Stracona szansa, czyli o „Żydokomunie"

Nie ma książki opisującej całościowo fenomen zaangażowania Żydów w polski ruch rewolucyjny. Przyczyną jest niewystarczający stan badań nad polską lewicą. To nie zniechęciło jednak prof. Pawła Śpiewaka do podjęcia tematu w ujęciu kompleksowym

Publikacja: 29.07.2012 19:00

Narada żydowskich komunistów w Katowicach, koniec lat 40. Przemawia Chaim Cieszyński, trzeci od lewe

Narada żydowskich komunistów w Katowicach, koniec lat 40. Przemawia Chaim Cieszyński, trzeci od lewej sekretarz KW PZPR Edward Ochab. Poniżej: plakat radziecki z hasłem „Wszyscy na czyn społeczny"

Foto: Zbiory Augusta Grabskiego

Red

Paweł Śpiewak jest jednym z bardziej znanych konserwatywno-liberalnych intelektualistów i komentatorów medialnych. Podjęcie przez niego tematu żydowskich rewolucjonistów samo w sobie wydawać się może intrygujące, gdyż prawicowy nurt intelektualny, zajmując pozycję hegemona w polskim życiu publicznym po 1989 r., wykluczał możliwość wyrażania polskiego patriotyzmu poprzez działalność w formacjach marksistowskich. Zablokował też swobodę badań akademickich nad ruchami lewicowymi, powodując ich głęboki kryzys.

Zobacz na Empik.rp.pl

Bohaterom wstęp wzbroniony

Paweł Śpiewak pisze na okładce swej książki: „Żaden żydowski komunista nie pozostawił po sobie rozliczeniowej autobiografii. Odeszli w ciszy, skrywając tajemnice swego politycznego żywota. (...) Nie wiem, czy widzieli w sobie Żydów, czy do końca wiernych komunistów". W przeciwieństwie do profesora znam kilkadziesiąt rozliczeniowych autobiografii żydowskich komunistów. Sam czołowy działacz żydowskiego życia kulturalnego w PRL, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce (TSKŻ) Hersz Smolar, napisał po emigracji do Izraela kilka rozliczeniowych książek opisujących zarówno swoje doświadczenia w KPP, jak i w ZSRR i PRL. Ostatnia część tych wspomnień (Ojf der lecter pozicje...", po polsku: Na ostatniej placówce...) doczekała się nawet broszurowej polemiki jego bliskich współpracowników. Wspomnienia pozostawił też czołowy żydowsko-komunistyczny literat w Polsce Ludowej – Dawid Sfard (na zdjęciu: pierwszy od prawej przy stole prezydialnym). Fascynujące wspomnienia na temat swej działalności w KPP i odejścia z tej partii napisali Hersz Mendel i Pinkus Minc.

Spośród książek żołnierzy brygad międzynarodowych polecam wspomnienia Benjamina Lubelskiego, Efraima Wuzka, Eliahu Szurka czy Zygmunta Steina. Warto poza tym odnotować książki Esther Rosenthal-Schneiderman, Jakuba Egitta, Adama Rayskiego, Leopolda Treppera czy Celiny Budzyńskiej. Tę listę można by długo ciągnąć. Wymienione książki ukazały się w najrozmaitszych językach. Przykładowo wspomnienia Hersza Mendla wyszły w jidysz, ale też po angielsku, francusku i niemiecku. Wykorzystanie wielu z nich nie wymagało więc specjalnego trudu. A jednak do tego nie doszło. Zadziwia, że Paweł Śpiewak najzwyczajniej nie znając takich książek – wielu tysięcy stron wspomnień i rozliczeń żydowskich rewolucjonistów – usiłuje nakreślić portret tych działaczy.

