Od jego śmierci minęło prawie 38 lat, a widzowie wciąż wracają do jego ról. W latach 60. i 70. należał do aktorów najczęściej angażowanych przez reżyserów. Chyba tylko Leon Niemczyk pojawiał się w filmach częściej od niego.
Jego inżynier Mamoń, którego sam w znacznej części wymyślił w „Rejsie" Marka Piwowskiego, stał się postacią kultową. Słynny monolog o polskim filmie jest jego autorstwa, a inne powiedzenie Mamonia: „Mnie się podobają te melodie, które już raz słyszałem", weszło do codziennej polszczyzny.
Legendę Zdzisława Maklakiewicza, który bardzo nie przystawał do szarych realiów PRL, podbudowują niezliczone anegdoty, wspomnienia rozmów, jakie toczył przy knajpianych stolikach w Kamaralnej czy SPATiF-ie. I jego przyjaźń z kamieniarzem, literatem i aktorskim naturszczykiem, Janem Himilsbachem, z którym zagrał w kilku filmach.
Po lekturze książki „Maklak oczami córki" wiemy wszakże, że jest to wiedza niepełna. Autorka przez lata nosiła się z zamiarem napisania o ojcu, wydawało się jej jednak, że jest rzeczą niemożliwą mówienie o kimś, kogo praktycznie się nie znało.
– Zdecydowałam się w końcu – mówi „Rzeczpospolitej" Marta Maklakiewicz – bo pomyślałam, że jest więcej takich dzieci jak ja, które mają żal do ojca za to, że je zostawił. Może w mojej opowieści odnajdą i swój los.