Jeden film, dwoje kontrowersyjnych twórców i ekstremiści - tak w skrócie wygląda historia powstania „Winds of Change", kinowej adaptacji „Dzieci północy", powieści wyróżnionej w 1993 r. nagrodą Bookera. Prace były utrzymywane w tajemnicy aż do zakończenia produkcji. Aktorom zakazano opowiadania o swoich rolach, a w szczególności o tym, gdzie zlokalizowane zostały plany zdjęciowe. Deepa Mehta, indyjska reżyser, nie pierwszy raz wdrożyła szczególne środki ostrożności. - Ceną za ukończenie tego filmu było milczenie - mówiła dziennikarzom.

Pochodząca z Indii Mehta od lat mieszka w Kanadzie, ale częściej pracuje w ojczyźnie. Jest jedną z najsłynniejszych i budzących największe kontrowersje postaci kina artystycznego w Indiach. Jej odważne obyczajowe obrazy, przede wszystkim słynną trylogią „Fire", „Earth", „Water" (ogień, ziemia, woda) atakowali ortodoksyjni wyznawcy hinduizmu. Mehta porusza na ekranie m.in. problemy zamieszek hindusko-muzułmańskich i miłości lesbijskiej. W jej filmach pojawiają się najlepsi aktorzy: Shabana Azmi, Aamir Khan, Nandita Das.

Część z nich była zastraszana, a plany zdjęciowe - niszczone i palone. W 2005 r. Mehta musiała zlikwidować plan w Varanasi - cofnięto jej pozwolenie na filmowanie w jednym z najstarszych indyjskich miast. Przeniosła się do Colombo i pod kryptominem „Moon River" dokończyła film „Water", opowiadający o dramatycznym losie indyjskich wdów. Obraz zyskał międzynarodowe uznanie, był nominowany do Oscara.

Teraz Mehta naraziła się muzułmanom, ekranizując powieść Salmana Rushdi'ego. Autor „Szatańskich wersetów" w 1989 r. został obłożony fatwą przez Ajatollaha Chomeiniego. „Dzieci północy" to opowieść o powstaniu niepodległych Indii; akcja książki toczy się w latach 40. XX wieku, a jej głównym bohaterem jest Saleem, który urodził się w 1947 r., dokładnie w chwili powstania Republiki Indii.

Mehta nie planowała nawet kręcenia w Indiach czy Pakistanie, ze względów bezpieczeństwa wybrała Sri Lankę. Gdy informacje o tym, że rozpoczęła prace nad filmem, wyciekły do Iranu, tamtejsi duchowni zaprotestowali. Jednak prezydent Sri Lanki Mahinda Rajapaksa, po krótkim zakazie filmowania, wydał pozwolenie na dalsze prace nad „Winds of Change". Film wejdzie na ekrany w przyszłym roku.