Kluby pojawiają się i znikają. To normalne. Nikt nie ma patentu na zmienne prawa rynku, burzliwie przemijające mody, kaprysy klienteli czy... urzędników. Nie ma już Fugazi ani Punktu. Kotły przy ul. Bema nie bębnią, a w PKiN nie słychać już Jazzgotu. Jednak w miejscu tego ostatniego z powodzeniem działa Cafe Kulturalna, a klimat Kotłów mniej lub bardziej wskrzesić stara się No Mercy. Nawet Punkt odrodził się w wyniku egzotycznego mariażu z wolskim Radiem Luxembourg. Tymczasem okolice BUW-u dla kultury będą stracone bezpowrotnie. Warte grube miliony podwórko opustoszeje i czekać będzie na nowego właściciela. Artystom pozostaje westchnąć.
[srodtytul]Awangarda i podziemie [/srodtytul]
– “Zagłębie Dobra” to było idealne miejsce na wszelkie artystyczne aktywności niemieszczące się w tzw. głównym nurcie: od imprez z nieoczywistą muzyką taneczną, przez koncerty alternatywnego rocka, muzyki improwizowanej, aż po niezależne teatry i “odjazdy” performerów czy artystów sztuki wizualnej – wspomina Pablopavo, wokalista i członek m.in. reggae’owego zespołu Vavamuffin. Ze Zjednoczeniem Sound System grał we wszystkich czterech tutejszych klubach. – Tam debiutowało całe mnóstwo zespołów czy nawet całych nurtów – przyznaje.
– Piękna rzecz... Mogłeś przyjść do klubu, przywitać się z menedżerem, przedstawić swój pomysł i z dużym prawdopodobieństwem miesiąc później zorganizować tu imprezę, zagrać koncert albo zrobić performance. Tak zaczynała połowa warszawskiego światka didżejskiego i trzy czwarte tutejszych indiekapelek. Nie oceniam, jak skończyli, ale przynajmniej mogli spróbować – rozwija Kuba Ambrożewski, dziennikarz i didżej w projektach Stanley Menzo i AM Radio. Pamięta, jak w styczniu 2008 roku na gali miesięcznika PULP grały Muchy. Dziś są gwiazdami polskiego rocka, wtedy “wypuszczaliśmy” ich w wielki świat – mówi.
Tymczasem początek końca undergroundu przy Dobrej sięga jeszcze 2007 roku. Wówczas zamknięto Czarnego Lwa. Rok po nim przerobiona na żyletki została Aurora (klub mieścił się w metalowym baraku). Dwa tygodnie temu spłonęła, choć nie w całości, Jadłodajnia Filozoficzna, perła w koronie “dobrych” klubów. Dość powiedzieć, że w ostatnich miesiącach miały miejsce takie wydarzenia jak koncerty elektronicznego Kamp!, rockowego Iowa Super Soccer czy okołohiphopowego Afro Kolektywu. Nieobliczalny Tymon Tymański promował tam swoją płytę, avantpopowe Kobiety obchodziły dziesiąte urodziny, można było zobaczyć znakomicie ocenianych debiutantów Nathalie And The Loners czy być świadkiem powrotu (po rocznej przerwie) przyciągających tłumy didżejów z Hungry Hungry Models.