Niemieckie elity dobrze bowiem wiedzą, do czego może prowadzić popuszczenie wodzy kreacji pieniądza. W końcu to hiperinflacja w 1923 roku unicestwiła gospodarkę Rzeszy, a jedyne, co wtedy pozostało Niemcom, to przejście na wymianę barterową.
Niestety, w innych krajach europejskich, niemających takich doświadczeń, psucie pieniądza, by umorzyć państwowe długi, wydaje się rozwiązaniem godnym uwagi. Dobrze więc, że po 35 latach została wznowiona książka Adama Fergusona traktująca o tragicznej w skutkach niemieckiej hiperinflacji.
Autor nie ocenia działań gospodarczych rządu Rzeszy, nie próbuje wskazywać błędów ani dawać prostych instrukcji. Choć tu sprawa wydaje się czarno-biała. Tym, dla których jasne jest, że państwo nie może kreować sztucznego pieniądza ani w ogóle angażować się w gospodarkę, ten chłodny opis Brytyjczyka może wydać się wadą.
W książce na próżno szukać takich słów jak: „katastrofa" czy „krach". Opisując tamte wydarzenia, inni historycy często pokazują tylko kilka aspektów i na ich przykładzie wyjaśniają, jak tragiczny był to kryzys. Ferguson uważa natomiast, że wszystko miało swoją przyczynę i swój skutek. Ludzie tracili dobytki, gospodarka się kurczyła, ale rynek jeszcze walczył z trawiącym go nowotworem inflacji. Niemcy, mimo wszystko, żyli dalej, kryzys powoli normalniał, a pieniądz umierał. Z pozbawionego patosu opisu Fergusona można się dowiedzieć dużo więcej niż z apokaliptycznych opowieści pozbawionych poważniejszej analizy.