Skąd znamy te nazwiska? Chociażby z kwartetu Tomasza Stańki, któremu akompaniują od kilkunastu lat. Od początku lat 90. tworzą też własną formację Simple Acoustic Trio, z którą szybko zdobyli laury na festiwalach w Polsce i za granicą. Teraz postanowili zmienić nazwę na Marcin Wasilewski Trio.
ECM Records, wydawca albumu, ma w swym katalogu nagrania wybitnych pianistów, takich jak Keith Jarrett, Chick Corea i Paul Bley. Marcin Wasilewski i jego koledzy dołączyli do grona tych, którym szef firmy Manfred Eicher gwarantuje promocję na całym świecie. A fakt, że zaprosił ich na nagranie do renomowanego nowojorskiego studia Avatar, świadczy, że pokłada w polskich muzykach duże nadzieje. „Los Angeles Times” napisał o nich: „Wspólnie spędzone lata zaowocowały powstaniem zespołu o całkowicie symbiotycznym przepływie kreatywnych idei”. Otwierający album krótki temat Wasilewskiego „The First Touch” zachwyca wyjątkowej urody melodią zagraną tak subtelnie, jakby muzycy nie chcieli zakłócać ciszy. I tu uwaga, warto tej płyty słuchać w skupieniu, wieczorem, kiedy znikąd nie dobiegają hałasy. Kompozycję Gary’ego Peacocka „Vignette” (z albumu „Tales of Another”) podsunął muzykom sam Eicher. W oryginale Peacockowi towarzyszyli Keith Jarrett i Jack DeJohnette. I okazało się, że można dorównać mistrzom, jeśli znajdzie się klucz do własnej, oryginalnej interpretacji. A jest nim romantyzm, ogromne uczucie, które tchnęli nie tylko w ten utwór, ale także w cztery inne standardy. Kapitalnie zagrali „Balladynę” Stańki, tytułowy utwór z albumu, który przyniósł mu światową sławę w 1975 r.
Kompozycję Carli Bley „King Korn” nagrał 45 lat temu Paul Bley na fali popularności free-jazzu. Nasi muzycy uczynili z niej poligon doświadczalny swobodnych improwizacji. Miłośnicy kina znajdą tu ujmującą wersję tematu przewodniego z filmu „Cinema Paradiso”. Nastrojowy wstęp znakomicie oddaje charakterystyczną dla kompozycji Ennio Morricone ulotność. Po intrygującej interpretacji utworu Björk „Hyperballad” nagranego na płycie „Trio”, nikogo nie powinien zaskoczyć temat Prince’a „Diamonds and Pearls”, który w tym wykonaniu może stać się jazzowym przebojem.
Druga część albumu jest autorskim dziełem Wasilewskiego i jego kolegów. Zachwyciły mnie niespieszne, głęboko zapadające w pamięć frazy kompozycji „January”. Album zamyka improwizacja „New York 2007” stworzona pod wpływem pobytu w tym mieście i sesji nagraniowej, która może być przełomowa dla kariery tria.
Myślę, że teraz otworzą się przed naszymi muzykami sceny najważniejszych festiwali na świecie. „January” jest jedną z najlepszych płyt jazzowych, jaką polscy muzycy nagrali w ostatnich latach.