Maria Iwaszkiewicz mówiła m.in.: „Ojcu po wojnie w pierwszym rzędzie nie chodziło o to, by mieć wpływ na politykę kulturalną, ale o to, by te piętnaście pań mających jak Janina Porazińska lat dwieście mogło za 10 złotych zjeść obiad w stołówce ZLP”.
Puk, puk... Janina Porazińska, ledwie o sześć lat starsza od Jarosława Iwaszkiewicza, miała po wojnie pod sześćdziesiątkę; inna wybitna pani, Hanna Januszewska, miała lat mniej niż 50, natomiast autorka niezapomnianych „Przygód krasnala Hałabały” Lucyna Krzemieniecka tylko 40. Dzisiaj panie w tym wieku chodzą w spódniczkach mini i w ogóle są bardzo młodzieżowe.
Janina Porazińska nigdy nie jadała w stołówce ZLP. Może nie lubiła tłoku i czekania, a może nie chciała chodzić tam i z powrotem po niewygodnych schodach na trzecie piętro w Domu Literatury, gdzie mieszkała w latach powojennych. Popularna wśród czytelników już przed wojną, nie cierpiała niedostatku i miała dobrą pomoc domową. Popularność jej była taka, że razu pewnego trafił na Krakowskie Przedmieście list zaadresowany: „Janina Porazińska, Warszawa, tam gdzie król Zygmunt zagląda do okien”. Autorka „W wojtusiowej izbie” pomagała krewnym, znajomym i nieznajomym dzieciom, i nie zalegała ze składkami w ZLP.
Była zdecydowana i niezależna, osobna. Cenzura zakwestionowała tytuł jej powieści o Janie Kochanowskim, której byłam redaktorką. „Kto mi dał skrzydła – co to za dziwny tytuł?” – interesował się cenzor na Mysiej. Słusznie podejrzewał, że jest to cytat z jakiejś świętej księgi. To, że psalm przetłumaczył sam mistrz z Czarnolasu, nie miało dla cenzora znaczenia. Zażądano zmiany tytułu, ale Janina Porazińska pozostała nieugięta. Ostatecznie jakoś udało się sprawę załagodzić i pierwotny tytuł pozostał. „Rzecz o Janie Kochanowskim” była potem lekturą szkolną dla klasy VII i miała mnóstwo wydań.
Janina Porazińska wysoko ceniła polską twórczość ludową i była jej znawczynią. Ślady tego pozostały m.in. choćby w wierszach z tomu „Jaś i Kasia” (w 1946 roku wydanie piąte!), „W Wojtusiowej izbie” (1946, wydanie szóste!), w zbiorach polskich baśni „Za górami, za lasami” (1952) i „Za trzydziewiątą rzeką” (1955), a także legend „Starodzieje” (1962). Kto z nas nie zna choćby piosenki „Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga”! Niewiele jednak osób wie, że słowa te napisała Janina Porazińska. „Wojtusiowa izba” stała się bowiem własnością powszechną, jak gdyby wróciła do polskiej literatury ludowej. Z bogatej twórczości Janiny Porazińskiej warto jeszcze przypomnieć autobiograficzną gawędę o dzieciństwie „I w sto koni nie dogoni” (1961) oraz uroczą prozę „Pamiętnik Czarnego Noska” (1964). Zabawnego futrzanego misia wykonał specjalnie do tej książki Adam Kilian. W dobie rozmaitych straszydełek obcego pochodzenia łza się w oku kręci na to wspomnienie.