Reklama

Człowiek, który sprzedał 250 milionów książek

Najgorsze książki świata. Nazywa się Higgins. Jack Higgins. I jest pisarzem, który sprzedał ćwierć miliarda swoich książek.

Publikacja: 14.08.2009 02:00

Było ich prawie 60, ale i tak średnia wychodzi imponująca – ponad 4 miliony egzemplarzy jednego tytułu. Nawet zważywszy że swoje powieści sensacyjne pisze już od pół wieku, wydajność ma Higgins naprawdę niezłą – 1,2 książki rocznie. Prawdziwa fabryka bestsellerów.

I jak to w fabryce, czasem zatrudnia podwykonawców. Podobnie jak inni producenci sensacji, że wspomnę o nieżyjącym Robercie Ludlumie, który wciąż regularnie publikuje książki. Albo o popularnym za oceanem Jamesie Pattersonie, o którym wiadomo, że większą część pracy wykonują za niego literaccy murzyni, jak zwykło się nazywać anonimowych wyrobników pióra pracujących ku chwale sławnych autorów.

Za Higginsa przy ostatnim cyklu jego powieści sensacyjnych pracuje niejaki Justin Richards (podpisany małymi literami jako współautor), który samodzielnej kariery, sądząc po zawartości „Próby ognia”, raczej nie zrobi. Chociaż kto wie… W tej branży wszystko chyba jest możliwe. Jak dowodzi przypadek wydanej właśnie u nas pierwszej powieści z bestsellerowego cyklu Higginsa o bliźniakach Richu i Jade’em Chance, nie ma takiego idiotyzmu, którego nie mogliby przełknąć czytelnicy powieści sensacyjnych. Ale po kolei…

Wydawca „Próby ognia” już na okładce odsyła nas do pozaliterackiego skojarzenia, informując, że to „sensacja dla młodzieży”. Czyli coś w stylu popularnego cyklu filmów Roberta Rodrigueza „Mali agenci”. Nawet fabularny punkt wyjścia jest taki sam: rodzice bohaterów są agentami służb specjalnych, którzy przypadkiem wciągają swoje pociechy w sensacyjną intrygę. Skojarzenia z kinem czy grami komputerowymi są w przypadku powieści Higginsa jak najbardziej na miejscu. Z literaturą „Próba ognia” nie ma wiele wspólnego. Poza tym, że również wydano ją w formie książki.

Cóż, literatura to styl, nastrój, idee, intelektualne wyzwania, piękne frazy i zaskakujące pomysły. Niczego takiego w powieści Higginsa nie znajdziemy. Książka składa się wyłącznie z fabuły opowiedzianej wyłącznie zdaniami oznajmującymi. Napisanej tak, jakby jej autorem był nastolatek. To zresztą nie jest chyba przypadek. Wydaje się, że panowie autorzy postanowili oszczędzić trudu swoim młodym czytelnikom i napisać książkę w sposób najprostszy z możliwych, zakładając zapewne, iż fani gier komputerowych nie lubią zbyt skomplikowanych fraz.

Reklama
Reklama

Wszystko to można by jeszcze Higginsowi wybaczyć, gdyby fabuła „Próby ognia” była pasjonująca, bo tego w końcu oczekujemy od powieści sensacyjnych. Ale niestety nie jest. Po przeczytaniu nie więcej niż jednej czwartej książki wiadomo, co będzie dalej, a kolejne wątki i zwroty akcji zaczynają sprawiać wrażenie mechanicznie doklejonych po to, by powieść miała odpowiednią objętość. Przewidujemy, że cudownie odnaleziony (po tragicznej śmierci matki), a potem zaginiony w dramatycznych okolicznościach ojciec bliźniaków Chance zostanie przez nich uratowany. Wiemy, skąd nadejdzie niebezpieczeństwo (ze wschodu, gdzie działa złowrogi biznesmen Wiszyński, który chce podstępem przejąć kontrolę nad większą częścią światowego rynku ropy naftowej), i domyślamy się, że załatwią go przemienieni w agentów Rich i Jade. Nic nas tu nie może zaskoczyć, jeśli widzieliśmy kilka amerykańskich filmów sensacyjnych. Z jednym wyjątkiem. Zaskoczeniem jest sekwencja brawurowego rajdu czołgiem w wykonaniu 15-letniej Jade Chance. Ale już to, że potrafi ona razem z bratem poradzić sobie z żołnierzami służb specjalnych i płatnymi zabójcami, nie zdziwi nikogo, kto obejrzał film „Kevin sam w domu”.

Fabuła „Próby ognia” to efekt niezbyt udanego recyklingu. Ale wcale nie to jest najgorsze. Najgorsze, że Higgins traktuje swoich czytelników jak idiotów. Otóż rozwiązanie sensacyjnej intrygi dotyczącej pewnego paliwa o niezwykłych właściwościach jest tak głupie, że doprawdy sprawia wrażenie parodii. Podawane jest jednak przez autora zupełnie serio. I zdaje się, że serio traktują tego typu pomysły fabularne nabywcy książek Higginsa.

[i]Jack Higgins i Justin Richards „Próba ognia”. Przeł. Janusz Ochab. Wilga, Warszawa 2009[/i]

Było ich prawie 60, ale i tak średnia wychodzi imponująca – ponad 4 miliony egzemplarzy jednego tytułu. Nawet zważywszy że swoje powieści sensacyjne pisze już od pół wieku, wydajność ma Higgins naprawdę niezłą – 1,2 książki rocznie. Prawdziwa fabryka bestsellerów.

I jak to w fabryce, czasem zatrudnia podwykonawców. Podobnie jak inni producenci sensacji, że wspomnę o nieżyjącym Robercie Ludlumie, który wciąż regularnie publikuje książki. Albo o popularnym za oceanem Jamesie Pattersonie, o którym wiadomo, że większą część pracy wykonują za niego literaccy murzyni, jak zwykło się nazywać anonimowych wyrobników pióra pracujących ku chwale sławnych autorów.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Literatura
Marta Hermanowicz laureatką Nagrody Conrada 2025
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Literatura
Żona Muńka o jego zdradach: dobry grzesznik
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama