Gdy to już sobie powiedzieliśmy, możemy dodać, że „Szkice piórkiem" to również najważniejsza książka w dorobku jej autora Andrzeja Bobkowskiego, zresztą jedyna wydana za jego życia. I że są „Szkice piórkiem" dziennikiem, który stanowi unikat na tle bardzo bogatego dorobku diarystyki polskiej minionego stulecia. Wspaniałe dzienniki pozostawili przecież Gombrowicz, Tyrmand, Herling-Grudziński, Dąbrowska, Kisielewski, Kijowski, Mrożek, a gdy mowa o II wojnie, bo jej dotyczą zapiski Bobkowskiego, Nałkowska, Koniński, Trzebiński, Buczkowski. A przecież na tym wspaniałym tle „Szkice piórkiem" jawią się jako dzieło wyjątkowe, lśniące silnym i wciąż niesłabnącym blaskiem.
Zamiast powieści
Dlaczego? W czym tkwi owa wyjątkowość, arcydzielność „Szkiców piórkiem"?
Na pewno znaczenie ma ich forma. Literacki wiek XX to z jednej strony proces stopniowej destrukcji klasycznej powieści, tej, która chciała oddawać sprawiedliwość widzialnemu światu. Proces ten określano mianem śmierci powieści, ale że życie nie znosi próżni, miejsce po nieboszczce zajmować zaczęły gatunki wcześniej traktowane jako marginalne. Zamiast powieści na jej pograniczu karierę robić zaczęły zwłaszcza rozmaite odmiany pisarstwa autobiograficznego, w tym dziennik.
Dziennikopisarstwu sprzyjała historia, spuszczona z łańcucha, jak chciał Jerzy Stempowski, dzika, okrutna i fascynująca. W jej obliczu najpilniejszym zadaniem literatury zdawało się nie kreowanie fikcyjnych krain, ale zapisywanie na gorąco tego, co dzieje się wokoło, co często jest bardziej niesamowite niż najbardziej fantastyczne fikcje literackie, a tym samym trudniejsze do zrozumienia. „Tymczasem jesteśmy skazani na odczytywanie samych siebie", zauważał na początku II wojny Czesław Miłosz. Odczytywanie samego siebie było w jakimś sensie łatwiejsze, ale też stanowiło próbę ocalenia własnego „ja" wobec ducha kolektywu, który tak silnie naznaczył cały wiek XX. Dziennik jest silną manifestacją pojedynczości, u jego podstaw tkwi przekonanie, iż „ja" jest wartością wyjątkową i źródłem wyjątkowej, autentycznej przy tym wiedzy o świecie. Dlatego Bobkowski, który pisze „Postanowiłem być subiektywny, skrajnie subiektywny", czyni tak wbrew swej epoce.
To, że „Szkice piórkiem" były dziennikiem, nie było więc w wieku XX wyjątkowe. Wyjątkowe było natomiast to, jak tę formę Bobkowski wykorzystał i jak za jej pomocą odczytał wojnę i samego siebie jako tej wojny świadka, uczestnika, ofiarę, ale też – co najbardziej zadziwiające – jej bardzo szczególnego beneficjenta. Bobkowski przeżywał bowiem wojnę jak chyba nikt w literaturze polskiej! „Wstyd mi – pisze 1 września 1941 roku – ale pomimo wszystko, co nas dotąd spotkało, jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśliwy jak przez te lata, nawet te dwa lata wojny. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze".