Esej, jako gatunek mózgowy, w Polsce nie jest ceniony i dlatego Polska wydała jak dotąd tylko trzech eseistów: Jerzego Stempowskiego (Pawła Hostowca), Stanisława Cata-Mackiewicza i Włodzimierza Paźniewskiego. Oczywiście i innym pisarzom zdarzały się udane eseje, ale mam na myśli autorów, dla których esej jest/był podstawowym gatunkiem literackim.
Przez wiele lat lekturę „Twórczości” zaczynałem od wertowania umieszczonego na końcu pisma działu „Noty”, czy nie ma tam krótkiego tekstu podpisanego Włodzimierz Paźniewski, który mógł się zaczynać na przykład tak: „Przeszłość, ogromniejąc w oczach, weszła w wiek dwudziesty, lekko podpierając się laseczką należącą niegdyś do Mozarta” albo „Mit dalekiej podróży potajemnie wszedł na pokład holenderskiego galeonu w porcie amsterdamskim, skąd żaglowiec miał popłynąć do Batawii, pod dowództwem rudowłosego kapitana po ładunek pieprzu, goździków i gałki muszkatołowej”. Po doczytaniu tekstu do końca wracałem na początek pisma.
Paźniewski wydał też kilka tomików poezji i twórczość tę kojarzono z nurtem lingwistycznym, z czego w prozie zostało pomieszanie języka z rzeczywistością – na równych prawach, tzn. język mógł być bohaterem utworu, a nie tylko tworzywem. Widzimy to w powyższych cytatach: pojęcia, czyli twory językowe, traktowane są jako podmioty działające, twory fizyczne, rzeczywiste. Nie tylko pojęcia, ale również uczucia, emocje, przelotne stany, zjawiska pogodowe, jak upał, który u Paźniewskiego przechadza się po ulicach.
Dlatego jest to pisarstwo jaskrawo, demonstracyjnie rzeczownikowe. Tutaj należy się wyjaśnienie. Europa, według Paźniewskiego, rozbita jest na dwie gubernie. „Zachodnią część kontynentu opanował rzeczownik, stąd pęd do skrótowości i unikanie elokwencji, którą często utożsamia się z bałaganem myśli i brakiem powściągliwości. (...) W literaturze strefy rzeczownika dłuższe opowiadanie z powodzeniem zastępuje coraz częściej powieść, bo lakoniczność jest siostrą błyskotliwości”.
„W odróżnieniu od zachodniej części kontynentu, środkowa i wschodnia Europa zamieniła się w gigantyczną gubernię przymiotnika, gdzie sponiewierany rzeczownik pozostaje w niełasce (...) skoro w tej dziwnej zonie reglamentuje się fakty, za to ulega pokusie narzucania odbiorcy ich gotowej interpretacji”.