Ostatni tom Dzienników Jarosława Iwaszkiewicza

„Dzienniki 1964 – 1980" to zapis klęski Iwaszkiewicza w życiu społecznym PRL – pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 27.12.2011 19:34

Ostatni tom Dzienników Jarosława Iwaszkiewicza

Foto: materiały prasowe

"Trzydziestu czterech poważnych ludzi wymierzyło mi głęboki cios, z którego się nie podniosę, może nawet w historii" (...) "Nie wyjechałem z Warszawy – uciekłem".

Słowa dotyczące "Listu 34" – intelektualistów, którzy w 1964 r. zaprotestowali przeciwko cenzurze – są jak motto trzeciego tomu dzienników pisanych przez Iwaszkiewicza do śmierci w 1980 r. Jeden z największych pisarzy i poetów stworzył fascynujący zapis pomieszania talentu, egoizmu i oportunizmu.

Jego głównym powodem wydaje się megalomania. Prezes Związku Literatów Polskich sądził, że los powierzył mu obowiązek opieki nad niesfornymi, niegodnymi jego przyjaźni luminarzami, a wiele wskazuje, że miał większe ambicje. Szokująco genialne jest zdanie z Watykanu: "Z jakimi uczuciami patrzyłem na ten plac, na te schody, na te fontanny. To ja powinienem był zostać papieżem".

Oceniając Jana Pawła II i Edwarda Gierka, wywyższał się: "jak zwyczajni są ludzie, którym "Bóg powierzył honor Polaków"". Ironizując, że zawsze walczą o rząd dusz całego świata, pyta: "Czy Karolek potrafi walczyć o całe Universum?".

Polska jak Ikar

Przekleństwem jego kariery stała się historia. "Jakże może myśleć o szczęściu człowiek należący do narodu, którego głównym mitem jest mit powstania w przeciwieństwie do śródziemnomorskiego mitu szczęśliwości". Wolał od historii utopię, czego Polacy nie akceptują. Co było jego utopią? Ucieczki z PRL-owskiej rzeczywistości.

Będąc tu, marzył o zagranicy: "W telewizji i w radio komunikat: na Sycylii wczesna wiosna i już zakwitły migdały!". Gdy nad krajem przechodziła polityczna burza, notował: "Moje wyjazdy wstrzymane i na długo chyba jesteśmy odcięci od Zachodu". Był wściekły, gdy udało mu się polecieć do Rzymu, a tam pytano go o protesty polskich pisarzy i śnili mu się Gomułka i Słonimski ("wsiakaja drań").

Irytował się, kiedy musiał stawać przed nowymi politycznymi wyzwaniami. "Po powrocie zaczęły się te bzdury z KOR-em". O Komitecie Obrony Robotników, który bronił prześladowanych po zajściach w Ursusie i Radomiu, pisał: "Tak jakby polski robotnik (wspaniały i rozumiejący) nie umiał dać sobie rady".

Relacjonując protesty związane ze zdjęciem "Dziadów", bije rekordy konformizmu: "Oczywiście zakazanie Mickiewicza jest oburzające – ale czy nie należało tego oczekiwać. Albo oni mają jakieś złudzenia, albo prą do awantury". Inwazja na Czechosłowację w 1968 r. stanowiła "bardzo denerwujące tło wszystkiego". Ważniejszy od zdarzeń w marcu 1968 r. stał się opis psa. Dramat grudnia 1970 pominął. Strajki przeciwko podwyżkom w 1976 r. to "przerażające zdarzenia", więc znowu skupił się na psie.

Towarzysz Gierek

Nie czuł ducha czasów. Wykonanie "Nim przyjdzie wiosna" Czesława Niemena na festiwalu w Sopocie nazwał "idiotycznym sukcesem". Nie znosił krytyki i peanów na temat Dąbrowskiej i Gombrowicza. Ocena innych zależała od tego – jak oceniali jego. "Mówił coś o moich utworach, ale mętnie. I poplątał "Czerwone tarcze" ze "Sławą i chwałą"". Zresztą przyznawał się, że nie czytał tego systematycznie". To o Janie Pawle II.

O opozycjonistach wypisywał rzeczy żenujące. "I znowu Zachód będzie twierdził, że to jedyna Polska ten zapijaczony pederasta (Andrzejewski), Karol Modzelewski, Żyd rosyjski niemający w sobie ani kropli polskiej krwi w żyłach i tym podobne chaziajstwo". Szczególne zaplątanie widać w opiniach na temat Andrzejewskiego. Krytykuje go za pederastię, sam będąc homoseksualistą. Dodaje, jak razem odwiedzili w Paryżu homoseksualny burdel, co potraktował "jak chleb z masłem".

Przybosia nazywał świnią. Słonimskiego – wielką świnią. A środowisko, na początku, było wobec niego lojalnie. Nim powstał "List 34" – Andrzejewski i Hertz sondowali jego stanowisko. Był wtedy przerażony rozmowami z Gomułką, który nie krył, że wie o buncie pisarzy z podsłuchów MSW.

Bohaterem zapisków jest Edward Gierek. Iwaszkiewicz wspomina, że I sekretarz KC PZPR wpływał na umorzenie śledztw przeciwko robotnikom i KOR. Obnaża też swoją hipokryzję. Publicznie mówił o swoich zasługach w tej sprawie, choć nie kiwnął nawet palcem (!).

W chwilach przebłysku pyta, czy nie zmarnował życia. Diagnozuje intelektualny deficyt na tle talentu. Tworzy alibi: "nikomu nie szkodziłem". Andrzejewski prognozował, że autora "Sławy i chwały" uratują "Dzienniki", gdy pokażą jego osobowość. Są niezwykłym zapisem szczerości pisarza, który w życiu publicznym skazał się na konformizm i samotność. Sukces zza grobu zawdzięcza wybitnej prozie i poezji.

Literatura
„Żądło” Murraya: prawdziwa Irlandia z Polakiem mechanikiem, czarnym charakterem
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Mateusz Grzeszczuk o „Światach lękowych” i nie tylko
Literatura
Zmarły Mario Vargas Llosa był piewcą wolności. Putina nazywał krwawym dyktatorem
Literatura
Zmarł laureat Nagrody Nobla Mario Vargas Llosa
Literatura
Zamek Sarny. Czy zabytek i flagowe miejsce festiwalu Olgi Tokarczuk zaleją Wody Polskie?