Kompozytor kłóci się z Hollywood

Nietypowa biografia Igora Strawińskiego pokazuje, że najwięksi geniusze też ulegają pokusom sławy i chcą być celebrytami - pisze Jacek Marczyński

Publikacja: 04.12.2012 09:04

Kompozytor kłóci się z Hollywood

Foto: ROL

Kto będzie szukał w książce Charlesa M. Josepha istotnych faktów z życia Strawińskiego, poczuje się zawiedziony. Ale dziś wystarczy  wejść w internetową encyklopedię, by ustalić, kiedy się urodził i zmarł, dlaczego wyemigrował z Rosji i jakie są jego najważniejsze utwory. Lektura tej biografii dostarczy nam znacznie ciekawszych informacji.

Zobacz na Empik.rp.pl

Podtytuł – „Geniusz muzyki i mistrz wizerunku" – wiele wyjaśnia, choć Josephowi bardziej chodzi o to drugie określenie. Udowadnianiem tezy, że Igor Strawiński był wielkim kompozytorem, się nie zajmuje. Przyjmuje za pewnik, że odcisnął piętno na dziejach XX-wiecznej muzyki, zadziwiając twórczą witalnością. „Świętem wiosny" obrażał konserwatywną publiczność, zwolenników nowych prądów zdumiewał odwołaniami do klasyki, a u schyłku życia w młodzieńczy sposób przetwarzał idee muzyki dodekafonicznej.

To wszystko pojawia się na drugim planie książki. Każdy jej rozdział poświęcony jest innemu tematowi, niekiedy pozornie przyczynkarskiemu. Tak jest choćby w opisie narodzin baletu „Apollon Musagéte" dla zespołu Sergiusza Diagilewa. Conrad ujawnia, że tę muzykę Strawiński skomponował wcześniej dla amerykańskiej milionerki, która balet wystawiła w prowizorycznych warunkach na swoim festiwalu w Waszyngtonie. Fakt ten oraz wysokie honorarium Strawiński starannie ukrywał.

Jako kompozytor był pryncypialny. Nie godził się na ograniczanie swobody twórczej, ale bez przerwy wykłócał się o pieniądze, zabiegał o sławę, zbierał krytyczne opinie na swój temat, obarczając je zjadliwymi komentarzami. W 1962 r. po druzgocącej recenzji w „New York Herald Tribune" napisał do redakcji list, kończący się słowami: „prawdopodobnie wiek nie pozwoli mi świętować pogrzebu waszego cierpiącego na demencję krytyka".

Chciał być niezależny, ale i bogaty, dlatego gdy uciekł z Europy przed hitlerowską nawałnicą, osiadł w Hollywood. Kusiły go sumy, jakie zgarniali kompozytorzy muzyki filmowej. Przez kilka lat pertraktował z szefami wielkich studiów, którym też zależało na pozyskaniu Strawińskiego. On nie chciał iść na żadne kompromisy, żądał na przykład roku na napisanie muzyki do gotowego już filmu.

Z pracy w Hollywood nic więc nie wyszło. Jedynie fragmenty „Święta wiosny" wykorzystano w słynnej, animowanej „Fantazji", co zakończyło się awanturą z Waltem Disneyem. Z tej lekcji wyciągnął nauczkę, bo kiedy pod koniec lat 50. odkrył siłę telewizji, inaczej prowadził negocjacje i dla stacji CBS powstał „Potop". Tą pantomimą-baletem nie podbił jednak masowej widowni, a o to (poza honorarium) mu chodziło.

Joseph udowodnił, że geniusz Strawińskiego objawiał się nie tylko w muzyce, ale i w umiejętności autokreacji. W tamtych czasach ambitni twórcy nie zabiegali o tanią popularność, pozostawiali ją przedstawicielom bardziej tandetnych muz. On zrozumiał, że nadchodzą nowe czasy i o randze artysty decydują również dolarowe stawki i obecność w masowych mediach. Dlatego dzisiaj z pewnością byłby celebrytą.

Kto będzie szukał w książce Charlesa M. Josepha istotnych faktów z życia Strawińskiego, poczuje się zawiedziony. Ale dziś wystarczy  wejść w internetową encyklopedię, by ustalić, kiedy się urodził i zmarł, dlaczego wyemigrował z Rosji i jakie są jego najważniejsze utwory. Lektura tej biografii dostarczy nam znacznie ciekawszych informacji.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 88% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski