Podczas szukania spokojnej i ciekawej rozrywki na długie zimowe wieczory trafiłem na książkę z gatunku science-fiction "Kune" pióra Tomasza Hipsza. Nie jest to moja ulubiona tematyka, ale ilustracja i opis przyciągnęły moją uwagę. Dlaczego? Okładka kojarzy się z nowoczesną, cyfrową wersją oka, spoglądającego na czytelnika jak HAL z "Odysei Kosmicznej 2001" oraz kontrastującego z nim, delikatnego zarysu postaci kobiety.
Z opisu wynika, że "Zbliża się czas intensywnego wykorzystania Księżyca i najbliższych okolic naszej planety", ale jednocześnie pojawia się pytanie o uczucia, intymność i naturę ludzką w erze tak dynamicznego postępu technicznego.
Nie byłem pewien, czy spodziewać się "twardego" s-f, czy utworu stawiającego przede wszystkim na akcję i sensację. Okazało się, że ta książka nie jest ani jednym, ani drugim
Mark Novak, czyli główny bohater książki, jest dojrzałym facetem chcącym zostawić za sobą przeszłość. Liczy na to, że ciepła posada w odizolowanej bazie na Księżycu, pomoże mu oderwać się od ziemskich problemów. Zgodnie z oczekiwaniami czytelnika, jego założenia się nie spełniają. Po pierwszych perypetiach związanych ze zmianą otoczenia, zamiast stabilizacji zaczynają się problemy.
Książka została wydana tylko w formie elektronicznej w ramach self-publishingu, więc nie spodziewałem się arcydzieła, a raczej miłego sposobu na wieczorny relaks. Ta forma publikacji wiąże się z wieloma niedogodnościami. Między innymi w wielu fragmentach bardzo doskwiera brak korekty językowej.