Zresztą w całej rozprawie autor nie cytuje tekstów jakie ukazały się w języku żydowskim czy hebrajskim. Niechęć do nauki języków żydowskich w ogóle jest mankamentem polskiej publicystyki na tematy żydowskie. Jest normalne, że od komentatorów spraw angielskich, rosyjskich i chińskich oczekujemy znajomości angielskiego, rosyjskiego i chińskiego. Jednak w przypadku tematyki żydowskiej nawet profesorowie nie muszą znać języków żydowskich. Intelektualne konsekwencje tej sytuacji są oczywiście opłakane. Duża część książki wydaje się być zwyczajnie nie na temat. Traktuje o komunie, nie zaś o „żydokomunie". Dotyczy to bardzo wyraźnie opisu polskich wydarzeń lat 1956 i 1968. Śpiewak prawie w ogóle nie pisze tam o żydowskojęzycznych komunistach, co jest regresem nawet wobec istniejącej literatury (wspomnijmy książki Grzegorza Berendta, Joanny Nalewajko-Kulikov, Magdaleny Ruty).
Autor nie odnotowuje wielu kluczowych wydarzeń dla środowiska żydowskich komunistów. Nie wspomina nawet o opublikowanym na łamach warszawskiego „Fołks Sztyme" 4 kwietnia 1956 r. artykule „Unzer wejtik un unzer trajst" (po polsku: „Nasz ból i nasze pocieszenie"), który odegrał dla żydowskich sympatyków komunizmu na całym świecie rolę podobną co tajny referat Nikity Chruszczowa dla całego ruchu komunistycznego. Tekst, wydrukowany bez podpisu autora, jako artykuł redakcyjny, informował o zbrodniach na twórcach kultury żydowskiej w ZSRR w okresie stalinowskim i wyrażał nadzieję na powrót do najlepszych leninowskich tradycji polityki państwa socjalistycznego wobec mniejszości żydowskiej. Wbrew intencjom autora tekstu, przewodniczącego TSKŻ Hersza Smolara, efektem upublicznienia prawdy o zbrodniach na żydowskich twórcach kultury było porzucenie przez tysiące Żydów na Zachodzie szeregów ruchu komunistycznego i jego organizacji satelickich.
Radziecka Rosja
Praca Śpiewaka koncentruje się na dwóch regionach geograficznych. Pierwszym jest Rosja (a potem ZSRR), drugim Polska. W części poświęconej Rosji czytamy o tragicznym położeniu Żydów w Imperium pchającym ich do obozu rewolucji. Charakteryzując ten obóz, autor dąży jednak do akcentowania aspektów niekorzystnych dla Żydów. Pisze więc np. o rosyjskich Żydach: „Coraz więcej ludzi wiedziało, że ocalenie przynieść może (antysemicka) Czerwona Armia" (s. 83). I wskazuje, że 8 proc. pogromów w okresie wojny domowej popełniły jednostki tej formacji (s. 79). Zamysł autora polega na tym, by napiętnowanie komunistów uzupełnić jeszcze zarzutem o antysemityzm. Zdobycie przez bolszewików władzy stworzyło Żydom możliwości pracy w aparacie administracyjnym i partyjnym, zaś kulturze żydowskiej (oczywiście w jej laickiej formie) przyniosło wsparcie ze strony państwa. W kwestii udziału rewolucjonistów pochodzenia żydowskiego w strukturach władzy państwowej Śpiewak słusznie konkluduje za innymi badaczami: „Z pewnością we władzach partii bolszewickiej nie obowiązywał wówczas [w latach 20. i 30.] numerus clausus, ale nie sposób mówić o dominacji Żydów, jeśli już, to o nadreprezentacji, jeśli takie określenie ma w ogóle sens" (s. 93). W referowaniu literatury na temat losu Żydów rosyjskich nie brak jednak niestety rażących błędów. Przykładowo trudno zgodzić się z opinią, że „faktyczna likwidacja autonomii kulturowej Żydów [w ZSRR] dokonała się na przełomie lat 40. i 50., a jej punktem kulminacyjnym była sprawa tzw. lekarzy kremlowskich" (s. 102). Po pierwsze instytucje żydowskie istniejące pod koniec lat 40. były tylko cieniem instytucji istniejących kilkanaście lat wcześniej, po drugie trudno uznać za kulminację likwidacji autonomii sprawę lekarzy – grupy jednostek, a nie aresztowanie przywódców Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, czyli instytucjonalnego reprezentanta żydostwa radzieckiego. Co gorsza Śpiewak uważa, że w latach 50. działały w ZSRR jakieś „stowarzyszenia żydowskie" (s. 217), co oczywiście świadczy o tym, że nie ma pojęcia o ówczesnych realiach żydowskiego życia kulturalnego. Traktuje też poważnie pogłoski o planach wywózki Żydów na Syberię (s. 102, 217), podczas gdy realność tego planu jest wysoce dyskusyjna (jego istnienie negował chociażby znany historyk Giennadij Kostyrczenko).
