Kto będzie szukał w książce Charlesa M. Josepha istotnych faktów z życia Strawińskiego, poczuje się zawiedziony. Ale dziś wystarczy wejść w internetową encyklopedię, by ustalić, kiedy się urodził i zmarł, dlaczego wyemigrował z Rosji i jakie są jego najważniejsze utwory. Lektura tej biografii dostarczy nam znacznie ciekawszych informacji.
Podtytuł – „Geniusz muzyki i mistrz wizerunku" – wiele wyjaśnia, choć Josephowi bardziej chodzi o to drugie określenie. Udowadnianiem tezy, że Igor Strawiński był wielkim kompozytorem, się nie zajmuje. Przyjmuje za pewnik, że odcisnął piętno na dziejach XX-wiecznej muzyki, zadziwiając twórczą witalnością. „Świętem wiosny" obrażał konserwatywną publiczność, zwolenników nowych prądów zdumiewał odwołaniami do klasyki, a u schyłku życia w młodzieńczy sposób przetwarzał idee muzyki dodekafonicznej.
To wszystko pojawia się na drugim planie książki. Każdy jej rozdział poświęcony jest innemu tematowi, niekiedy pozornie przyczynkarskiemu. Tak jest choćby w opisie narodzin baletu „Apollon Musagéte" dla zespołu Sergiusza Diagilewa. Conrad ujawnia, że tę muzykę Strawiński skomponował wcześniej dla amerykańskiej milionerki, która balet wystawiła w prowizorycznych warunkach na swoim festiwalu w Waszyngtonie. Fakt ten oraz wysokie honorarium Strawiński starannie ukrywał.
Jako kompozytor był pryncypialny. Nie godził się na ograniczanie swobody twórczej, ale bez przerwy wykłócał się o pieniądze, zabiegał o sławę, zbierał krytyczne opinie na swój temat, obarczając je zjadliwymi komentarzami. W 1962 r. po druzgocącej recenzji w „New York Herald Tribune" napisał do redakcji list, kończący się słowami: „prawdopodobnie wiek nie pozwoli mi świętować pogrzebu waszego cierpiącego na demencję krytyka".