Bardzo swojskie to historie, mocno odległe od potocznych wyobrażeń na temat fantasy. Literaturę tę kojarzy się przecież z tytanicznymi bojami dobra ze złem, heroicznymi wyprawami rycerzy bez skazy oraz knowaniami złowrogich czarodziejów.
W świecie Wilżyńskiej Doliny jest inaczej, przez co z początku czytelnik bywa mocno zdezorientowany: komu kibicować, skoro każdy bohater to obwieś lub głupek, a w najlepszym razie postać moralnie dwuznaczna? Kupcy oszukują, władcy ciemiężą, rycerze rabują i krzywdzą, a kmiecie nie są lepsi – każda okazja, by dopiec bliźniemu, zostanie wykorzystana. Co gorsza, wszyscy wykazują przy tym pamięć jętki jedno dniówki, bo nawet najgorsze tarapaty, które bohaterowie ściągają sobie na głowę, nie są ich w stanie skłonić do poprawy. Całkiem jak w monologu Jana Pietrzaka: „historia uczy jednego – że jeszcze nigdy nikogo niczego nie nauczyła".
Żeby było przewrotniej, mieszkańcy Wilżyńskiej Doliny za jedyną prawdziwą pomoc i kompas moralny mają wiedźmę
– starą, wredną i złośliwą Babunię Jagódkę, której mizantropia dorównuje uzdolnieniom. To ona zaradzi, gdy gromada cymbałów łowiących smoka zacznie pustoszyć okolicę albo kiedy trzeba będzie wyswatać drwala i rusałkę. Ale stosowane przez nią recepty są tylko odrobinę lepsze od przypadłości, które kuruje. W tym świecie nie ma szczęśliwych zakończeń, są jedynie zakończenia nie do końca złe.
W zbiorze siedmiu opowiadań na szczególną uwagę zasługują „Babie lato" oraz „Powrót kmiecia". Pierwsze jest przepiękną historią miłosną skrzyżowaną z jadowitą satyrą. Drugie to historia trójkąta „ich dwóch i dziewczyna", przy czym zrządzenie losu sprawi, że obaj są jej prawowitymi mężami. Szczególnie dobre jest to ostatnie: prosta historia znakomicie opowiedziana, z minimalną liczbą magicznych dodatków.