Żyję skromnie, gospodaruję swym czasem mądrze

Korespondencja Zbigniewa, Bolesława i Marii Herbertów

Publikacja: 07.11.2008 08:13

Zbigniew Herbert

Zbigniew Herbert

Foto: Rzeczpospolita

Red

[srodtytul]Zbigniew Herbert do ojca, Warszawa, 5 V 1958[/srodtytul]

Kochany Tatusiu,

bardzo dziękuję za przesłane książki i śliczny notesik do zapisków w podróży. Wczoraj dostałem paszport, a ponieważ muszę mieć aż 5 wiz, potrwa to jeszcze kilka dni, zanim wyjadę [i].

Mamę wsadziłem do pociągu [ii]. W piątek o 22.53 odjechała nasza staruszka – jak mi się w tajemnicy zwierzała – bez wielkiej ochoty. O, kobieca konsekwencjo!

Przesyłam Tacie b[ardzo] interesujący pamiętnik Wierzbickiego [iii] – jako prezent imieninowy, przedwczesny oraz „Traktat” [iv] wycyganiony od znajomej kobiety, [może] go Tatuś na wakacje mieć u siebie. Niestety, zwrócić trzeba będzie.

Niedawno byłem w Kielcach [v] i jeszcze raz będę tam przed wyjazdem. Przed wakacjami idzie mój przekład: „Drugi pokój”.

Po wakacjach „Jaskinia filozofów”. Szkoda, że tego nie będę oglądał.

Poza tym jeszcze 150 spraw, sprawunków i sprawuneczków, więc wiję się jak w ukropie, choć zimno u nas sakramenckie.

Bardzo gorąco całuję Tatusia

kochający syn

Zbigniew

[srodtytul]Bolesław Herbert do syna, Sopot, 6 V 1958[/srodtytul]

Spt 6 V 58

Kochany Zbyszku

Bardzo serdecznie dziękuję za cenny prezent, który dla emeryta może się okazać doskonałą kanwą dla snucia wspominek z odległych lat.

Cieszę się również, że Ci się udało pożyczyć Kotarbińskiego. Ponieważ, jak sądzę, przed odjazdem za granicę już Cię nie zobaczę, daj mi znać choćby przez Halę, na jak długo planujesz nieobecność w kraju i jak ostatecznie ustaliłeś trasę podróży i cele. Oby Ci zwiedzanie świata dało wiele radości i pożytku. Przyciśnięty, pisz do Tatusia o $ [dolary], które w kraju efektywnie rozliczymy.

Całuję Cię i Bogu polecam

Tatuś

Zdrów wracaj

[srodtytul]Zbigniew Herbert do rodziców, Londyn, 1 IX 1963[/srodtytul]

Londyn, 1 września 1963

Moi Najdrożsi Mamusiu i Tatusiu,

wczoraj otrzymałem kartkę Tatusia z datą 9/8. Tak długo idzie korespondencja pocztą nielotniczą. Już się bardzo niepokoiłem, co słychać w domu. Dziękuję bardzo za wiadomości. Gorąco proszę o krótkie bodaj komunikaty o zdrowiu.

Ja czuję się dobrze i pracuję systematycznie. Mieszkam teraz u swoich przyjaciół Czajkowskich [vi] niby w Londynie, ale właściwie poza nim (hrabstwo Middlesex), około godziny drogi metrem do centrum. Dobrze tu: cicho i zielono. Pan domu, inżynier elektronik, robi rysunek maszyny do myślenia; jego żona (a moja tłumaczka) przekłada artykuł Tatarkiewicza, ja zaś siedzę w „swoim” pokoju z widokiem na zielony park. Pies Burek chodzi między nami i doprasza się, żeby pójść z nim na spacer. Jest to ogromny, bardzo sympatyczny wilk.

Mój dzień wygląda na ogół tak: około 8-mej wyjeżdżam z przyjaciółmi ich samochodem do miasta. O 10 jestem w Bibliotece British Muzeum i siedzę tam do 5. A dwa dni w tygodniu do 8-mej i studiuję Celtów, historię Londynu i architekturę angielską.

Na obiad wyskakuję około 1-szej. Zwykle jestem gdzieś proszony. Parę dni temu jadłem w bardzo wytwornej restauracji Regent-Hotel (ulubione miejsce Oscara Wilde’a), zaproszony przez jednego z najwybitniejszych poetów angielskich. Jego żona przez cały obiad namawiała mnie gorąco, abym kupił dom w Prowansji. Biorą mię tutaj za bogacza, który żyje tylko z pióra. Nie rozwiewam tych złudzeń.

W bardzo dobrym miesięczniku amerykańskim „Hudson Review” [vii] ukazały się moje wiersze, a także w kwartalniku uniwersyteckim „Polish Review” [viii]. Odbitek jeszcze nie dostałem, w BBC (polskim) będzie wywiad ze mną we wrześniu. Dokładnej daty jeszcze nie znam, ale to chyba w jakiejś audycji wieczornej.

Wieczorem chodzę do kina. Na razie nie ma sezonu, więc bez żadnych rewelacji. Nadto poznaję Londyn – niewyczerpane morze domów, galerii sztuki i materialnych dóbr.