Na odrzuceniu przez Śpiewaka lektury wspomnień traci zwłaszcza opis tych komunistów, dla których językiem ojczystym był język jidysz. Nawet po Zagładzie było ich zdecydowanie więcej niż komunistów Polaków pochodzenia żydowskiego. Na temat wewnętrznego świata komunistów żydowskojęzycznych nie dowiemy się od autora „Żydokomuny" nieomal nic. Nic o ich inspiracjach intelektualnych – książkach, prasie rewolucyjnej, estetyce (piosenkach, wierszach, edukacji), rytuałach (np. związanych ze świętem 3L: Lenin, Luksemburg, Liebknecht), wzorcach osobowościowych. Przezwyciężenie tej słabości wymagałoby lektury – skoro już nie wspomnień – chociażby relacji archiwalnych przechowywanych w Żydowskim Instytucie Historycznym lub Archiwum Akt Nowych. Praca Śpiewaka jest jednak niemal w całości oparta na tekstach innych autorów, brak w niej trudu samodzielnych badań.

Zresztą w całej rozprawie autor nie cytuje tekstów jakie ukazały się w języku żydowskim czy hebrajskim. Niechęć do nauki języków żydowskich w ogóle jest mankamentem polskiej publicystyki na tematy żydowskie. Jest normalne, że od komentatorów spraw angielskich, rosyjskich i chińskich oczekujemy znajomości angielskiego, rosyjskiego i chińskiego. Jednak w przypadku tematyki żydowskiej nawet profesorowie nie muszą znać języków żydowskich. Intelektualne konsekwencje tej sytuacji są oczywiście opłakane. Duża część książki wydaje się być zwyczajnie nie na temat. Traktuje o komunie, nie zaś o „żydokomunie". Dotyczy to bardzo wyraźnie opisu polskich wydarzeń lat 1956 i 1968.  Śpiewak prawie w ogóle nie pisze tam o żydowskojęzycznych komunistach, co jest regresem nawet wobec istniejącej literatury (wspomnijmy książki Grzegorza Berendta, Joanny Nalewajko-Kulikov, Magdaleny Ruty).

Autor nie odnotowuje wielu kluczowych wydarzeń dla środowiska żydowskich komunistów. Nie wspomina nawet o opublikowanym na łamach warszawskiego „Fołks Sztyme" 4 kwietnia 1956 r. artykule „Unzer wejtik un unzer trajst" (po polsku: „Nasz ból i nasze pocieszenie"), który odegrał dla żydowskich sympatyków komunizmu na całym świecie rolę podobną co tajny referat Nikity Chruszczowa dla całego ruchu komunistycznego. Tekst, wydrukowany bez podpisu autora, jako artykuł redakcyjny, informował o zbrodniach na twórcach kultury żydowskiej w ZSRR w okresie stalinowskim i wyrażał nadzieję na powrót do najlepszych leninowskich tradycji polityki państwa socjalistycznego wobec mniejszości żydowskiej. Wbrew intencjom autora tekstu, przewodniczącego TSKŻ Hersza Smolara, efektem upublicznienia prawdy o zbrodniach na żydowskich twórcach kultury było porzucenie przez tysiące Żydów na Zachodzie szeregów ruchu komunistycznego i jego organizacji satelickich.

Radziecka Rosja

Praca Śpiewaka koncentruje się na dwóch regionach geograficznych. Pierwszym jest Rosja (a potem ZSRR), drugim Polska. W części poświęconej Rosji czytamy o tragicznym położeniu Żydów w Imperium pchającym ich do obozu rewolucji. Charakteryzując ten obóz, autor dąży jednak do akcentowania aspektów niekorzystnych dla Żydów. Pisze więc np. o rosyjskich Żydach: „Coraz więcej ludzi wiedziało, że ocalenie przynieść może (antysemicka) Czerwona Armia" (s. 83). I wskazuje, że 8 proc. pogromów w okresie wojny domowej popełniły jednostki tej formacji (s. 79). Zamysł autora polega na tym, by napiętnowanie komunistów uzupełnić jeszcze zarzutem o antysemityzm. Zdobycie przez bolszewików władzy stworzyło Żydom możliwości pracy w aparacie administracyjnym i partyjnym, zaś kulturze żydowskiej (oczywiście w jej laickiej formie) przyniosło wsparcie ze strony państwa. W kwestii udziału rewolucjonistów pochodzenia żydowskiego w strukturach władzy państwowej Śpiewak słusznie konkluduje za innymi badaczami: „Z pewnością we władzach partii bolszewickiej nie obowiązywał wówczas [w latach 20. i 30.] numerus clausus, ale nie sposób mówić o dominacji Żydów, jeśli już, to o nadreprezentacji, jeśli takie określenie ma w ogóle sens" (s. 93). W referowaniu literatury na temat losu Żydów rosyjskich nie brak jednak niestety rażących błędów. Przykładowo trudno zgodzić się z opinią, że „faktyczna likwidacja autonomii kulturowej Żydów [w ZSRR] dokonała się na przełomie lat 40. i 50., a jej punktem kulminacyjnym była sprawa tzw. lekarzy kremlowskich" (s. 102). Po pierwsze instytucje żydowskie istniejące pod koniec lat 40. były tylko cieniem instytucji istniejących kilkanaście lat wcześniej, po drugie trudno uznać za kulminację likwidacji autonomii sprawę lekarzy – grupy jednostek, a nie aresztowanie przywódców Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, czyli instytucjonalnego reprezentanta żydostwa radzieckiego. Co gorsza Śpiewak uważa, że w latach 50. działały w ZSRR jakieś „stowarzyszenia żydowskie" (s. 217), co oczywiście świadczy o tym, że nie ma pojęcia o ówczesnych realiach żydowskiego życia kulturalnego. Traktuje też poważnie pogłoski o planach wywózki Żydów na Syberię (s. 102, 217), podczas gdy realność tego planu jest wysoce dyskusyjna (jego istnienie negował chociażby znany historyk Giennadij Kostyrczenko).

Żydzi i Polska Ludowa

Śpiewak nie zaprzecza, że początki Polski Ludowej były najlepszym okresem w historii polskich Żydów (s. 214), ale równocześnie robi wszystko, aby zasługi komunistów w zakresie obrony i awansu Żydów umniejszyć. Zabieg ten należy uznać za jeden z najważniejszych dla skonstruowania wymowy ideowej pracy. Przybiera to wręcz groteskowe formy. Trudno bowiem traktować w kategoriach naukowych publicystyczne sądy typu: „Kierownicze gremia Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego nie zajmowały się pogromami i przemocą wobec Żydów" (s. 191), „Gomułka wraz z Moczarem stał się obrońcą polskiego faszyzmu" (s. 236) czy nazwanie czystki dokonanej przez Jaruzelskiego w ludowym Wojsku Polskim mianem „nazistowskiej" (s. 228). Nakreślony w książce obraz powojennego funkcjonowania społeczności żydowskiej zupełnie pomija istnienie nurtu odbudowy i rozwoju żydowskiej kultury w Polsce. Nazwa głównego organizatora tego procesu – kierowanego przez komunistów Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce (TSKŻ) – pada w całej pracy tylko czterokrotnie i z reguły w negatywnym kontekście. Śpiewak nie wspomina nawet o poprzedzającej TSKŻ jedynej sekcji etnicznej partii komunistycznej w powojennej Polsce – tzw. żydowskiej Frakcji PPR. A była to duża, siedmiotysięczna struktura, dysponująca własnym pismem i niezależnością wobec instancji terenowych PPR. W ogóle nie pada też nazwa Centralnego Komitetu Żydów w Polsce (CKŻP), choć przecież związany z tą instytucją model autonomii narodowo-kulturalnej w warunkach realnego socjalizmu był jakościowo nowym etapem w historii relacji między komunistami a Żydami. Społeczność żydowska w kraju rządzonym przez komunistów mogła nie tylko swobodnie funkcjonować w warunkach pluralizmu politycznego (istniało aż 11 żydowskich partii politycznych) ale wręcz do 1949 r. w CKŻP syjoniści dominowali nad komunistami. Przy czym nawet żydowskie partie prawicowe popierały wtedy władzę polskich komunistów. Szerzej pisałem o tym w polemice z Adamem Michnikiem pt. „Żydzi skazani na komunę" („Gazeta Wyborcza", 15 września 2006 r.).

