Poeta nie może przysnąć

Charles Simic | Laureat Nagrody ?im. Herberta o swoim życiu i polskiej poezji opowiada Marcinowi Kube.

Publikacja: 13.05.2014 18:40

Poeta nie może przysnąć

Foto: materiały prasowe

Rz: Trudno uwierzyć, że choć jest pan jednym z bardziej uznanych amerykańskich poetów, nauczył się pan angielskiego dopiero w wieku 15 lat.

Charles Simic:

Pierwsze lekcje angielskiego miałem w Paryżu, do którego przyjechaliśmy z matką i młodszym bratem w 1953 r. z Belgradu. Miejscem docelowym była Ameryka, do której prawie dziesięć lat wcześniej wyjechał mój ojciec. Co prawda potrafiłem powtórzyć parę kwestii w języku angielskim zasłyszanych w piosenkach i westernach, ale zupełnie nie rozumiałem ich znaczenia.

Nie miał pan problemów w przestawieniu myślenia na inny język?

Nie było wyjścia. Od początku wiedziałem, że żyjąc w Ameryce, muszę myśleć, mówić i pisać po angielsku. Nie mogłem wziąć dziewczyny na randkę i powiedzieć jej: „Edna, mam dla ciebie wiersz, ale jest po serbsku". Poza tym amerykańska kultura i styl życia mnie fascynowały. Słuchałem jazzu i bluesa. Nie spędzałem wiele czasu wśród jugosłowiańskich enklaw narodowych. Fascynowała mnie Ameryka i chłonąłem nowy świat.

W autobiograficznym eseju „Na początku..." stwierdza pan, że przez pięć lat, od 1948 r. do wyjazdu, pańskie życie zmieniło się diametralnie.

Po wojnie obracałem się w towarzystwie młodocianych kryminalistów. Przestałem chodzić do szkoły – to długa i pokrętna historia. Zostałem przepisany do innej placówki, o czym nie wiedziałem. Kiedy już się tam zjawiłem, miałem tyle nieobecności, że już nie było warto... Jednym słowem, nie byłem wzorowym uczniem, który mógłby coś w życiu sensownego osiągnąć. Przyjazd do Nowego Jorku wszystko zmienił. Stałem się pilny jak nigdy wcześniej.

Wojna naznaczyła wielu polskich twórców. Tymczasem pańskie dzieciństwo w bombardowanym i okupowanym Belgradzie, a także podczas powojennego chaosu i terroru, nie wydaje się traumą determinującą twórczość.

Europa Wschodnia była w czasie II wojny światowej najgorszym miejscem do życia. Bombardowania, ranni, zabici, syreny, publiczne egzekucje – to wszystko było potworne. Ale kiedy jesteś dzieckiem, to cokolwiek by się działo, wszystko do ciebie dociera z inną intensywnością. Nasi rodzice całymi dniami pracowali. A dzieci? Całe dnie spędzały na ulicach, bawiąc się w ruinach i gruzach. Nie było szkoły. Wiele lat temu poznałem na przyjęciu w Nowym Jorku pewną Polkę. Była dokładnie w moim wieku. Rozmawiając o naszym wojennym dzieciństwie, doszliśmy do wniosku, że w sumie dla dzieci to była niezła frajda.

Kiedy był pan w Paryżu, to mocno odczuł pan, co znaczy być obcym. Nie dość, że był pan ubogim obcokrajowcem, to w dodatku wszędzie z podejrzliwością traktowano waszą emigrację.

W Stanach już tak nie było. Środowisko bałkańskich emigrantów było tradycyjnie skłócone i dawne podziały obowiązywały nadal. Żyli dawnym życiem, uważali, że komunizm zaraz się skończy, odzyskają majątki i wrócą do siebie. Te wszystkie skłócone frakcje, grupy narodowościowe... Moi rodzice nie angażowali się w takie historie. Matka mówiła, ?że trzeba na nich uważać, ?bo nie wiadomo, co im odbije. Pamiętam, jak pod koniec lat 80., kiedy była już w podeszłym wieku, rozmawialiśmy o tlącej się wojnie domowej na Bałkanach. Powiedziała mi wtedy: „Widziałeś, co tam się ?dzieje? Ci idioci się znowu zabijają...".

