Reklama

Postrzępiony smyczek

Porywający koncert inauguracyjny Nigela Kennedy’ego na Bielskiej Zadymce Jazzowej, który był też bohaterem nocnego jam session

Publikacja: 20.02.2009 01:19

Christian Scott zdobył w Polsce nowych wielbicieli

Christian Scott zdobył w Polsce nowych wielbicieli

Foto: Rzeczpospolita, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Niewiele brakowało, by w klubie festiwalowym doszło do spotkania dwóch mistrzów spontanicznej improwizacji: Nigela Kennedy’ego i Jamesa Cartera. Ten drugi zszedł do hotelowej restauracji na kolację, ale na wieść o planowanym jam session pobiegł do pokoju i wrócił z saksofonem.

Przyłączył się do grupy studentów katowickiej akademii muzycznej i zaczęła się doskonała zabawa. Muzycy kochający jazz spotkali się w luźnej, niezobowiązującej atmosferze. Gdy dołączyli też pianista i trębacz z zespołu Cartera, poczuliśmy się jak w nowojorskim klubie. Wszyscy czekali na Nigela Kennedy’ego, ale jego zestaw elektrycznych przystawek i wzmacniaczy uruchamiano zbyt długo jak na cierpliwość i siły Cartera. Była już bowiem 3 nad ranem.

Wytrwałość słuchaczy została nagrodzona, bo w końcu Kennedy ze swoimi muzykami zagrał ekstrawagancką wersję „Hey Joe” Hendriksa. To był deser do głównego dania wieczoru, jakim stał się koncert kwintetu Nigela w klubie Klimat. Tam właśnie na bis zagrał jedną z najciekawszych i mało znanych kompozycji Hendriksa „Third Stone from the Sun”.

Kennedy opracował własny styl łączący klasyczną wirtuozerię z bluesowymi i folkowymi akordami. A w młodych polskich muzykach ma świetnych kompanów, którzy uskrzydlają jego poczynania na scenie. W Bielsku wykonał kilka utworów z nowej płyty „A Very Nice Album”.

Największe brawa otrzymał za melodyjne „Nice Bottle of Beaujolais, Innit?” i brawurowe „Invaders”, w którym aż postrzępił smyczek. Kennedy pisze tematy łatwo wpadające w ucho, włącza w nie melodie folkowe, również nasze, góralskie. Rozbawił wszystkich melodeklamacją na temat zakupów z żoną Agnieszką. A schodząc ze sceny, zawołał „Cracovia pany!”.

Reklama
Reklama

Kto zna tylko przedostatnią płytę amerykańskiego trębacza Christiana Scotta „Anthem”, pełną odnośników do r’n’b, mógłby się zdziwić zmianą stylistyki jego kwintetu na koncercie w Bielsku. Ten artysta, będący nadzieją współczesnego jazzu, tkwi mocno w nowoorleańskiej tradycji. Ale jego muzyka brzmi nowocześnie, są w niej echa Wyntona Marsalisa, Terrence’a Blancharda, Nicholasa Paytona, Dave’a Douglasa, ale i zgiełk nowojorskiej ulicy.

Scott to jazzowy erudyta, co słychać w jego solówkach. Oryginalność jego muzyki to również zasługa aranżera i gitarzysty Matta Stevensa. Na tym koncercie wytrwali tylko najzagorzalsi zwolennicy jazzu, ale każdy wychodził z przekonaniem, że odkrył dla siebie nową gwiazdę. Była to przecież pierwsza wizyta Scotta w Polsce.

[i]Więcej informacji o bielskiej imprezie: [link=http://www.zadymka.pl]www.zadymka.pl[/link][/i]

Niewiele brakowało, by w klubie festiwalowym doszło do spotkania dwóch mistrzów spontanicznej improwizacji: Nigela Kennedy’ego i Jamesa Cartera. Ten drugi zszedł do hotelowej restauracji na kolację, ale na wieść o planowanym jam session pobiegł do pokoju i wrócił z saksofonem.

Przyłączył się do grupy studentów katowickiej akademii muzycznej i zaczęła się doskonała zabawa. Muzycy kochający jazz spotkali się w luźnej, niezobowiązującej atmosferze. Gdy dołączyli też pianista i trębacz z zespołu Cartera, poczuliśmy się jak w nowojorskim klubie. Wszyscy czekali na Nigela Kennedy’ego, ale jego zestaw elektrycznych przystawek i wzmacniaczy uruchamiano zbyt długo jak na cierpliwość i siły Cartera. Była już bowiem 3 nad ranem.

Reklama
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Kultura
Po publikacji „Rzeczpospolitej” znalazły się pieniądze na wydanie listów Chopina
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama