Po raz pierwszy wpadł mi w ręce komiks rosyjski — a to dzięki wydawnictwu Timof, które zainicjowało serię najciekawszych prac zagranicznych autorów dotychczas nieznanych polskiemu odbiorcy. Na pierwszy ogień poszedł komiks na motywach jednego z literackich arcydzieł XX wieku — „Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa.
Tekst z archiwum "Rz"
Kontrowersyjne posunięcie. Zdaniem jednych — to spłycanie genialnej prozy, dla innych — sposób na popularyzację wielkiej literatury. Autor nie doczekał wydania pisanej przez 12 lat książki, zmarł w 1940 roku. Powieść ukazała się dopiero w 1966 roku, i to w wersji skróconej. Potem na jej kanwie powstało wiele filmów, widowisk teatralnych i telewizyjnych. Niemal wszyscy scenarzyści i reżyserzy eksperymentowali z oryginałem, wybierali dowolne motywy, dodawali aktualne aluzje, ubierali we współczesnym kontekst.
Nie inaczej w przypadku duetu komiksowych twórców Zasławski/Akiszyn. Panowie ruszył w diabelskie tango na początku lat 90. ubiegłego wieku, prawie dwie dekady temu. Zaledwie trzy lata wcześniej runął mur i
komunizm. Ale to nie powód, by graficznej parafrazie „Mistrza i Małgorzaty" wybaczyć potknięcia. Bo moim zdaniem, przedsięwzięcie przyniosło rozczarowujące efekty. Zarówno w warstwie scenariuszowej, jak plastycznej. Żenująco słaba okładka (facet o aparycji Lee Marvina plus dziewoja jak lala na tle opadających liści) źle rokuje dla wnętrza zeszytu. I to się, niestety, sprawdza.