Reklama

Dla bliskich Brando

Nienawidził aktorstwa. Gra była jego ucieczką od koszmarnych przeżyć, ale i ciągłym odtwarzaniem ich na nowo. Dla widzów stała się dowodem wielkiego talentu

Aktualizacja: 07.11.2007 08:32 Publikacja: 27.10.2007 06:10

Dla bliskich Brando

Foto: ROL

Dokumentalny film „Brando”, który kanał TCM pokaże w dwóch częściach – w sobotę i niedzielę o 23 – jest niezwykłym epitafium napisanym przez jego przyjaciół, reżyserów, byłe partnerki, dzieci i kolegów po fachu.

Dokument wypełniony wypowiedziami, niepublikowanymi zdjęciami, fragmentami wywiadów, audycji radiowych to nie tylko hołd. Pozwala zrozumieć fenomen aktora i związki jego talentu z osobistymi przeżyciami.

Rano matka zwykle była już pijana. Mały Marlon stawał przy jej łóżku i zaczynał przedstawienie. Udawał zwierzęta, sąsiadów. To ją bawiło i rozbudzało. Ojciec był ostry, prawdopodobnie go bił. Mimo to Brando do końca okazywał mu serdeczność i przytulał na powitanie.

Mawiał, że poszedł do szkoły aktorskiej, żeby zaliczać dziewczyny. Trafił pod opiekę Stelli Adler, uczennicy Stanisławskiego. – Każdy może być aktorem – mówił. – Adler pozwoliła mi zrozumieć ten mechanizm, dała mi dostęp do moich emocji.

Jego sceniczni partnerzy opowiadają o magnetyzującym debiucie teatralnym, którym rzucił na kolana Nowy Jork. Al Pacino dzieli aktorstwo na dwie epoki: przed i po Brando. Arthur Penn mówi, że wcześniej aktorzy grali, a on był, zachowywał się. Wniósł do kina człowieczeństwo.

Reklama
Reklama

Elia Kazan: – Brando wrze, pełen pasji i niepewności. I oferuje siebie reżyserowi. Oczywiście, pod warunkiem że się z nim zgadza.

To z Kazanem stworzył największe role. Potem bezskutecznie szukał podobnego partnera. Rozczarowany, traktował aktorstwo zdawkowo, zmienił się w tyrana. Nie pozwalał się reżyserować, szybko się nudził, wydłużał zdjęcia w nieskończoność. Uratował go Coppola i kreacja w „Ojcu chrzestnym”. Jednak to przy Bertoluccim się odsłonił. „Ostatnie tango w Paryżu” jest jak spowiedź. Aktor nie cierpiał tego obrazu, mówił: – Za dużo z siebie dałem.

Gdy jako najmłodszy aktor w historii odebrał Oscara, opowiadał: – Najpierw myślałem, że aktorstwo to dobry sposób na zarabianie pieniędzy. Potem się zaangażowałem. Niczego innego nie umiem robić dobrze.

Prawie identycznej odpowiedzi udzielił Larry’emu Kingowi 40 lat później, ale wtedy siedział w brudnym dresie we własnym domu. Był cynicznym, choć wciąż dowcipnym starcem. I szalonym wynalazcą. Jeden z producentów opowiada, jak Brando zadzwonił i zażądał spotkania. Gdy filmowiec się zjawił, Brando zapytał: – Jak myślisz, ile energii daje basen pełen węgorzy? Chciał w ten sposób oświetlić dom, wymyślił też, że wykorzysta morską wodę do klimatyzacji hotelu na Bora-Bora.

Z opowieści bliskich wyłania się człowiek, który przeżywał wielkie przyjaźnie z mężczyznami i ciągle nowe romanse z kobietami. Na partnerkach mścił się za krzywdy, których doznał od matki, ale i wobec mężczyzn bywał bezwzględny. Był dla innych niebezpieczny, ale nikt mu się nie oparł.

Dokumentalny film „Brando”, który kanał TCM pokaże w dwóch częściach – w sobotę i niedzielę o 23 – jest niezwykłym epitafium napisanym przez jego przyjaciół, reżyserów, byłe partnerki, dzieci i kolegów po fachu.

Dokument wypełniony wypowiedziami, niepublikowanymi zdjęciami, fragmentami wywiadów, audycji radiowych to nie tylko hołd. Pozwala zrozumieć fenomen aktora i związki jego talentu z osobistymi przeżyciami.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Patronat Rzeczpospolitej
Jubileuszowa gala wręczenia nagród Koryfeusz Muzyki Polskiej 2025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Kultura
Wizerunek to potęga: pantofelki kochanki Edwarda VIII na Zamku Królewskim
Kultura
Czytanie ma tylko dobre strony
Kultura
Popkulturowa kariera „Stańczyka", czyli od muralu w Paryżu do okładki płyty Lady Gaga
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Kultura
Polski projekt z nagrodą DesignEuropa Awards 2025
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama