Na pozór wszystko je dzieli - wiek, status społeczny, styl życia. Okazuje się jednak, że kobiety mają coś wspólnego: upodobanie do miłosnych gierek, niekoniecznie z płcią przeciwną. Przewodniczką po krainie seksu okazuje się lady Alice, ale jej młodsze przyjaciółki nie zostają w tyle.
Każda snuje wspomnienia z dzieciństwa, gdzie tkwią korzenie ich nadchutliwości. Wraz z bardziej wyuzdanymi pieszczotami wspomnienia przybierają na ostrości. To już nie soft porno - to hardcore, psychiczny i seksualny. Erotyczny luz wyzwala jak psychoanaliza (praktyki Freuda są także wspomniane). Wracają wyparte ze świadomości obrazy. Każda z bohaterek unika wspomnień o tych, którzy wykorzystali jej niewinność i naiwność. Te przejścia sprawiły, że odtąd łączyły seks z fantazjowaniem; że zwątpiły w sens etycznych kryteriów. Wszystkie trzy oszukiwały się. Dopiero naga - w sensie dosłownym - spowiedź przed koleżankami sprawia, że stają się prawdziwie dojrzałe i wolne. Oto dobroczynne działanie pornografii, dowodzi Moore.
Baraszkowanie trzech dziewcząt, to nie jedyny wątek „Zagubionych..." Przez ponad trzysta stron przewija się mnóstwo postaci - męskich i fantastycznych - obarczonych kulturowymi skojarzeniami. Także większość sytuacji ma odniesienia do literatury i sztuki. Dla fanów Moore'a - materiał erudycyjnych dociekań. Mnie bardziej niż słowne podteksty, zainteresowały aluzje wizualne.
Rysunki Melindy Gebbie imponują rozmachem i precyzją. Każdy kadr mógłby funkcjonować jako samodzielna ilustracja. Artystka używa głównie kredek, lecz znakomicie radzi sobie z piórkiem i pędzlem. Sportretowała ponad dwa tysiące postaci, w planie bliskim i dalekim, często w detalicznym zbliżeniu. Doskonałe opanowanie anatomii, do tego konsekwentne charakteryzowanie postaci każdym gestem, grymasem, pozą.
Ta artystka umie żonglować konwencjami jak mało kto. Niektóre plansze wystylizowała na secesyjne plakaty Alfonsa Muchy; inne kadry udają czarno-białe, sylwetowe wycinanki (przywodzące na myśl teatr cieni). Zachwycają sekwencje poświęcone największemu wydarzeniu kulturalnemu roku 1913 - paryskiej premierze baletu „Święto wiosny" Igora Strawińskiego z choreografią Wacława Niżyńskiego. Nasze bohaterki są na przedstawieniu. I osiągają orgazm, podniecone dzikim tańcem. Gebbie zrekonstruowała stroje i układy taneczne Baletów Rosyjskich.
Pole do popisu dały też artystce porno-lektury, fragmentami dosłownie cytowane. Jest wśród nich „Klaudyna" Colette z rysunkami Beardsley'a i „Portret Doriana Graya" zdobiony malunkami Egona Schiele. Bohaterowie zaczynają je przeglądać, czytać - my wraz z nimi. W ten sposób autorzy dają do zrozumienia, że seksualne igraszki to także nasza bajka.