Jedne zawdzięczają siłę prostocie – "Proces", "Biesy". Inne – umiejętnemu wykorzystaniu cytatów: "Komu bije dzwon", "Na wschód od Edenu". Są wreszcie i takie, które odwołują się do tradycji poetyckiej: "Serce tak białe", "Jutro w czas bitwy o mnie myśl". Jednak wszyscy pisarze zgodziliby się, że tytuł to wizytówka powieści. W ten sposób autor przedstawia się czytelnikowi.
[srodtytul]Zawsze jedno słowo [/srodtytul]
– Bardzo jestem zadowolony z tytułu "Moc truchleje", ale ze skruchą wyznaję, że go nie wymyśliłem – powiedział "Rz" Janusz Głowacki. – Nieźle poszło też ze scenariuszem dla Kuby Morgensterna. Tekst nazwałem "Odliczanie czasu". Kuba orzekł, że to beznadziejne, bo w tytule musi być albo miłość, albo zbrodnia. Zaproponowałem: "Trzeba zabić tę miłość". Strasznie się ucieszył.
Wbrew radom reżysera trudno wskazać jakiekolwiek reguły dotyczące tytułu. – Maszynopis "Zielonego domu" Mario Vargas Llosa posłał do Julia Cortázara z prośbą o ocenę – mówi Carlos Marrodán Cassas, tłumacz i poeta. – W liście, który otrzymał, przeczytał, że tytuł nie oddaje istoty powieści, jest za suchy i nie wiadomo, co się za nim kryje. Llosa nie zdecydował się na zmianę i źle na tym nie wyszedł.
Zdaniem Głowackiego spośród polskich pisarzy niesamowite ucho do tytułów miał Marek Hłasko.