Pamiętacie Lizę Minelli jako Sally Bowles, entuzjastkę „boskiej dekadencji”? Jej zachwyt dla obyczajowego luzu podzielał Christopher Isherwood, autor „Pożegnania z Berlinem” (pierwsza polska edycja – rok 1992; wkrótce wznowienie) – powieści, na kanwie której nakręcony został „Kabaret”.
W słynnym filmie Boba Fosse’a główną męską rolę zagrał Michael York, fizycznie zdumiewająco podobny do pisarza. Cały czas wyobrażałam sobie tego aktora, czytając powieść „Pan Norris się przesiada”.
Po polsku rzecz pojawia się z ponad 70-letnim poślizgiem – napisana na początku lat 30., ukazała się w 1935 r. Zainagurowała cykl opowiadań zebranych w tomie „The Berlin Stories”. To pamiętnik brytyjskiego pisarza, tylko miejscami zaszyfrowany i ubarwiony. Autor występuje w nim pod własnym, choć niepełnym imieniem i nazwiskiem – co dodaje dziełu pikanterii. Od „Pana Norrisa” zaczynają się przygody angielskiego dżentelmena w stolicy Republiki Weimarskiej.
Ma dwadzieścia kilka lat, dobre pochodzenie oraz pustą kasę. Do Berlina udaje się rzekomo w celach zarobkowych – będzie udzielał lekcji angielskiego. W istocie kuszą go obietnice gejowskich rozkoszy.
Niemal dwukrotnie starszego rodaka, także przedstawiciela klasy wyższej i obieżyświata, poznaje w pociągu na obczyznę.