Podobno dobry występ stand-up comedy powinien być bolesny. Zarówno dla komika, jak i widzów. Ból ma wynikać z prawdziwości. Stand-uper z masochistyczną przyjemnością obnaża się przed widzami, a ci w jego słabościach powinni dostrzec odbicie własnych niedoskonałości.
„Wchodzi koń do baru" Dawida Grosmana to powieść, która stanowi zapis takiego bolesnego występu. Ukazała się w polskim przekładzie już dobrych kilka miesięcy temu, ale warto o niej przypomnieć, bo właśnie przyniosła Grosmanowi najbardziej prestiżową nagrodę w karierze – Man Booker Prize dla najlepszej książki zagranicznej przetłumaczonej na angielski w ostatnim roku.
Grosman jest świetnie znany polskim czytelnikom. Przez ostatnią dekadę przetłumaczono osiem książek 63-letniego prozaika. Obok Amosa Oza i Etgara Kereta to najpopularniejszy pisarz z Izraela.
Nagrodzona powieść rozgrywa się w trakcie jednego wieczoru. Przez kilka godzin poznamy życiową historię komika Dowalego Grinsztajna. Stojąc samotnie przed publicznością w prowincjonalnym barze, postanowił zamienić swój występ w psychodramę. Na sali siedzi dawny kolega Dowalego – emerytowany sędzia Awiszaj Lazar. Poznali się w dzieciństwie, chodzili wspólnie do szkoły.
Sędzia nie lubi tego typu rozrywek. W gruncie rzeczy ledwie pamięta Dowalego, ale nie potrafił mu odmówić, kiedy ten go zapraszał. Kiedy Awiszaj orientuje się, że Dowali postanowił przeprowadzić stand-up totalny, nie ma już odwrotu. Podobnie jak i pozostałych widzów na sali trzyma go „pokusa zaglądania w cudze piekło".