Tymczasem wybita na okładce „NEW" fraza „Przemoc na Ukrainie" najcelniej przecież określa to, czego jesteśmy dziś świadkami. Szkic autorstwa Piotra Pogorzelskiego, oddany do druku pod koniec grudnia, nie jest raportem ze starć na Majdanie: traktuje o narastaniu agresji w relacjach między władzą a społeczeństwem, o brutalizacji sił porządkowych, kryminalizacji milicji, erozji państwa prawa, tworzeniu partyjnych bojówek, ukazując głębokie podłoże ostatnich wydarzeń na Ukrainie.

Nie mniej wnikliwe są spostrzeżenia innych autorów, dotyczące powszechności postsowieckiej nostalgii w dzisiejszej Rosji, skrajnego materializmu postsowieckich społeczeństw (i nieporównywalnej z Zachodem przepaści między biednymi a bogatymi, która współistnieje z kompensującym poniżenia przekonaniem o „wyższości duchowej Wschodu"), wreszcie dokonującej się pod skorupą tradycji błyskawicznej dechrystianizacji Kaukazu.

Część tekstów „NEW" to po prostu świetne, pogłębione reportaże, jak relacja Macieja Falkowskiego z Armenii. Inna część to analizy ukazujące złożoność sytuacji w Mołdawii, ostatnim już po Ukrainie państwie Partnerstwa Wschodniego, gdzie wciąż nie przeważyły wpływy Moskwy. Deklaracja z artykułu wstępnego („Nie zapominajmy: należymy do Unii Europejskiej i nasza polityka wobec Wschodu jest i będzie częścią strategii Wspólnoty") w uszach wielu czytelników brzmieć może nazbyt już fatalistycznie, nie należy się nim jednak zbytnio przejmować: „Nowa Europa Wschodnia" stanowi dowód na potencjał „wschodoznawczy" polskich analityków, który służyć może racji stanu Rzeczypospolitej. Pytanie, czy państwo, które właśnie odmówiło dotacji tak zasłużonemu dla naszej wiedzy o Wschodzie czasopismu, jest tym potencjałem zainteresowane.