Kiedy odwiedził pan Belgrad po wyjeździe w 1953 r.?

Dopiero w 1972 r. Pojechałem na światowy zjazd poetów w macedońskiej Strudze i przy okazji zrobiłem kilkudniowy wypad do Belgradu. Wciąż żyli tam ludzie, których pamiętałem z dzieciństwa. Odwiedziłem swoją okolicę i sąsiadów. Dzisiaj już nie ma tam nikogo, kto by mnie pamiętał.

W wieku dwudziestu paru lat zniszczył pan wszystkie swoje wiersze i teksty. 500 stron do śmieci.

I nie żałuję. Przez długi czas do tych tekstów nie zaglądałem i gdy po nie sięgnąłem, byłem zażenowany swym niezdarnym naśladownictwem... Moment, w którym poczułem, że nikogo nie imituję, tylko mówię swoim głosem, przyszedł później. W połowie lat 60.

Stwierdził pan kiedyś, że poezja ma wartość, jeśli jest antypoetycka.

Człowiek mówi czasem rzeczy na pozór szokujące, by lepiej dotrzeć do słuchaczy. Ale trochę tak jest, że wszystko, co się często kojarzy z konwencjonalną poezją – nadętą i nieco czerstwą – może człowieka tylko do poezji zniechęcić. Poezja nie powinna być oczywista. Poeta nie może przysnąć. Musi szukać swojego języka, unikać schematów i banalnej poetyckości.

Kiedy pierwszy raz trafił ?pan na poezję Zbigniewa Herberta?

W 1965 r. przeczytałem antologię polskiej poezji. Wybraną i przetłumaczoną przez Czesława Miłosza. Byli tam Aleksander Wat, Jerzy Harasymowicz, ale to Herbert zrobił na mnie największe wrażenie. Co ciekawe, Miłosz we wstępie napisał, że zebrane wiersze nie są może najbardziej reprezentatywne, ale to przede wszystkim jego ulubione wiersze. Polska poezja była dla mnie i moich znajomych czymś niezwykle odświeżającym.

Jak wyglądało wasze pierwsze spotkanie?

W czerwcu 1968 r. w Stony Brook na Long Island odbył się zjazd poetów z całego świata. Herbert tam był ?i Miłosz też. Spotykaliśmy się jeszcze kilkukrotnie. Ich sympatię zjednywało to, że byłem Serbem. Pamiętam, jak zostałem przedstawiony Herbertowi i wspomniałem, że jestem Serbem. Na ?jego poważnej twarzy ?pojawił się drobny uśmieszek. Już wiedziałem, że się polubimy.

Co jest panu najbliższe w jego twórczości i myśleniu?

Lubię jego dystans. Nawet gdy pisał o wielkich dziełach, zabytkach kultury czy obrazach, to potrafił znaleźć detal. Na przykład motyla siedzącego na gałęzi, muchę latającą w tle podniosłej sceny. Herbert wiedział, że cokolwiek by się działo, to życie toczy się dalej i nie zwraca uwagi na nasze ważne sprawy. Jest w tym spojrzeniu niezwykły humor, ale też nadzieja, że świat trwa i będzie trwał po nas.

Charles Simic

Urodził się w 1938 roku w Belgradzie. W wieku 15 lat wyemigrował wraz z matką i bratem z komunistycznej Jugosławii do Ameryki, gdzie podczas II wojny światowej wyjechał jego ojciec. Debiutował jako poeta w 1967 r. Jego wiersze na polski tłumaczył Stanisław Barańczak. Dziś w Teatrze Polskim w Warszawie odbierze Nagrodę im. Zbigniewa Herberta. —m.ku.

Rz: Trudno uwierzyć, że choć jest pan jednym z bardziej uznanych amerykańskich poetów, nauczył się pan angielskiego dopiero w wieku 15 lat.

Charles Simic:

Pozostało 98% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski