Na razie kończę i gorąco całuję ręce Matuli i Tatusia i życzę zdrowia, słonecznej pogody (wewnętrznej i zewnętrznej)
wasz
kochający syn
Zbigniew
[ul][li]**[/li][/ul]Kochanej Mamusi
z okazji Jej Święta
najlepsze życzenia zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia oraz wszystkie kwiaty Anglii
przesyła
Benek
[srodtytul]Zbigniew Herbert do Rodziców, Londyn, 4 IX 1963[/srodtytul]
Najlepsze życzenia kochanej Matuli w Dniu Jej Święta zasyła Jej królewska Wysokość Elżbieta II i syn Benek
Całuję gorąco Tatusia i dziękuję za list. Czuję się bardzo dobrze. Dziś składam w Home Office podanie o przedłużenie pobytu w Anglii. Może się uda.
Całuję ręce Matuli i Tatusia
wasz
Zbigniew
[srodtytul]Bolesław i Maria Herbertowie do syna, Sopot, 14 IX 1963[/srodtytul]
[i][Bolesław Herbert:]Spt 14/IX 63[/i]
Kochany Zbysieńku –List Twój z daty 1/9 nadany 2/9 otrzymaliśmy 9/9. Zgniewało mnie, że ten list doręczony raniutko wręczono mi dopiero w czasie obiadu, bo nie chciano mnie budzić z rzekomego snu. Zarządziłem bezzwłoczne doręczanie bez względu na wzgląd, gdyż nawet gdybym leżał na uroczystym podwyższeniu w otoczeniu jarzących świec – na słowa „list od Zbyszka” otworzyłbym oczy, przeczytał i z powrotem wrócił do roli nieboszczyka.
Nie wiem, czemu to przypisać, ale piszesz jakoś inaczej niż dotąd, tak właśnie jak pragnęliśmy, aby wiedzieć, jak tam żyjesz i aby myślami móc być z Tobą. Bardzo Ci za to jesteśmy wdzięczni.
Od ostatnich wiadomości lekkim niepokojem przejął mnie Twój projektowany występ przed radiem. Przy całej ostrożności zawsze to grozi jakimś nieprzewidywanym narażeniem się czymś lub komuś. O, milczenie – jesteś złotem.
Wymiana n/[naszej] korespondencji trwa przypuszczalnie tak długo, bo nie ta sama odległość i droga między Sopotem a Londynem i Londynem a Sopotem, a może pewien wpływ na to mają Twoje zmiany adresu „Czajkowski – Alvarez” [ix]. Adresuję zawsze wg adresu na odwrocie listu i pamiętam, że pod tym ostatnim wysłałem i kartkę, i list z odpisem „recenzji” o „Ogrodzie barbarzyńcy” w „Tryb[unie] Ludu”. Myślę, że ten list dostałeś i – ubawiłeś się.
Cóż Ci donieść z domu?
Zdrowie mamusi poprawia się powoli, coraz częściej mówi o tym, że przepędzi tę małpę Przesmycką [x].
Halinka rozmawiała o mnie z prof. W[esołowskim] i zapowiedziała relację pisemną, której niecierpliwie oczekujemy ja i mój Wróbel. Naturalnie prof. chce mię widzieć, co by, jak sądzę, nie obeszło się bez pozostawania pod kliniczną obserwacją. A to wobec Waszej nieobecności w kraju – niemożliwe, nie na moje nerwy i przyzwyczajenia, narzekasz na angielską pogodę, ale wiesz, że ja tej naszej nadmorskiej mam powyżej uszu i rad bym stąd uciec – tylko nie wiem jakim sposobem i – dokąd. Za mało, o wiele za mało tu słońca i ciepła, jak na moje stare gnaty. Nazbyt szaro, wietrzno i mokro. Kończę – Matula zastrzegła sobie dużo wolnego miejsca dla siebie.
Kończąc, wyrażam nadzieję, że z wizą angielską nie będziesz miał żadnych kłopotów zwłaszcza jeśli zechcesz powołać się na pokrewieństwo z Edwardem Herbertem of Cherbury (1583 – 1648) autorem „De veritute” i „De religione laici”, a w dodatku ang[ielskim] baronem i prekursorem deizmu [xi].
Mam również nadzieję, że przy dostatecznym wysiłku i zabiegach uda Ci się zrealizować bodaj część „szerokich planów”.
