Jednak kilkadziesiąt lat wcześniej ów przydomek przylgnął do Wilhelma von Habsburga, austriackiego arcyksięcia, syna Karola Stefana z Żywca, sympatyka ukraińskich dążeń niepodległościowych i pretendenta do tronu Ukrainy.
W międzywojniu wiódł żywot utracjusza i hedonisty. Odziany wytwornie, jadał wykwintne posiłki w renomowanych restauracjach (z reguły za cudze pieniądze), zasiadał w lożach honorowych torów wyścigów konnych, odwiedzał kasyna gry, modne kurorty Starego Kontynentu w poszukiwaniu... adonisów. „ Wilhelm lubił się szlajać. Zwykle nie chodził do lepiej znanych homoseksualnych klubów w Paryżu (...), był raczej, według paryskiej policji, bywalcem maisons speciales – jak elegancko nazywano we Francji burdele”.
Osobliwie pojmował stosunki – to chyba adekwatne słowo – klasowe: „Uważał swoje seksualne doświadczenia wśród klas niższych za wyraz wielkoduszności. Policja uważała lokaja arcyksięcia, Algierczyka z pochodzenia, za »pederastę, który wywiera ogromny wpływ na swojego pana«”.
Na erotyczne upodobania arystokraty nie zwracała uwagi Mistinguette, najpopularniejsza francuska artystka estradowa międzywojnia i – jakbyśmy dziś rzekli – czołowa celebrytka epoki, starsza od Wilhelma o dwie dekady. Jej marzenia o małżeństwie z Habsburgiem prysły niczym bańka mydlana, gdyż „styl życia biseksualnego hulaki dawał mu pewność, iż nigdy nie wpadnie w burżuazyjną pułapkę małżeństwa”. „Jeżeli się ktoś nie żeni, nie popełni mezaliansu” – powiadał.
Był zwolennikiem Hitlera, ale gdy ten – po 22 VI 1941 r. – zignorował niepodległościowe aspiracje Ukraińćów, podjął współpracę z wywiadem brytyjskim i amerykańskim. Kontynuował ją po zakończeniu II wojny. Tyle że teraz szpiegował Sowietów. Został przez nich porwany w 1947 r. w Wiedniu. Rok później – po śledztwie obfitującym w wyrafinowane tortury – zmarł w sowieckim szpitalu. Nie znamy miejsca pochówku tego Habsburga, śniącego o ukraińskim tronie.