„Strach”, czyli propagandowy akt oskarżenia zamiast historii

To nie dzieło historyka czy nawet politycznego publicysty. To oskarżenie oparte na znanych już dokumentach, które zaszkodzi pojednaniu Polaków i Żydów

Aktualizacja: 18.01.2008 14:59 Publikacja: 11.01.2008 05:18

„Strach”, czyli propagandowy akt oskarżenia zamiast historii

Foto: Rzeczpospolita

Jan T. Gross, zachęcony komercyjnym sukcesem „Sąsiadów” nie tylko powtórzył wszystkie zawarte w poprzedniej książce błędy. Tym razem nie starał się o poszukanie nieznanych dotąd spraw. Zamiast tego przygotował na podstawie dostępnych i dawno przebadanych dokumentów wielki akt oskarżenia przeciwko Polakom, który ma niewiele wspólnego z rzetelnymi badaniami historycznymi czy nawet publicystyką historyczną.

Z nowej książki Grossa z trudem można wyczytać, że II wojna światowa była czymś więcej niż tylko rozprawą z Żydami. Ofiary polskie, jeśli są w ogóle wspominane, to głównie po to, by podkreślić, że przecenia się ich znaczenie. Albo by wskazać, że ich wyliczanie służy budowaniu niesprawiedliwej martyrologii. Informacje o niebezpieczeństwach ze strony hitlerowców, na jakie narażali się Polacy ratujący Żydów, także nie są specjalnie rozbudowane. Nieuważny czytelnik mógłby nawet wywnioskować, że najgroźniejsi dla Żydów byli Polacy, a Niemcy co najwyżej im od czasu do czasu pomagali.

Amerykańsko-polski historyk pokazuje w „Strachu”, że nie jest w stanie krytycznie przebadać dokumentów i świadectw, jakimi się posługuje. Pamięć ofiar (ewentualnie osób je ratujących) jest dla niego tak nienaruszalna, że nie próbuje nawet jej weryfikować na podstawie innych źródeł. Sprawia to, że oceny i odczucia osób uczestniczących jako ofiary w wydarzeniach opisywanych przez Grossa także są powtarzane bez jakiejkolwiek, choćby najsłabszej, próby oceny czy weryfikacji. Nie są więc osadzone w jakimkolwiek kontekście historycznym.

Nie istnieje również w tej książce choćby próba analizy nie zawsze prostych relacji polsko-żydowskich przed i w trakcie II wojny światowej. Rzetelny opis historii tych relacji w II RP zastępuje stwierdzenie, że Żydzi byli zawsze elementem państwowotwórczym, a katoendecy, dla odmiany, żywiołem niszczącym państwo. I wreszcie całkowicie zaskakujący brak choćby wzmianki o tym, że na początku komunizmu w Polsce (czyli w okresie, który m.in. opisuje Gross) mordowani byli nie tylko Żydzi, ale i Polacy, Rosjanie, Niemcy, Białorusini czy Ukraińcy. A sprawcami bywali i Polacy, i Żydzi, i Niemcy czy Ukraińcy. Wzmianki o wojennym zezwierzęceniu, upadku wartości nie przechodzą autorowi „Strachu” przez gardło.

Jest za to u Grossa czysty moralizm pozbawiony choćby minimalnej próby zrozumienia tego, co się wówczas wydarzyło. Być może wynika on z przekonania wielu badaczy Holokaustu, że jakiekolwiek zrozumienie oznacza usprawiedliwienie.

W efekcie zamiast pracy naukowej otrzymujemy moralizatorską rozprawkę napisaną z perspektywy pracownika amerykańskich uniwersytetów z początku XXI wieku. Niemal każdą historię (nawet taką, w której bohaterstwo niemal pół na pół mieszało się z tchórzostwem) kończy Gross stwierdzeniem: „a nam pozostaje pytanie, jak to było możliwe”. Nie byłoby potrzeby zadawania go, gdyby autor rzetelnie wypełnił swoje zadanie. Ale przecież nie o historię mu chodziło, lecz właśnie o powtarzanie wspomnianej kwestii.

Pytanie, „jak było to możliwe”, jest więc podstawą wielkiego aktu oskarżenia, jakim ma być książka Grossa. Jej celem nie jest opisanie rzeczywistości dotąd w Polsce nieznanej, bo wszystkie przytaczane przez autora fakty są od lat obecne nie tylko w książkach historycznych, ale i w debacie publicznej. Pogrom kielecki został już opisany o wiele dokładniej, niż był to w stanie zrobić Gross, postawa (nie zawsze doskonała) Kościoła także.

Nie inaczej było z opisami powitań, jakie gotowali nowi mieszkańcy Żydom powracającym z obozów lub wygnania. Wszystko to już było, tyle że zdaniem autora „Strachu” za mało ostro, zbyt słabo i bez odpowiedniego zadęcia prokuratorskiego. Zdecydował się zatem powtórzyć wszystko jeszcze raz, by wreszcie oskarżenie zabrzmiało donośnie.

Zarzuty formułowane przez autora „Strachu” mają zresztą całkiem współczesnego adresata. Jego książka ma być bowiem nie tylko potępieniem antysemityzmu Polaków, ale również katoendecji, która pozostaje głównym wrogiem Grossa. To ona (w osobach kilku polityków, ale także historyków krytycznych wobec tez zawartych w „Sąsiadach”) odpowiedzialna jest według niego za całe zło obecne w Polsce. Ona odpowiada za niechęć do ekspiacji, za wrogość wobec Żydów, a nawet za słabość państwa. I jej potępienie i wyrzucenie na śmietnik historii powinno się stać także jednym z elementów świadomej lektury tej książki.

Sensowna próba zrozumienia (także opartego na warsztacie socjologa) fenomenu prześladowania Żydów po II wojnie światowej mogłaby być sporym wydarzeniem i pasjonującą publikacją. Niestety, książka Grossa nie spełnia pokładanych w niej nadziei. To praca propagandowa, która raczej zaszkodzi, niż pomoże, w trudnym procesie budowania wspólnej (na ile to możliwe) wizji historii Polaków i Żydów. Pamięć zawsze pozostanie subiektywna.

J.T. Gross, Strach. Antysemityzm, w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści, IW Znak, Kraków 2008

Jan T. Gross, zachęcony komercyjnym sukcesem „Sąsiadów” nie tylko powtórzył wszystkie zawarte w poprzedniej książce błędy. Tym razem nie starał się o poszukanie nieznanych dotąd spraw. Zamiast tego przygotował na podstawie dostępnych i dawno przebadanych dokumentów wielki akt oskarżenia przeciwko Polakom, który ma niewiele wspólnego z rzetelnymi badaniami historycznymi czy nawet publicystyką historyczną.

Z nowej książki Grossa z trudem można wyczytać, że II wojna światowa była czymś więcej niż tylko rozprawą z Żydami. Ofiary polskie, jeśli są w ogóle wspominane, to głównie po to, by podkreślić, że przecenia się ich znaczenie. Albo by wskazać, że ich wyliczanie służy budowaniu niesprawiedliwej martyrologii. Informacje o niebezpieczeństwach ze strony hitlerowców, na jakie narażali się Polacy ratujący Żydów, także nie są specjalnie rozbudowane. Nieuważny czytelnik mógłby nawet wywnioskować, że najgroźniejsi dla Żydów byli Polacy, a Niemcy co najwyżej im od czasu do czasu pomagali.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski