60 000 kart, 6500 listów, 5000 rysunków

W grudniu udostępnienie Archiwum Zbigniewa Herberta

Publikacja: 25.07.2008 11:25

60 000 kart, 6500 listów, 5000 rysunków

Foto: Rzeczpospolita

Kustoszem Archiwum Zbigniewa Herberta jest Henryk Citko. Od 15 stycznia zeszłego roku zajmuje się Archiwum jako etatowy pracownik Zakładu Rękopisów Biblioteki Narodowej. Ale swoją przygodę – jak mówi – ze spuścizną po autorze „Pana Cogito” rozpoczął w sierpniu 2000 roku. Od wyłuskania z ogromnego zbioru, na potrzeby wydawnicze „Zeszytów Literackich”, wszystkich listów Henryka Elzenberga.

– Tę pracę wykonał właściwie za mnie sam Herbert – mówi Henryk Citko. – W sławnej, zielonej, dziś już wyblakłej teczce zatytułowanej „Mój Mistrz” przechowywał rękopisy i małe broszurki Elzenberga. Książki miały inne miejsce. W tej teczce był prawie komplet, tylko dwie kartki znalazłem w innych kopertach. Same listy zajmują sześć półek w pomieszczeniu Pałacu Rzeczypospolitej na placu Krasińskich, gdzie znalazło tymczasową przystań Archiwum Herberta. Listów jest 6,5 tys. od ponad 1,4 tys. osób i instytucji. Jak pisał 19 grudnia 1990 roku Herbert do swego przyjaciela Aleksandra Schenkera, dają one „... dość dokładny wgląd w życie zmagającego się z losem literata z tzw. Wschodniej Europy bez intymności, ale za to znajdą się tam listy do instytucji, wydawców, tłumaczy, które mogą zobrazować nie tylko tzw. walkę o byt, ale także cały splot warunków politycznych, socjologicznych, obyczajowych etc.”. Tu należy zauważyć, że opublikowana już została korespondencja Zbigniewa Herberta z Magdaleną i Zbigniewem Czajkowskimi, Henrykiem Elzenbergiem, Jerzym Zawieyskim, Jerzym Turowiczem, Stanisławem Barańczakiem i Czesławem Miłoszem.

Poeta skrupulatnie gromadził dokumenty: i te, które wychodziły spod jego pióra, i te nadsyłane od jakże licznych korespondentów. Szacuje się, że całość spuścizny po Zbigniewie Herbercie liczy ponad 60 tys. kart.– Mamy do czynienia z porządkiem i brakiem porządku – twierdzi Henryk Citko. – Moim zadaniem i celem było uporządkowanie archiwum poety, tak jednak, by nie naruszyć jego logiki, zasad wprowadzonych przez samego Herberta. Kiedy, na przykład, planował napisać szkic o jednorożcu, wielu znajomych przysyłało mu kartki z jednorożcem, które gromadził oddzielnie. Są wśród nich kartki od Karla Dedeciusa, których nie mogłem wyjąć z tego zbioru i przenieść do innych materiałów związanych z osobą tłumacza Herberta na niemiecki i popularyzatora jego twórczości za granicą. Z drugiej strony, wiele dokumentów znajdowało się w zgoła nieoczekiwanych miejscach, poukładane w teczuszki, koperty, zaklejone, związane sznureczkiem czy wstążeczką. Nie zawsze potrafiłem dociec, dlaczego konkretny rękopis znalazł miejsce tu, a nie gdzie indziej.

Archiwum obejmuje materiały z całego okresu aktywności literackiej Zbigniewa Herberta, czyli z lat 1948 – 1998. Nieliczne są dokumenty wcześniejsze. Ważna część archiwum to wersje przekładów utworów poety na francuski, angielski i niemiecki oraz dokonane przez Herberta przekłady utworów pisarzy francusko- i niemieckojęzycznych. Znajdują się tutaj również jego notatki do wykładów, które miał w USA na początku lat 70., dyplomy nagród literackich, kolekcja wycinków prasowych w kilku językach, fotografie i zbiór dokumentów osobistych.

Praca Henryka Citki nad archiwum Zbigniewa Herberta trwała w istocie nieprzerwanie, wyłączywszy rok 2004, gdy wstrzymane zostały działania archiwizacyjne w związku z zawirowaniami wokół miejsca docelowego złożenia zbiorów. Jak pamiętamy, zaistniała wtedy realna możliwość przeniesienia ich do Stanów Zjednoczonych, gdzie znalazłyby się w Beinecke Library. Poza tym okresem jednak Henryk Citko regularnie raz w tygodniu przychodził do wdowy po poecie Katarzyny Herbertowej i porządkował archiwum. Ponieważ w mieszkaniu nie było warunków, by ustawić dodatkowe półki, materiały trafiły do wielkich szarych pudeł, które jeszcze teraz zobaczyć można w Pałacu Rzeczypospolitej. Tam też przez pewien czas spoczywało 290 szkicowników Zbigniewa Herberta z około 5 tys. szkiców wykonanych przez niego ołówkiem, długopisem i flamastrem, szczególnie podczas jego podróży zagranicznych.

– On był absolutnym przeciwieństwem typowego podróżnika z aparatem fotograficznym, utrwalającego na zdjęciach to, co zobaczył – opowiada Henryk Citko. – Dla zatrzymania w pamięci zwiedzanych miejsc i dzieł sztuki robił liczne rysunki. W Polsce korzystał ze zwykłych bloków technicznych, za granicą kupował już drogie, specjalistyczne bloki z kartami do rysowania. Był zafascynowany długopisem, z którym zetknął się, gdy go jeszcze w Polsce nie znano. I pozostał mu wierny.

Pierwsze redakcje utworów poetyckich znajdują się w często opatrzonych datami notesach. Tych notesów jest w sumie około dwustu. Dalszą pracę nad wierszami prowadził poeta już na czystych kartach papieru. Zachowały się rękopisy i maszynopisy z odręcznymi korektami zdecydowanej większości opublikowanych utworów poetyckich. Wśród 3 tys. kart rękopisów i maszynopisów są m.in. autografy „Potęgi smaku”, „Przesłania Pana Cogito”, „Raportu z oblężonego miasta”. Tutaj też są inedita, w tym utwory młodzieńcze.

W archiwum znajdują się kompletne wersje rękopiśmienne i maszynopisowe twórczości eseistycznej Zbigniewa Herberta, znanej ze zbiorów „Barbarzyńca w ogrodzie”, „Martwa natura z wędzidłem”, „Labirynt nad morzem” i „Król mrówek”. Zachowały się różnorodne materiały warsztatowe, bruliony i warianty utworów. Podobnie dzieje się z dramatami, jak również z nieliczną i szybko poniechaną przez poetę twórczością prozatorską (niepublikowane opowiadania) i znajdującą się jakby na przeciwległym biegunie bogatą twórczością publicystyczną (wydaną pośmiertnie w tomie „Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948 – 1998”). Ta ostatnia kolekcja liczy około 10 tys. kart.

Co się działo ze zbiorami, odkąd przeniesione zostały do Biblioteki Narodowej? Otóż po dezynfekcji i wstępnym przeglądzie konserwatorskim wszystkie dokumenty zostały umieszczone w ochronnych opakowaniach bibliotecznych. Równocześnie były porządkowane, opisywane i inwentaryzowane.

– Właśnie dobiegają końca prace nad „Inwentarzem Archiwum Zbigniewa Herberta” – mówi Henryk Citko – który ukaże się drukiem na początku grudnia tego roku. Będzie on także dostępny w wersji elektronicznej na stronie internetowej Biblioteki Narodowej.

Również w grudniu rozpocznie się udostępnianie pierwszych partii archiwaliów. Udostępniane będą tylko kopie cyfrowe, a oryginały okazywane do wglądu jedynie wydawcom i badaczom. Zaczęto też digitalizację zbiorów.

– W pierwszej kolejności planowane jest wykonanie wersji cyfrowej stron notatników i szkicowników Zbigniewa Herberta oraz ogłoszonej już korespondencji – wylicza Henryk Citko. – Kopie cyfrowe dostępne będą na stanowiskach komputerowych w Bibliotece Narodowej w alei Niepodległości.

Szczegółowe opracowanie i dalsza digitalizacja archiwum potrwa kilka lat. Planuje się wydanie kilku tomów katalogu, w tym ilustrowanego katalogu rysunków.

Henryk Citko, kustosz Archiwum Zbigniewa Herberta, i Maria Wrede, kierownik Zakładu Rękopisów Biblioteki Narodowej, apelują przy okazji o dalsze przekazywanie Bibliotece Narodowej herbertianów. W ciągu ostatniego roku od kilku przyjaciół poety, a także spadkobierców nieżyjących już przyjaciół, pozyskano jego listy oraz dokumenty z nim związane.

Chcę jeszcze od Henryka Citki dowiedzieć się jednego: jak wiadomo, Zbigniew Herbert nieczęsto udzielał wywiadów. Czy za granicą bardziej był skłonny do spotkań z dziennikarzami?

– Rzeczywiście, nie było tych wywiadów wiele – mówi Henryk Citko. – W Archiwum znajdziemy ich dwadzieścia, ale – to temat dla badaczy – nie mamy zapisów audycji, w jakich brał udział w latach 60. i 70. w krajach niemieckojęzycznych, zwłaszcza w Austrii. Mniej więcej w połowie lat 60. Karl Dedecius wprowadził go do literatury światowej, w której Herbert zajął miejsce bardzo szczególne i poważne. Starania wydawnictwa Suhrkamp Verlag i, osobiście, Siegfrieda Ulselda doprowadziły do przyznania Herbertowi 2 października 1965 roku we Wiedniu International Nikolaus Lenau Preis. Po latach w wydanym w Polsce w latach 80. „Who is who” można było wyczytać, że poeta jest laureatem Nagrody... Lenina.

– Niemożliwe!

Kustoszem Archiwum Zbigniewa Herberta jest Henryk Citko. Od 15 stycznia zeszłego roku zajmuje się Archiwum jako etatowy pracownik Zakładu Rękopisów Biblioteki Narodowej. Ale swoją przygodę – jak mówi – ze spuścizną po autorze „Pana Cogito” rozpoczął w sierpniu 2000 roku. Od wyłuskania z ogromnego zbioru, na potrzeby wydawnicze „Zeszytów Literackich”, wszystkich listów Henryka Elzenberga.

– Tę pracę wykonał właściwie za mnie sam Herbert – mówi Henryk Citko. – W sławnej, zielonej, dziś już wyblakłej teczce zatytułowanej „Mój Mistrz” przechowywał rękopisy i małe broszurki Elzenberga. Książki miały inne miejsce. W tej teczce był prawie komplet, tylko dwie kartki znalazłem w innych kopertach. Same listy zajmują sześć półek w pomieszczeniu Pałacu Rzeczypospolitej na placu Krasińskich, gdzie znalazło tymczasową przystań Archiwum Herberta. Listów jest 6,5 tys. od ponad 1,4 tys. osób i instytucji. Jak pisał 19 grudnia 1990 roku Herbert do swego przyjaciela Aleksandra Schenkera, dają one „... dość dokładny wgląd w życie zmagającego się z losem literata z tzw. Wschodniej Europy bez intymności, ale za to znajdą się tam listy do instytucji, wydawców, tłumaczy, które mogą zobrazować nie tylko tzw. walkę o byt, ale także cały splot warunków politycznych, socjologicznych, obyczajowych etc.”. Tu należy zauważyć, że opublikowana już została korespondencja Zbigniewa Herberta z Magdaleną i Zbigniewem Czajkowskimi, Henrykiem Elzenbergiem, Jerzym Zawieyskim, Jerzym Turowiczem, Stanisławem Barańczakiem i Czesławem Miłoszem.

Pozostało 81% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski