– Havel był prezydentem, który politykę traktował jako służbę i wniósł do niej moralność, a dzisiaj jest nam tego szczególnie brak – opowiada reżyser filmu zapytany o powody realizacji filmu. – Pokazał, że polityk może być człowiekiem przyzwoitym, uczciwym.
Film opowiada o związkach Vaclava Havla z Wrocławiem – miastem, o którym mówił, że odegrało wielką rolę w kształtowaniu demokracji. Pokazuje zdarzenia od końca lat 70. aż do ostatniego listu, który Havel wysłał do organizatorów promocji swojej książki na dzień przed śmiercią.
O czeskim prezydencie opowiadają włodarze miasta, znani politycy wywodzący się z opozycji demokratycznej i wrocławscy przyjaciele czeskiego dysydenta, którzy w latach 80. założyli Solidarność Polsko-Czechosłowacką.
Jan Lityński wspomina spotkania pod Śnieżką, a zdjęcia pokazują go w towarzystwie m.in. Jacka Kuronia i Vaclava Havla, gdy siedzą na polanie przy drewnianej ławie w niemal piknikowej atmosferze. Występujący w filmie byli opozycjoniści przypominają, że te nielegalne spotkania były o wiele groźniejsze dla Havla niż dla Polaków, którzy nie ryzykowali już wówczas długotrwałą utratę wolności, a co najwyżej krótkie zatrzymanie. Jednak Havel zawsze był uśmiechnięty, pogodny i miał na podorędziu nie tylko dobre słowo, ale i becherovkę dla polskich przyjaciół.
I też Polacy wspierali go w trudnych chwilach, a w 1989 roku zorganizowali we Wrocławiu Festiwal Niezależnej Kultury Czechosłowackiej, o którym Vaclav Havel powiedział, że był „uwerturą aksamitnej rewolucji".