Czytelnik nie dowie się też z książki Śpiewaka, że zdaniem liderów Światowego Kongresu Żydowskiego stosunek polskich władz państwowych do Żydów (zwany w jidysz Nusech Pojln czyli: polski styl), nawet po likwidacji w latach 1949–1950 r. żydowskich partii politycznych, był – jak na warunki realnego socjalizmu – niemal idealny, modelowy i jako taki postulowany był jako wzór dla władz radzieckich. Na początku lat 50. Polska ze swą zaledwie 70-tysięczną społecznością żydowską dysponującą instytucjami kulturalnymi finansowanymi przez państwo była największym centrum wydawniczym książek w jidysz na świecie. Ten model współistnienia społeczności żydowskiej z komunistami zburzyła oczywiście kampania antysemicka z lat 1967–68. Jednak co do marca 1968 r., Śpiewak nie tłumaczy jego genezy, nie odpowiada na fundamentalne pytanie, czy z perspektywy wcześniejszej polityki narodowościowej PRL był on „wypadkiem" w walce frakcyjnej, czy też wydarzeniem nieuchronnym. Jak w przypadku całej książki, również w tej kwestii literatura, jaką posługuje się autor, odznacza się przypadkowością. Przy okazji opisu Marca ‚68 do galerii niecytowanych a mających istotne zasługi dla badań nad „żydokomuną" autorów książek (np. Grzegorza Berendta, Marci Shore, Eryka Krasuckiego, Piotra Kendziorka, Joanny Wiszniewicz) dołącza również Jerzy Eisler ze swą fundamentalną monografią „Polski rok 1968" (2006).

Przy potępieniu antysemickiej kampanii z marca 1968 r. autor pisze: „Wygrał na złe (i trochę na dobre) narodowy język [propagandy komunistycznej nad jej wcześniejszymi tendencjami internacjonalistycznymi]" (s. 236). To „trochę na dobre" warto zapamiętać, bo sformułowanie to pozwala dostrzec we wcześniejszych krytykach pojawiania się nacjonalistycznych incydentów w praktyce komunistów nie tylko ubolewanie autora, ale też jego satysfakcję z porażki urzeczywistnienia przez komunistów projektu zbratania ludów.

Awersja do teorii

Czytelnik nie dowie się z książki Śpiewaka, jak postrzegane były przez Marksa i Engelsa kwestie narodowa i żydowska, jak zweryfikowana została przez historię koncepcja „narodów niehistorycznych" (do których mieli należeć Żydzi aszkenazyjscy), nie pozna dyskusji żydowskich komunistów na temat definicji narodu opracowanej przez Stalina i w ogóle nie usłyszy o najgłośniejszych pracach marksistowskich na temat kwestii żydowskiej (autorstwa np. Karola Kautsky'ego, Otto Hellera, Abrahama Leona). Nie dowiemy się więc w konsekwencji, jak marksistowscy teoretycy definiowali żydostwo, jego perspektywy, antysemityzm, syjonizm itp. Kwestie te woli przedstawić autor w oparciu o teksty publicystyczne i własne przemyślenia. Rezultaty tego są mizerne, tym bardziej że autor nie ma skrystalizowanych opinii co do wielu opisywanych zjawisk historycznych. Potrafi zmieniać zdanie co kilkadziesiąt stron, by w końcu zaprzeczyć swoim pierwotnym poglądom. Bardzo wyraźnie widać to na przykładzie obserwacji i rozważań Śpiewaka na temat interakcji między komunizmem a ideą narodową. Pierwsze wyrażone przez Śpiewaka stanowisko w tej materii to stwierdzenie, że w wymiarze politycznym komunizm to odejście od własnego narodu (s. 11). W końcu jednak autor całkowicie sobie zaprzecza pisząc: „Komunizm w naszym obszarze świata miał praktycznie najmniej wspólnego z walką klasową, a zdecydowanie więcej wspólnego z narodowymi i pokoleniowymi konfliktami" (s. 206). Śpiewak często luźno rzuca rozmaite myśli lub etykiety, nie informując czytelnika o tym, jak spornych dotyczą kwestii. I tak napiętnowanie Marksa jako antysemity (s. 33) pozostawia czytelnika bez świadomości, jak bardzo jest to dyskusyjne, jak wielu badaczy zabierało w tej sprawie odmienny głos. Przykładowo wybitny francuski historyk idei Enzo Traverso określił nazywanie Marksa w kontekście pracy „Zur Judenfrage" antysemitą zabiegiem „opartym na będącej nadużyciem ekstrapolacji pewnych zdań wyrwanych z kontekstu", któremu dodatkowo towarzyszy milczenie o prożydowskich wypowiedziach Marksa („The Marxists and »the Jewish Question« after Marx", New York 1992).

Podobnie Śpiewak imputuje antysemityzm Róży Luksemburg (s. 60), gdy tymczasem uczciwe zdanie jej poglądów polegałoby na stwierdzeniu, że nie uznawała Żydów za naród historyczny (uważała kulturę jidysz za skazaną na asymilację), nie popierała bundowskiej idei autonomii kulturalnej dla Żydów, jako konsekwentna internacjonalistka nie traktowała dotyczących ich prześladowań za wyjątkowe wobec innych grup opresjonowanych, ale jej potępienie dla antysemityzmu nie może być kwestionowane. W szczególności świadczy o tym jej rozprawa z antysemityzmem Andrzeja Niemojewskiego – pod koniec 1910 r. opublikowała przeciw niemu ponad 10 artykułów w prasie polskiej i niemieckiej, zaś na łamy organu SDKPiL („Młot") zaprosiła do udziału w kampanii antyrasistowskiej liderów europejskiej socjaldemokracji – Augusta Bebla, Otto Bauera, Jeana Jèaures'a, Karla Kautsky'ego, Franza Mehringa.

Szczyt niechęci do konkretów w zakresie teorii, haseł i programów osiąga Śpiewak, pisząc: „Nie sposób i chyba nie warto opisywać, jak subtelne różnice dzieliły Bund, Lewicę Poalej Syjon oraz hebrajski ich odpowiednik – partię Hita[c]hdut, Światową Syjonistyczną Partię Pracy" (s. 138–139). Otóż stwierdzenie to jest absolutnym kuriozum. Wspomniane partie dzielił przede wszystkim problem, czy Żydzi mają mieszkać w Polsce, czy na Bliskim Wchodzie i czy mają mówić językiem germańskim (jidysz), czy semickim (hebrajskim). Partie te należały też do różnych międzynarodowych organizacji ruchu robotniczego i zajmowały diametralnie różny stosunek do terroru i zbrodni Stalina w latach30. Jeśli te różnice uznać za „subtelne", to jakie są poważne?! Autor w tej sprawie milczy.

Mit „żydokomuny" dziś

Zakończenie pracy rozczarowuje z kolei brakiem refleksji historiozoficznej. Mit „żydokomuny" był jednym z najważniejszych wyobrażeń antysemickich XX w. Podzielały go wszystkie obozy dominujące w II RP – endecja, chadecja, sanacja. Był ważny w arsenale ideologicznym zwolenników rządu londyńskiego walczących z PPR. Ożył w walkach frakcyjnych w PZPR w latach 1956 i 1968. Tymczasem na początku wieku XXI mit ten jest wyznawany już przez zdecydowaną mniejszość polskiej prawicy.