Żydzi i Polska Ludowa
Śpiewak nie zaprzecza, że początki Polski Ludowej były najlepszym okresem w historii polskich Żydów (s. 214), ale równocześnie robi wszystko, aby zasługi komunistów w zakresie obrony i awansu Żydów umniejszyć. Zabieg ten należy uznać za jeden z najważniejszych dla skonstruowania wymowy ideowej pracy. Przybiera to wręcz groteskowe formy. Trudno bowiem traktować w kategoriach naukowych publicystyczne sądy typu: „Kierownicze gremia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego nie zajmowały się pogromami i przemocą wobec Żydów" (s. 191), „Gomułka wraz z Moczarem stał się obrońcą polskiego faszyzmu" (s. 236) czy nazwanie czystki dokonanej przez Jaruzelskiego w ludowym Wojsku Polskim mianem „nazistowskiej" (s. 228). Nakreślony w książce obraz powojennego funkcjonowania społeczności żydowskiej zupełnie pomija istnienie nurtu odbudowy i rozwoju żydowskiej kultury w Polsce. Nazwa głównego organizatora tego procesu – kierowanego przez komunistów Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce (TSKŻ) – pada w całej pracy tylko czterokrotnie i z reguły w negatywnym kontekście. Śpiewak nie wspomina nawet o poprzedzającej TSKŻ jedynej sekcji etnicznej partii komunistycznej w powojennej Polsce – tzw. żydowskiej Frakcji PPR. A była to duża, siedmiotysięczna struktura, dysponująca własnym pismem i niezależnością wobec instancji terenowych PPR. W ogóle nie pada też nazwa Centralnego Komitetu Żydów w Polsce (CKŻP), choć przecież związany z tą instytucją model autonomii narodowo-kulturalnej w warunkach realnego socjalizmu był jakościowo nowym etapem w historii relacji między komunistami a Żydami. Społeczność żydowska w kraju rządzonym przez komunistów mogła nie tylko swobodnie funkcjonować w warunkach pluralizmu politycznego (istniało aż 11 żydowskich partii politycznych) ale wręcz do 1949 r. w CKŻP syjoniści dominowali nad komunistami. Przy czym nawet żydowskie partie prawicowe popierały wtedy władzę polskich komunistów. Szerzej pisałem o tym w polemice z Adamem Michnikiem pt. „Żydzi skazani na komunę" („Gazeta Wyborcza", 15 września 2006 r.).
Czytelnik nie dowie się też z książki Śpiewaka, że zdaniem liderów Światowego Kongresu Żydowskiego stosunek polskich władz państwowych do Żydów (zwany w jidysz Nusech Pojln czyli: polski styl), nawet po likwidacji w latach 1949–1950 r. żydowskich partii politycznych, był – jak na warunki realnego socjalizmu – niemal idealny, modelowy i jako taki postulowany był jako wzór dla władz radzieckich. Na początku lat 50. Polska ze swą zaledwie 70-tysięczną społecznością żydowską dysponującą instytucjami kulturalnymi finansowanymi przez państwo była największym centrum wydawniczym książek w jidysz na świecie. Ten model współistnienia społeczności żydowskiej z komunistami zburzyła oczywiście kampania antysemicka z lat 1967–68. Jednak co do marca 1968 r., Śpiewak nie tłumaczy jego genezy, nie odpowiada na fundamentalne pytanie, czy z perspektywy wcześniejszej polityki narodowościowej PRL był on „wypadkiem" w walce frakcyjnej, czy też wydarzeniem nieuchronnym. Jak w przypadku całej książki, również w tej kwestii literatura, jaką posługuje się autor, odznacza się przypadkowością. Przy okazji opisu Marca ‚68 do galerii niecytowanych a mających istotne zasługi dla badań nad „żydokomuną" autorów książek (np. Grzegorza Berendta, Marci Shore, Eryka Krasuckiego, Piotra Kendziorka, Joanny Wiszniewicz) dołącza również Jerzy Eisler ze swą fundamentalną monografią „Polski rok 1968" (2006).
Przy potępieniu antysemickiej kampanii z marca 1968 r. autor pisze: „Wygrał na złe (i trochę na dobre) narodowy język [propagandy komunistycznej nad jej wcześniejszymi tendencjami internacjonalistycznymi]" (s. 236). To „trochę na dobre" warto zapamiętać, bo sformułowanie to pozwala dostrzec we wcześniejszych krytykach pojawiania się nacjonalistycznych incydentów w praktyce komunistów nie tylko ubolewanie autora, ale też jego satysfakcję z porażki urzeczywistnienia przez komunistów projektu zbratania ludów.