Na weekend zwykle przyczepiam się do któregoś z samochodowych przyjaciół i wyjeżdżam poza Londyn. Zwiedziłem już St Albans (katedra romańsko-gotycka), Salisbury (katedra gotycka piękna z zewnątrz, ale nieszczególna w środku), Stonehange – megalityczne świątynie sprzed 3 tysięcy lat, nie licząc pałaców i zabytków w bezpośredniej bliskości Londynu. Gromadzę materiał, robię notatki i kupuję książki potrzebne do pisania.

To wszystko, żeby Mamusia i Tatuś wiedzieli, że żyję skromnie acz dostatnio i gospodaruję swym czasem mądrze.

Oszczędzam, jak mogę. Bardzo dużo wydaje się tutaj na przejazdy. Jedzenie też dość drogie. Pogoda dość rozpaczliwa i chyba się złamię i kupię sobie duży czarny angielski parasol. Leje z małymi przerwami od miesiąca. Temperatura w czasie dnia 12 – 15 stopni. Staram się to jednak znosić z brytyjskim spokojem.

W przyszłym tygodniu (dziś jest rocznica wojny) pójdę do Home Office, gdyż będę się starał o przedłużenie wizy angielskiej, bo jak dotychczas z moich szerokich planów wyjazdu do Włoch i Grecji jakoś nic nie wychodzi.

Na razie kończę i gorąco całuję ręce Matuli i Tatusia i życzę zdrowia, słonecznej pogody (wewnętrznej i zewnętrznej)

wasz

kochający syn

Zbigniew

[ul][li]**[/li][/ul]Kochanej Mamusi

z okazji Jej Święta

najlepsze życzenia zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia oraz wszystkie kwiaty Anglii

przesyła

Benek

[srodtytul]Zbigniew Herbert do Rodziców, Londyn, 4 IX 1963[/srodtytul]

Najlepsze życzenia kochanej Matuli w Dniu Jej Święta zasyła Jej królewska Wysokość Elżbieta II i syn Benek

Całuję gorąco Tatusia i dziękuję za list. Czuję się bardzo dobrze. Dziś składam w Home Office podanie o przedłużenie pobytu w Anglii. Może się uda.

Całuję ręce Matuli i Tatusia

wasz

Zbigniew

[srodtytul]Bolesław i Maria Herbertowie do syna, Sopot, 14 IX 1963[/srodtytul]

[i][Bolesław Herbert:]Spt 14/IX 63[/i]

Kochany Zbysieńku –List Twój z daty 1/9 nadany 2/9 otrzymaliśmy 9/9. Zgniewało mnie, że ten list doręczony raniutko wręczono mi dopiero w czasie obiadu, bo nie chciano mnie budzić z rzekomego snu. Zarządziłem bezzwłoczne doręczanie bez względu na wzgląd, gdyż nawet gdybym leżał na uroczystym podwyższeniu w otoczeniu jarzących świec – na słowa „list od Zbyszka” otworzyłbym oczy, przeczytał i z powrotem wrócił do roli nieboszczyka.

Nie wiem, czemu to przypisać, ale piszesz jakoś inaczej niż dotąd, tak właśnie jak pragnęliśmy, aby wiedzieć, jak tam żyjesz i aby myślami móc być z Tobą. Bardzo Ci za to jesteśmy wdzięczni.

Od ostatnich wiadomości lekkim niepokojem przejął mnie Twój projektowany występ przed radiem. Przy całej ostrożności zawsze to grozi jakimś nieprzewidywanym narażeniem się czymś lub komuś. O, milczenie – jesteś złotem.

Wymiana n/[naszej] korespondencji trwa przypuszczalnie tak długo, bo nie ta sama odległość i droga między Sopotem a Londynem i Londynem a Sopotem, a może pewien wpływ na to mają Twoje zmiany adresu „Czajkowski – Alvarez” [ix]. Adresuję zawsze wg adresu na odwrocie listu i pamiętam, że pod tym ostatnim wysłałem i kartkę, i list z odpisem „recenzji” o „Ogrodzie barbarzyńcy” w „Tryb[unie] Ludu”. Myślę, że ten list dostałeś i – ubawiłeś się.

Cóż Ci donieść z domu?

Zdrowie mamusi poprawia się powoli, coraz częściej mówi o tym, że przepędzi tę małpę Przesmycką [x].

Halinka rozmawiała o mnie z prof. W[esołowskim] i zapowiedziała relację pisemną, której niecierpliwie oczekujemy ja i mój Wróbel. Naturalnie prof. chce mię widzieć, co by, jak sądzę, nie obeszło się bez pozostawania pod kliniczną obserwacją. A to wobec Waszej nieobecności w kraju – niemożliwe, nie na moje nerwy i przyzwyczajenia, narzekasz na angielską pogodę, ale wiesz, że ja tej naszej nadmorskiej mam powyżej uszu i rad bym stąd uciec – tylko nie wiem jakim sposobem i – dokąd. Za mało, o wiele za mało tu słońca i ciepła, jak na moje stare gnaty. Nazbyt szaro, wietrzno i mokro. Kończę – Matula zastrzegła sobie dużo wolnego miejsca dla siebie.

