Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej", z dodatku "Bitwy Świata"
"Gdy już mieli stawiać czoła Turkom, w tej bitwie morskiej, poczuł się źle, dostał gorączki. Wtedy kapitan i wielu jego przyjaciół powiadali mu, aby został pod pokładem w swojej kabinie, na galerze. Ale on rzekł dumnie, że woli umrzeć walcząc za Boga i króla, niż zachować życie i zdrowie kryjąc się pod kołdrą. A potem, jak waleczny wiarus, wraz z innymi żołnierzami bił się przeciw Turkom w tej kanonadzie, czyniąc to o co prosił i co rozkazywał kapitan".
O kim to? Brzmi jak z "Don Kichota"...
"Po skończonej batalii, gdy jaśnie Don Juan de Austria dowiedział się, jak walczył ten Miguel de Cervantes, dał mu cztery dukaty ponad ustaloną zapłatę. Sprawiedliwie uczynił, bowiem z tej bitwy morskiej wyniósł dwie rany - w pierś i w lewe ramię od strzałów z arkebuzów".
A także przydomek "el manco de Lepante" - bezręki z Lepanto. Wprawdzie ramienia nie stracił, ale kula uszkodziła nerw i pozostało bezwładne do końca życia. Po bitwie pół roku spędził na łożu boleści, ale dzielność go nie opuściła.