Na czym polega patent Luca Bessona, reżysera i producenta najbardziej kasowych filmów w Europie? Nie tylko najlepszego autora filmów sensacyjnych po tej stronie Atlantyku („Leon zawodowiec", „Nikita", „Piąty element"), ale także pomysłodawcy i scenarzysty hitowych cyklów, takich jak „Taxi" (cztery części) czy „Transporter" (trzy). Otóż Besson wymyślił, że będzie robił amerykańskie kino w Europie, wykorzystując sprawdzone w Hollywood konwencje, a także fakt, że na Starym Kontynencie kręci się po prostu taniej. Po czym będzie je sprzedawał na całym świecie, również w Ameryce, trochę jak twórca spaghetti westernów Sergio Leone.
Zresztą obaj, by sobie ułatwić osiągnięcie tego celu, angażowali amerykańskich aktorów, w tym wielkie gwiazdy. Besson założył w tym celu swoją firmę producencką o wiele mówiącej nazwie Europa Corp, która dziś jest jednym z największych potentatów w branży.
Francuskie przyprawy
A co to ma do literatury? Otóż w pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że podobną drogę obrał mistrz francuskiego kryminału Pierre Lemaitre. W posługiwaniu się wymyśloną i dopracowaną do perfekcji w Stanach konwencją czarnego kryminału osiągnął biegłość, której większość amerykańskich autorów może mu tylko pozazdrościć. Ale największe sukcesy artystyczne, podobnie jak Besson, osiąga dlatego, że jest bardzo francuski. Że owszem, korzysta ze sprawdzonych fabularnych wzorców zza oceanu, ale wyraźnie nawiązuje do klasyki gatunku znad Sekwany. Przede wszystkim do kryminałów Georges'a Simenona o komisarzu Maigret, który dla swoich rodaków (ale także dla Polaków w wieku średnim, bo w PRL-u ceniono francuskie filmy czy seriale) ma zmęczoną twarz Jeana Gabina.
Oczywiście, światowa prasa o Simenonie nie pamięta i Lemaitre nazywany bywa dziś francuskim Stiegiem Larssonem, co z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Poza jednym. Podobnie jak autor trylogii „Millennium" ma teraz szansę na podbicie rynku anglosaskiego. Jego powieść „Alex" została tam świetnie oceniona, choć aż takiego sukcesu jak w ojczyźnie pisarza nie odniosła. Ale wszystko jest jeszcze możliwe, jako że do adaptacji tej książki, uznanej za najlepszy kryminał 2013 roku, przymierza się hollywoodzki weteran James B. Harris (scenarzysta znany ze współpracy z Kubrickiem, a także reżyser i producent).
Jeśli film odniesie sukces, Lemaitre ma szansę na karierę podobną do Larssona. We Francji osiągnął już chyba wszystko, co możliwe. Dostał w ubiegłym roku Nagrodę Goncourtów. Nie za kryminał, oczywiście, lecz za historyczny fresk „Au revoir la-haut", rozgrywający się między I i II wojną światową. Wszystkie jego książki trafiają natychmiast na listy bestsellerów, osiągając nakłady rzędu 300–400 tysięcy egzemplarzy i dziś jest Lemaitre na najlepszej drodze, by zdetronizować zmagającego się z własnymi słabościami Michela Houellebecqa na pozycji literackiego numeru jeden w kraju. Teraz nadszedł więc czas, by podbić inne rynki. Tłumaczenia sypią się jedno za drugim. Podobnie jak doskonałe recenzje. Jak najbardziej zasłużone, dodajmy dla jasności. Francuski pisarz naprawdę jest mistrzem intrygi. Slogan, który sam ukuł na swój temat, że pisze tylko takie książki, które powinien filmować Alfred Hitchcock, dobrze opisuje jego niezwykłą biegłość w konstruowaniu fabuł.