Kończąc, wyrażam nadzieję, że z wizą angielską nie będziesz miał żadnych kłopotów zwłaszcza jeśli zechcesz powołać się na pokrewieństwo z Edwardem Herbertem of Cherbury (1583 – 1648) autorem „De veritute” i „De religione laici”, a w dodatku ang[ielskim] baronem i prekursorem deizmu [xi].

Mam również nadzieję, że przy dostatecznym wysiłku i zabiegach uda Ci się zrealizować bodaj część „szerokich planów”.

Tymczasem bądź łaskaw wyrazić nasze serdeczne dzięki i pozdrowienia pp. [państwu] Czajkowskim i przyjąć ode mnie gorące życzenia owocnego pobytu za granicą.

Całuję Cię długo i gorąco, ściskam ile mocy

Twój

Tatuś

[i][Maria Herbert:][/i]

Kochany Mój Benku

Serdecznie dziękuję za życzenia. Za wszystkie kwiaty Anglii i za życzenia od Jej król[ewskiej] Wysokości Elżbiety II. Jestem dumna, ha, ha. U nas bez zmian: Tatuś niestety ciągle skarży się na bóle, jak dotąd lekarze są bezradni, a ja w rozpaczy. Halinka wyjechała w sobotę14/9. Biedne dzieci umieściła u Irki [Orłożeńskiej] w Radości, a ja jestem niepocieszona, że nie mogłam Jej pomóc. Pogoda u nas b[ardzo] piękna. Dziś gazety doniosły o podwyżce cen nabiału, wódek i win i zapałek, które będą kosztowały o 100% [więcej] (te ostatnie). Najder [xii] był u nas znowu z końcem sierpnia, jak zabierał syna i żonę z Juraty. Jest przemiłym człowiekiem.Przesyłam Ci b[ardzo] serdeczne pozdrowienia od Cioci Pitusi [xiii] i od Trzcinieckich [xiv].

Ściskam i całuję czule, kochająca Cię

Matula

PS List ten wysyłam o 2 dni później, za co dostałam burę od Ojca. Wybacz, dlatego tak chaotycznie piszę w pośpiechu.

[i][i] Herbert otrzymał stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki i po dopełnieniu licznych formalności wyjechał na Zachód w maju 1958 r. [ii] Maria Herbert wyjechała wtedy do Wiednia na zaproszenie Romana Herberta, kuzyna Bolesława Herberta.

[iii] Pamiętnik Andrzeja Wierzbickiego, „Żywy lewiatan”, wydany w 1958 r., zebrał pochlebne recenzje w kraju i za granicą. Andrzej Wierzbicki (1877 – 1961), ekonomista, mąż stanu. Od 1913 r. członek Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, w 1918 r. pełnił funkcję ministra gospodarki i handlu, później dwukrotnie poseł na Sejm II RP.

[iv] Chodzi o „Traktat o dobrej robocie” Tadeusza Kotarbińskiego (Łódź 1955, wznowienie 1958).

[v] W Kielcach w latach 1952 – 1958 w Teatrze im. Żeromskiego pracowali Tadeusz i Irena Byrscy, aktorzy i reżyserzy. We wrześniu 1958 wystawiono tam „Drugi pokój” w reżyserii Ireny Byrskiej.

[vi] Magdalena i Zbigniew Czajkowscy, przyjaciele Herberta.

[vii] W „Hudson Review” 1963, nr 19, ukazały się wiersze Herberta w tłumaczeniu Petera Dale’a Scotta.

[viii] „The Polish Review” 1963, nr 2, opublikowało wiersze Herberta przełożone na angielski przez Magdalenę Czajkowską.

[ix] Herbert w czasie pobytu w Anglii mieszkał również w domu Alfreda Alvareza, którego poznał w 1961 r. w Warszawie. Alvarez, pisarz, krytyk literacki, dziennikarz BBC, napisał przedmowę do wyboru wierszy Herberta „Selected Poems”, przeł. Cz. Miłosz, P. Dale Scott, Harmondsworth 1968.

[x] Chodzi o pomoc domową, niezbyt lubianą przez Marię Herbert.

[xi] Edward Herbert of Cherbury (1586 – 1948), filozof, historyk, twórca doktryny o naturze prawdy, prekursor deizmu. Starszy brat poety George’a Herberta. Stwierdzenie o pokrewieństwie jest żartem.

[xii] Herbert przyjaźnił się ze Zdzisławem Najderem od lat 50.

[xiii] Ciocią Pitusią nazywano Krystynę Suchańską, siostrę Marii Herbert.

[xiv] Alina i Jan Trzcinieccy. Jan Trzciniecki, kuzyn Bolesława Herberta, był nauczycielem w polskim gimnazjum w Gdańsku przed wojną i kontynuował tę pracę po wojnie. [/i]

[srodtytul]Zbigniew Herbert do ojca, Warszawa, 5 V 1958[/srodtytul]

Kochany Tatusiu,

Pozostało 99% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski