Reklama

Komputery zamiast gitar

Editors, Stodoła, ul. Batorego 10, bilety: 90 – 100 zł, informacje: tel. 22 825 60 31 (32), poniedziałek (23.11), godz. 20

Publikacja: 19.11.2009 11:55

W wielu kawałkach Editors pozostał mroczny klimat

W wielu kawałkach Editors pozostał mroczny klimat

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Editors znów w Polsce. Tym razem zaprezentują materiał ze swojej najnowszej, dla wielu zaskakującej płyty „In This Light and on This Evening”.

Dla starych fanów ten album mógł być szokiem. Grupa nazywana „nowym Joy Division”, brzmi jak... zespoły new romantic z lat 80. XX wieku albo jak stary Depeche Mode. Elektroniczna perkusja nadaje rytm, instrumenty klawiszowe dominują nad gitarami i basem. Tak jest np. w „Popillon”. Ale efekty mogą być też zaskakująco dobre, tak jest na przykład w fantastycznym, pokręconym „Eat Raw Meat = Blood Drool”.

W wielu kawałkach pozostał ten mroczny, charakterystyczny dla nich klimat. – Chcieliśmy zrobić taką muzykę, jakiej nigdy wcześniej nie graliśmy. Udało się to nam. I zdaję sobie sprawę z tego, że wielu naszych fanów mocno ona zaskoczy – mówił przed premierą Tom Smith, wokalista, gitarzysta i klawiszowiec Editors.

Album spotkał się ze znakomitym przyjęciem, w pierwszych tygodniach od październikowej premiery był jedną z najlepiej sprzedających się płyt na Wyspach, wyprzedzając krążki Madonny czy Shakiry.

Editors z nowym pomysłem na muzykę idą drogą, którą przetarł m.in. Radiohead. Na swoich dwóch pierwszych krążkach „The Back Room” (2005) i „An End Has a Start” (2007) zaproponowali alternatywnego, gitarowego rocka, nawiązującego do zimnej fali i Joy Division.

Reklama
Reklama

Grupa wystąpi w Polsce po raz czwarty. Jej tegoroczny występ w Jarocinie został przerwany, bo wokalista stracił głos. Tym razem zapowiada, że da z siebie wszystko.

Editors znów w Polsce. Tym razem zaprezentują materiał ze swojej najnowszej, dla wielu zaskakującej płyty „In This Light and on This Evening”.

Dla starych fanów ten album mógł być szokiem. Grupa nazywana „nowym Joy Division”, brzmi jak... zespoły new romantic z lat 80. XX wieku albo jak stary Depeche Mode. Elektroniczna perkusja nadaje rytm, instrumenty klawiszowe dominują nad gitarami i basem. Tak jest np. w „Popillon”. Ale efekty mogą być też zaskakująco dobre, tak jest na przykład w fantastycznym, pokręconym „Eat Raw Meat = Blood Drool”.

Reklama
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Reklama
Reklama