Rz: Kontynuuje pan rozpoczętą w „Każdy przyniósł, co miał najlepszego” opowieść o historii Żydów z Gdańska. Czy i tym razem ujawni pan nieznane fakty?
Mieczysław Abramowicz: Na ten temat nie tylko nie napisano wszystkiego, ale w istocie powiedziano bardzo niewiele. Liczne momenty historii Żydów z Gdańska pozostają nieznane. Niemal zupełnie brak literatury poświęconej tzw. kindertransportom, dzięki którym blisko 11 tysięcy żydowskich dzieciaków z terytorium III Rzeszy zostało wywiezionych do Londynu. Ostatni taki transport wyruszył z Berlina 1 września 1939 r., a więc trzy dni przed przystąpieniem Anglii do wojny. Wcześniej z Gdańska wyjechały trzy takie ekspedycje z setką dzieci. Rodzice zostali, aby one mogły ocaleć. Niemal wszyscy krewni zginęli w obozach zagłady i gettach.
Jak pan się o tym dowiedział?
O wielu sprawach usłyszałem jako kustosz Muzeum Opowieści, które działało przy Nadbałtyckim Centrum Kultury. Przychodzili do mnie wtedy różni ludzie i opowiadali swe losy. Na ciekawe informacje natrafiłem też w bibliotece miejskiej, wertując stare numery dzienników. Potem, w Londynie, poznałem uczestników kindertransportu. W tym tygodniu wracam do Anglii na kolejne spotkanie ze świadkami tamtych wydarzeń, tym razem w towarzystwie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Liczę, że rozmowy w Londynie odkryją nową kartę historii Gdańska.
Czy za granicą dawni uczestnicy kindertransportów utrzymywali ze sobą kontakt?