Jestem dumna ze swoich portorykańskich korzeni – deklaruje 39-letnia gwiazda. Od jakiegoś czasu zaczęła je odkrywać na nowo: nauczyła się hiszpańskiego, nagrała swoją pierwszą płytę z piosenkami w tym języku, wystąpiła w „Pieśniarzu” – biograficznej opowieści o portorykańskim mistrzu salsy Hectorze Lavoe. Przekonała się, że w życiu trzeba czasem zatoczyć koło i wrócić do początków, by odkryć, kim się naprawdę jest.
Nie zawsze mogła czuć się w swojej skórze tak swobodnie i pewnie jak dziś. Musiała ciężko pracować, żeby ze swoim latynoskim „bagażem” przebić się w amerykańskim show-biznesie. Cena awansu była wysoka: dwa rozwody – z Kubańczykiem Ojani Noa i tancerzem Crisem Juddem, seria burzliwych romansów, w tym najgłośniejsze: z raperem Seanem „P. Diddym” Combsem i aktorem Benem Affleckiem.
Wszystko się zmieniło, gdy zrozumiała, że mężczyzną jej życia jest Marc Anthony, przyjaciel z dzieciństwa, latynoski muzyk, z którym wielokrotnie zdarzało jej się pracować. Przy jego boku Jennifer nareszcie poczuła się bezpiecznie jako kobieta i artystka, znalazła spokój, w ubiegłym roku urodziła bliźniaki. W „Pieśniarzu” małżonkowie Lopez i Anthony zagrali... małżonków Puchi i Hectora Lavoe.
Jest córką portorykańskich emigrantów. Rodzice – David i Guadelupe – przyjechali do USA jako dzieci, tam dorastali, poznali się i założyli rodzinę. Ich trzy córki wychowały się w Bronksie, nowojorskiej dzielnicy, która nie cieszy się dobrą sławą. – Rodzice za punkt honoru postawili sobie, żeby nas dobrze wychować – mówi Lopez. – Katolicka szkoła, dobre stopnie, pójście do college’u – tego po nas oczekiwali. Nie wolno nam było włóczyć się bez celu po ulicach. Imprezy? Tygodniami musiałam prosić ojca, żeby pozwolił mi gdzieś iść. Zgodził się, ale w domu musiałam być przed jedenastą, gdy dla innych zabawa dopiero się rozkręcała.
O karierze aktorskiej w tym środowisku nikt nie myślał. – Marzenia nie mogły być zbyt śmiałe – wspomina Jennifer. – Praca w sklepie, małżeństwo, dzieci – to był ich szczyt. Jeśli jesteś bardzo ambitna, możesz ewentualnie zostać prawniczką. Lekarzem – już nie, bo studia są zbyt drogie.