Nie odczuwa specjalnej satysfakcji, kiedy mówi się o niej wielka dama teatru, ma bowiem świadomość, ze od pewnego czasu tak tytułuje się coraz więcej aktorek. Określenie "ostatnia dama" wydaje jej się także niestosowne, bo mogłoby sugerować, że ostatnia w kolejce, najgorsza. Woli, gdy mówi się po prostu: "królowa teatru". Określenie tym bardziej umotywowane, że jak żadna polska aktorka wyspecjalizowała się w kreowaniu monarchiń. O tym, że teatr był i jest jej całym życiem świadczy wydany niedawno kolejny tom wspomnień "Patrzę i wspominam" Książki i Wiedzy.
Pamiętnik pokazuje jednoznacznie, że dla Niny Andrycz życie pozateatralne nie istnieje. Jej życiorys wyznaczały kolejne premiery, spotkania z reżyserami, a kiedy przekroczyła 60. także wieczory literackie, bo pani Nina zaprezentowała wtedy talent.pisarski. Jej tomiki poezji były dla wielu objawieniem. Co ciekawe, nie było w nich ani krztyny maniery, którą tak mocno nasiąknięte jest jej aktorstwo.
Tom "Patrzę i wspominam" tej zbliżającej się do setki (w tym roku 11 listopada obchodzić będzie 98 urodziny) aktorki czyta się znakomicie. Prezentuje bardzo subiektywne - co dla artystów jest charakterystyczne - spojrzenie na świat i ludzi ze swego środowiska. Przytacza wiele anegdot, opisuje postacie, które miała okazję poznać osobiście, a które stały się legendą polskiego teatru i polskiej kultury, a także znanymi przedstawicielami świata polityki . Kilkadziesiąt zdjęć, które uzupełniają wspomnienia potwierdzają, ze zawsze była niezwykle piękną kobietą. Miała swój styl, a jej wizerunek chętnie utrwalali malarze i mistrzowie fotografii.
Z dużym zainteresowaniem czyta się historię rodziny, początki aktorstwa.