Jak do tego doszło? Czemu to zawdzięczać? Wydaje się, że powinny być to najważniejsze pytania w książce. Czy to kwestia wychowania w Polsce Ludowej nowych pokoleń inteligencji w oparciu o etos patriotyczny wolny od klerykalizmu i endeckiej ksenofobii? Czy też zasługa wielkiej pracy edukacyjnej nurtu opozycyjnego wywodzącego się w części z rodzin weteranów KPP? Jak bardzo pomógł w marginalizacji mitu „żydokomuny" zmieniający swój stosunek do judaizmu i Żydów od Vaticanum II Kościół katolicki? Niestety, w pracy Śpiewaka nie ma nawet śladu tych i podobnych pytań. Nie ma też wskazania na dzisiejszą rangę mitu „żydokomuny" wśród innych uprzedzeń antysemickich. Po emigracji marcowej siłą rzeczy wyobrażenia antysemickie musiały coraz bardziej opierać się na innych schematach, z których dziś wydaje się najistotniejszy ten o rzekomej (ukrytej w bankach, mediach itp.) „żydowskiej władzy". Co bardzo rozczarowuje, Śpiewak nie przytacza w tym zakresie żadnych badań socjologicznych, czy antropologicznych.

Wątek mitu o „żydokomunie" część narodowych ekstremistów przędzie jednak do dnia dzisiejszego. Kontynuacją klasycznego mitu o „żydokomunie" był mit o antynarodowej „lewicy laickiej" (uosabianej przez KOR) w demokratycznej opozycji w PRL. W tym schemacie następcą KOR byłyby Unia Demokratyczna, Unia Wolności, redakcja „Gazety Wyborczej". Książka kończy się podkreśleniem przez Śpiewaka, że środowisko dawnych opozycjonistów lewicy laickiej nie ma nic wspólnego z kulturą żydowską: „Ani się o nią nie troszczyli, ani nie mają na jej temat nic do powiedzenia", zaś bliski jej etos pojednania różnych światopoglądów wyrażony w ważnej dla tego środowiska książce „Rodowody niepokornych" Bohdana Cywińskiego przegrał z „historią pisaną przez despotów i nienawistników" (s. 240). Nie bardzo wiadomo jednak, do czego konkretnie odnieść tę pesymistyczną diagnozę. Historia III RP nie zasługuje chyba na aż taką złowrogą ocenę, zaś rozważania Śpiewaka o „żydokomunie" nie dotyczą bardzo szerokich geograficznie ram Rewolucyjnego Jidyszlandu, czyli przestrzeni kulturowej, w jakiej obracali się żydowscy rewolucjoniści, a która rozciągała się od Władywostoku po Buenos Aires.

Katastrofa warsztatowa

Nad całą pracą Śpiewaka unosi się duch bezradności w stosunku do powszechnie przyjętych standardów piśmiennictwa historycznego. Do tego dochodzą dziesiątki rażących błędów, nawet w najbardziej podstawowych sprawach.