Tymczasem bądź łaskaw wyrazić nasze serdeczne dzięki i pozdrowienia pp. [państwu] Czajkowskim i przyjąć ode mnie gorące życzenia owocnego pobytu za granicą.
Całuję Cię długo i gorąco, ściskam ile mocy
Twój
Tatuś
[i][Maria Herbert:][/i]
Kochany Mój Benku
Serdecznie dziękuję za życzenia. Za wszystkie kwiaty Anglii i za życzenia od Jej król[ewskiej] Wysokości Elżbiety II. Jestem dumna, ha, ha. U nas bez zmian: Tatuś niestety ciągle skarży się na bóle, jak dotąd lekarze są bezradni, a ja w rozpaczy. Halinka wyjechała w sobotę14/9. Biedne dzieci umieściła u Irki [Orłożeńskiej] w Radości, a ja jestem niepocieszona, że nie mogłam Jej pomóc. Pogoda u nas b[ardzo] piękna. Dziś gazety doniosły o podwyżce cen nabiału, wódek i win i zapałek, które będą kosztowały o 100% [więcej] (te ostatnie). Najder [xii] był u nas znowu z końcem sierpnia, jak zabierał syna i żonę z Juraty. Jest przemiłym człowiekiem.Przesyłam Ci b[ardzo] serdeczne pozdrowienia od Cioci Pitusi [xiii] i od Trzcinieckich [xiv].
Ściskam i całuję czule, kochająca Cię
Matula
PS List ten wysyłam o 2 dni później, za co dostałam burę od Ojca. Wybacz, dlatego tak chaotycznie piszę w pośpiechu.
[i][i] Herbert otrzymał stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki i po dopełnieniu licznych formalności wyjechał na Zachód w maju 1958 r. [ii] Maria Herbert wyjechała wtedy do Wiednia na zaproszenie Romana Herberta, kuzyna Bolesława Herberta.
[iii] Pamiętnik Andrzeja Wierzbickiego, „Żywy lewiatan”, wydany w 1958 r., zebrał pochlebne recenzje w kraju i za granicą. Andrzej Wierzbicki (1877 – 1961), ekonomista, mąż stanu. Od 1913 r. członek Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, w 1918 r. pełnił funkcję ministra gospodarki i handlu, później dwukrotnie poseł na Sejm II RP.
[iv] Chodzi o „Traktat o dobrej robocie” Tadeusza Kotarbińskiego (Łódź 1955, wznowienie 1958).
[v] W Kielcach w latach 1952 – 1958 w Teatrze im. Żeromskiego pracowali Tadeusz i Irena Byrscy, aktorzy i reżyserzy. We wrześniu 1958 wystawiono tam „Drugi pokój” w reżyserii Ireny Byrskiej.
[vi] Magdalena i Zbigniew Czajkowscy, przyjaciele Herberta.
[vii] W „Hudson Review” 1963, nr 19, ukazały się wiersze Herberta w tłumaczeniu Petera Dale’a Scotta.
[viii] „The Polish Review” 1963, nr 2, opublikowało wiersze Herberta przełożone na angielski przez Magdalenę Czajkowską.
[ix] Herbert w czasie pobytu w Anglii mieszkał również w domu Alfreda Alvareza, którego poznał w 1961 r. w Warszawie. Alvarez, pisarz, krytyk literacki, dziennikarz BBC, napisał przedmowę do wyboru wierszy Herberta „Selected Poems”, przeł. Cz. Miłosz, P. Dale Scott, Harmondsworth 1968.
[x] Chodzi o pomoc domową, niezbyt lubianą przez Marię Herbert.
[xi] Edward Herbert of Cherbury (1586 – 1948), filozof, historyk, twórca doktryny o naturze prawdy, prekursor deizmu. Starszy brat poety George’a Herberta. Stwierdzenie o pokrewieństwie jest żartem.
[xii] Herbert przyjaźnił się ze Zdzisławem Najderem od lat 50.
[xiii] Ciocią Pitusią nazywano Krystynę Suchańską, siostrę Marii Herbert.
[xiv] Alina i Jan Trzcinieccy. Jan Trzciniecki, kuzyn Bolesława Herberta, był nauczycielem w polskim gimnazjum w Gdańsku przed wojną i kontynuował tę pracę po wojnie. [/i]