóralnie z kolegami podczas libacji. Bardzo mi one działały na wyobraźnię. Podobnie jak później socrealistyczne neony w centrum, opodal domu drugich dziadków – dorzuciła zamyślona.

Reklama
Reklama

Widownia też wyglądała na zamyśloną.

– Jak ciekawe mogą być korzenie tak nieciekawej prozy – to pytanie kołatało się w głowach jeszcze długo po wyjściu z Chłodnej 25.

Słowo „tłumnie” w odniesieniu do tego zacnego cyklu nabiera co prawda nowego znaczenia – niemniej ponad dwadzieścia osób zgromadzonych na Chłodnej 25 zdawało się szczelnie wypełniać salę.

A może magnesem, który przyciągnął do klubu tak liczne grono, był nie wstyd, lecz postać bohaterki wieczoru? Brzmiałoby to całkiem prawdopodobnie. Poczytna pisarka, której popularność usankcjonował marketingowo Paszport Polityki. Aktywna medialnie feministka. W dodatku autorka nowej powieści „Dzidzia”, w której porusza zawsze modny i nośny temat kolaboracji w czasie II wojny światowej... Czego można chcieć więcej?

Reklama
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Literatura
Marta Hermanowicz laureatką Nagrody Conrada 2025
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Literatura
Żona Muńka o jego zdradach: dobry grzesznik
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama