Lata 60. XX wieku rozsławiły nieco przekornie słynny peerelowski park kultury w piosence Starszych Panów o Portugalczyku, który „zmącił duszę dziewczęcą, potem ciało zawiódł śmiało na Frascati”. W tym sezonie koncerty w parku przeplatają się ze spektaklami teatralnymi, kabaretem i pokazami filmów pod gołym niebem.
Jednym z jaśniejszych punktów na koncertowej mapie tygodnia jest występ czy raczej spektakl muzyczny Max Klezmer Band. Zespół został założony w 1998 roku (dziesięciolecie uczcił w marcu br. koncertem w studiu Trójki) przez Maksa Kowalskiego – krakowskiego kontrabasistę, absolwenta Akademii Muzycznej, autora muzyki do przedstawień teatralnych.
Inspirowany muzyką żydowską jak wiele składów kojarzonych ze współczesną muzyką klezmerską Max Klezmer Band opiera się na tradycyjnych tematach ludowych we własnych opracowaniach. Ostatnia w dorobku płyta „Tsunami” miała premierę w 2007 roku. Grupa wykorzystuje na niej typowe instrumentarium, które składa się ze skrzypiec, akordeonu, klarnetu, ale czerpie inspiracje z tematów klasycznych, klezmerskich, kresowych, bałkańskich czy hinduskich. Sięga również do jazzu – od bebopu do fusion, od Davisa do Weather Report.
Kiedy muzycy wyciągają djembe, to pulsowanie bębna przypomina Jamajkę, a kiedy zagrają hinduskie skrzypce, to robi się orientalnie. Muzyka klezmerska, początkowo związana z obrzędami religijnymi, dawno zyskała rozrywkowy charakter, a Max Klezmer Band, pielęgnując ten obyczaj, bawi się kompozycjami i bawi publiczność niekonwencjonalnym podejściem do sztuki, którą uprawia. Potrafi założyć peruki z dredami i zagrać solo na krześle.
[i]Max Klezmer Band, Warszawa, park im. Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, na tyłach pl. Trzech Krzyży, wstęp wolny, poniedziałek (10.08), godz. 19 [/i]