P.M.: [...] Nie kusiło cię nigdy, żeby się przyłączyć do opozycji demokratycznej? Przy „komandosach" gdzieś tam się kręciłeś z tyłu.
P.Sz.: Być może doświadczenie „komandosów" nauczyło mnie: „Uważaj, żebyś nie został zmanipulowany. Jest wiele rzeczy, które robi się na pokaz, a za nimi gdzieś jest gra, w której ma się zasłonięte oczy". Ja byłem takim Che, który wierzył w prawdziwą rewolucję, a gdy się zaczął przypatrywać jej detalom, zobaczył, że rewolucja może też posiadać cyniczne oblicze. Miał rację, najprawdopodobniej Fidel Castro zdradził go, by wyeliminować konkurenta. Ja jestem rzeczowy oraz konkretny i wolałbym przyłączyć się do oporu, który stąpa po ziemi, który nie służy wejściu na pomnik, tylko szukaniu kompromisu i wywalczaniu go na jak największej płaszczyźnie. Nie lubię, gdy czyni się z walki potencjalny stos, który może ktoś przyjdzie i podpali, i wtedy stanę się święty. To tak jak z Listem 34. [...] Po latach się okazało, że tych pozycji, które miały być zabronione przez cenzurę, to było tyle, co kot napłakał – tak samo w filmach. Zabroniony był „Diabeł" Żuławskiego, ale to Kościół się sprzeciwił temu filmowi, jeden obraz Jurka Gruzy, który mi się bardzo podobał, ale władze uznały, że ten film był bardzo źle zrobiony, no i jedno wspaniałe dzieło Henryka Kluby „Słońce wschodzi raz na dzień" [...] zostało zaproszone do konkursu w Cannes. To był wybitny film, ale władza się do niego przyczepiła, mimo że Kluba był członkiem partii. Co utopiło ten obraz? Koledzy ze środowiska, którzy byli bardzo zadowoleni z tego, że mogą się przyczynić do pogrążenia Kluby, i on już się po tej porażce nie podniósł. Był jeszcze film Bugajskiego, który został ukończony w stanie wojennym. Basia Pec-Ślesicka uruchomiła tam produkcję kaset VHS, prawie masową produkcję, które zalewały całą Polskę, więc cenzura nad tym filmem była złudna.
P.M.: No to przeczysz samemu sobie, bo wcześniej mówiłeś, że dzięki cenzurze mieliście wroga, a w tym momencie mówisz, że to była taka atrapa.
P.Sz.: Ale to się potwierdza – jeżeli Gruza by się postawił, to ten film by wyszedł. Heniu Kluba nie mógł przebić cenzury, bo koledzy ją poparli. Gdyby Kluba spotkał się z większym poparciem kolegów, którzy jako Stowarzyszenie Filmowców Polskich wysłaliby protest przeciwko zatrzymaniu tego filmu, to coś by się zaczęło dziać, a nie stało się nic.
P.M.: Wydaje mi się, że nie należałeś do opozycji demokratycznej ze względu na postawę anarchistyczną.