Komunistyczna Partia Robotnicza Polski nie powstała więc, jak sądzi Śpiewak, w wyniku fuzji „Socjaldemokracji Polski i Litwy" i jeszcze bardziej zagadkowego „Polskiego Stronnictwa Ludowego-Lewica" (s. 107), lecz Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy oraz Polskiej Partii Socjalistycznej Lewica. Julian Leński (właśc. Leszczyński) nie był „I sekretarzem KPP" (s. 116), bo nie było w niej takiej funkcji. W 1928 r. nie wybrano w Polsce do Sejmu kilkunastu posłów komunistycznych (s. 126), ale siedmiu. Bruno Jasieński działał nie w Kirgizji (s. 164), tylko w Tadżykistanie. Historia nie słyszała o „Centralnym Związku Młodzieży Komunistycznej" (s. 117) ani też o „Związku Młodzieży Komunistycznej Polski" (s. 119) (powinno być „w Polsce"). Nie było żadnej „Instrukcji Sekretariatu KC [PZPR] z listopada 1957 r." w sprawie antysemityzmu (s. 223), ale traktował o tym Okólnik Sekretariatu KC PZPR z kwietnia 1957 r. Mnóstwo błędów dotyczy nazwisk działaczy: nie „Lech Krzemień", ale Leszek Krzemień (s. 112), nie „Mateusz Ochs", ale Oks (s. 223), nie „Icyk Feffer" ale Fefer (s. 102), nie „Walery Titkow", ale Walenty Titkow (s. 223), nie „Andrzej Reguła", ale Jan Alfred Reguła (s. 248). Rozwikłanie wielu pomyłek Śpiewaka przypomina niekiedy znany dowcip o rozdawaniu rowerów na placu Czerwonym. Jeśli więc Śpiewak pisze o „Leonie Finkelszteinie", redaktorze „Nowych Dróg" to mogę się domyślać, że chodzi mu w istocie o Juliana Finkelszteina (ps. Loniek), redaktora „Życia Partii", a później kierownika redakcji „Zeszytów Teoretyczno-Politycznych" (s. 201). Szkoda, że przestroga przed koniecznością rozwiązywania licznych rebusów typu „kogo autor ma na myśli?" nie została zasygnalizowana na okładce wydawnictwa. Olbrzymia liczba wszelkiego rodzaju błędów każe zapytać, dlaczego autor nie skorzystał po prostu z recenzji któregoś z wybitnych specjalistów zajmujących się problematyką żydowską czy też ruchu robotniczego (np. Jerzego Tomaszewskiego, Feliksa Tycha).

Ku konkluzjom

Społeczność żydowska w Polsce po 1989 r. w swej zdecydowanej większości odrzucała ideę antylewicowej (antykomunistycznej) lustracji. Tym niemniej temat „żydokomuny" był w jej łonie podejmowany. Jednym ze świadectw dyskusji na ten temat jest specjalny numer pisma „Jidełe" z 2000 r., zatytułowany „Żydzi i komunizm", a zawierający m.in. teksty Stanisława Krajewskiego, Michała Bilewicza, dyskusję wnuków żydowskich komunistów. Z kolei 2010 r. etnografka Anna Zawadzka nakręciła film dokumentalny „Żydokomuna", z wypowiedziami żydowskich weteranów ruchów lewicowych. Te głosy młodego pokolenia również nie zostały przez Śpiewaka odnotowane. W stereotypie „żydokomuny" nie tylko o Żydów chodziło, choć oczywiście to Żydzi byli jego główną ofiarą. Ważne też było w tym micie wykluczenie z prawa do sprawowania władzy w Polsce ugrupowań lewicowych, laickich, internacjonalistycznych, kosztem obozu klerykalno-narodowego. Akcentowanie udziału Żydów w KPP czy PPR/PZPR było argumentem na rzecz rządów konserwatywnej prawicy. Tak czy inaczej, zadanie stworzenia naukowej syntezy żydowskiego zaangażowania w historię polskiego ruchu komunistycznego nadal pozostaje aktualne.

Dr August Grabski (ur. 1971) jest historykiem, autorem m.in. monografii „Działalność komunistów wśród Żydów w Polsce (1944–1949)" (2004), redaktorem „Rebels against Zion. Studies on the Jewish Left Anti-Zionism" (2011). Pracuje w Żydowskim Instytucie Historycznym.

Paweł Śpiewak jest jednym z bardziej znanych konserwatywno-liberalnych intelektualistów i komentatorów medialnych. Podjęcie przez niego tematu żydowskich rewolucjonistów samo w sobie wydawać się może intrygujące, gdyż prawicowy nurt intelektualny, zajmując pozycję hegemona w polskim życiu publicznym po 1989 r., wykluczał możliwość wyrażania polskiego patriotyzmu poprzez działalność w formacjach marksistowskich. Zablokował też swobodę badań akademickich nad ruchami lewicowymi, powodując ich głęboki kryzys.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 98% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski