Upiór żyje w Ameryce

Po ćwierć wieku Andrew Lloyd Webber odnalazł w Ameryce mężczyznę, który uciekł z lochów paryskiej opery

Aktualizacja: 29.03.2010 11:54 Publikacja: 26.03.2010 18:11

"Love Never Dies" (Miłość nigdy nie umiera)

"Love Never Dies" (Miłość nigdy nie umiera)

Foto: PAP/EPA

Premiera nowego musicalu zatytułowanego "Love Never Dies" (Miłość nigdy nie umiera) odbyła się dwa tygodnie temu w londyńskim Adelphi Theatre, u nas zaś można już kupić dwupłytowy album z muzyką Andrew Lloyda Webbera. Jego nowe dzieło zbiera bardzo dobre recenzje. Krytycy się zastanawiają, czy sławą dorówna ono "Upiorowi w operze".

Sam Webber twierdzi, że o stworzeniu opowieści pokazującej dalsze losy swego bohatera zaczął myśleć od razu po premierze "Upiora w operze", która odbyła w 1986 r. Zapalił do projektu Frederica Forsythe'a (tego od "Dnia szakala"), który dzięki temu napisał powieść "Upiór Manhattanu".

Webber nie był jednak z niej zadowolony, uznał, że jest słabym tworzywem na musicalowe libretto. Dopiero kilka lat temu jego teatralny współpracownik Ben Elton podsunął kompozytorowi właściwy pomysł. Jego zdaniem należało ożywić nie tylko dawnego, tytułowego bohatera, ale i inne postaci z "Upiora w operze". Webber to zaakceptował i razem z Eltonem przystąpili do pracy.

[srodtytul] Ucieczka za Atlantyk [/srodtytul]

Akcja w "Love Never Dies" została przeniesiona do Ameryki, gdzie w wesołym miasteczku na Coney Island na Brooklynie żyje paryski Upiór. Prowadzi wielki show, razem z nim są Madame Giry i jej córka, tancerka Meg, obie pomogły mu w ucieczce z Paryża. Upiór nie może zapomnieć Christine, którą kiedyś uczył śpiewu. Po latach stała się słynną śpiewaczką. Za występ w swoim show oferuje jej gigantyczne honorarium, Christine zgadza się i przybywa do Nowego Jorku z Raoulem, który został jej mężem, i synem Gustavem.

Ciąg dalszy łatwo można przewidzieć. Upiór chce odzyskać miłość Christine, zwłaszcza że jej mąż okazał się nieudacznikiem, trwoniącym majątek żony w kasynach. Niestety, na przeszkodzie staje Meg, która kocha Upiora. Do rozstrzygnięcia pozostaje również problem, kto jest ojcem Gustava: Raoul czy może Upiór? Chłopiec zdradza bowiem nieprzeciętne zdolności muzyczne.

[srodtytul]Sekretów już nie ma [/srodtytul]

– W przeciwieństwie do "Upiora w operze", gdzie większość postaci została nakreślonych schematycznie, bohaterowie nowego musicalu zostali poprowadzeni znacznie ciekawiej – ocenia Wojciech Kępczyński, dyrektor Teatru Muzycznego Roma, który widział londyńskie przedstawienie. – Niemal wszyscy mają jakieś słabości, nawet idealizowana dotąd Christine walczy z depresją. Ten musical jest bliżej prawdziwego życia, choć ulotniła się aura tajemnicy otaczająca samego Upiora. Zagadka ojcostwa Gustava zostaje rozwikłana w finale, ale happy endu nie ma.

Pada bowiem tragiczny w skutkach strzał. Szczegółów nie należy zdradzać przedwcześnie, bo może "Love Never Dies" trafi również do Polski. Ma na to ochotę Wojciech Kępczyński, reżyser polskiej inscenizacji "Upiora w operze". W Warszawie ten musical obejrzało dotąd ponad pół miliona widzów.

– Bardzo chętnie zająłbym się nowym utworem Webbera, jest w nim tworzywo na wielkie widowisko – wyjaśnia "Rz". – Londyńscy realizatorzy znakomicie to wykorzystali. "Upiór w operze" oddaje klimat Francji z czasów Napoleona III. "Love Never Dies" przenosi widzów w epokę secesji, mnie scenografia kojarzy się z pracami Mehoffera czy Wyspiańskiego. Ogromne wrażenie robi też jej połączenie z projekcjami filmowymi. To zre-sztą obecnie dominujący trend w teatrze muzycznym.

Na wystawienie "Love Never Dies" w Polsce będziemy musieli jednak poczekać. Najpierw Andrew Lloyd Webber zaplanował jesienną premierę musicalu na Broadwayu, a w roku przyszłym – w Australii, Kanadzie oraz w jednym z krajów azjatyckich. Dopiero potem można będzie rozpocząć rozmowy na temat zakupu praw licencyjnych.

Na razie zatem pozostaje możliwość posłuchania samej muzyki. Webber skomponował ponad 30 oryginalnych numerów, nie korzystając z motywów znanych z "Upiora w operze". Sięgnął do różnych konwencji: od wodewilu po rock, a całość mocno jest związana z akcją, nie ma natomiast w całym musicalu chwytliwego przeboju.

[srodtytul]Widmo sukcesu [/srodtytul]

Czy zatem "Love Never Dies" powtórzy los "Upiora w operze", który stał się jednym z najpopularniejszych musicali wszech czasów, a ilością zagranych przedstawień ustępuje jedynie "Les Misérables"? Takiego sukcesu potrzebuje zarówno Andrew Lloyd Webber, jak i sam gatunek.

Żaden utwór sceniczny, jaki kompozytor stworzył po "Upiorze w operze", nie zdobył zbytniego powodzenia. A musical jako taki od kilkunastu lat przeżywa kryzys. Próbuje przyciągać widzów nowymi inscenizacjami dawnych tytułów, prapremiery zaś bazują głównie na kinowych hitach. Na londyńskim West Endzie królują więc obecnie musicalowe wersje "Priscilli, królowej pustyni", "Billy'ego Elliota" czy "Legalnej blondynki". Na takim tle "Love Never Dies" prezentuje się jako utwór niesłychanie oryginalny.

[link=http://www.loveneverdies.com]www.loveneverdies.com[/link]

[ramka]

[srodtytul]Tajemnicza melodia Gustava [/srodtytul]

W swym najnowszym dziele Andrew Lloyd Webber prezentuje się jako mistrz, a zarazem czcigodny klasyk musicalu. To, co skomponował dla "Love Never Dies", jest przede wszystkim motorem napędowym akcji. Świadczy o tym już wstęp: krótki instrumentalny temat płynnie przechodzi w pierwszą scenę z udziałem Madame Giry. Właściwą uwerturą jest zatem następujący dopiero po niej, napisany z rozmachem walc o Coney Island.

Webber stworzył bardzo zróżnicowaną muzykę. Są niemal operowe duety Upiora i Christine ("Beneath a Moonless Sky"), wodewilowe sceny zespołowe ("Heaven by the Sea") czy rockowy song Upiora i Gustava ("The Beauty Underneath"). Majstersztykiem wokalno#-aktorskim jest muzyczny pojedynek dwóch rywali – Raoula i Upiora ("Devil Take the Hindost").

W dobrym musicalu nie może zabraknąć przeboju. Taką rolę ma pełnić piosenka tytułowa "Love Never Dies" śpiewana przez Christine. Webber wymyślił dla niej niesłychanie słodki motyw, jakby zaczerpnięty z oper Pucciniego. Ta melodia zapewne nie podbije list przebojów, ale będzie powracać w kolejnych estradowych wersjach prezentowanych zarówno przez gwiazdy popu, jak i opery.

Najbardziej oryginalna jest jednak prosta, o tajemniczym klimacie melodia małego Gustava ("Beautiful"). Tego krótkiego, osadzonego w akcji numeru nie da się jednak przerobić na samodzielny przebój.[/ramka]

[ramka] ZAMÓW TERAZ!

cena: 42,49 zł; wyślij SMS o treści love1k1 na numer 70500 (KOSZT SMS 0,61 ZŁ Z VAT); Płatność przy odbiorze. Szczegóły usługi na [link=http://www.one-step.pl/]www.one-step.pl[/link] [/ramka]

Premiera nowego musicalu zatytułowanego "Love Never Dies" (Miłość nigdy nie umiera) odbyła się dwa tygodnie temu w londyńskim Adelphi Theatre, u nas zaś można już kupić dwupłytowy album z muzyką Andrew Lloyda Webbera. Jego nowe dzieło zbiera bardzo dobre recenzje. Krytycy się zastanawiają, czy sławą dorówna ono "Upiorowi w operze".

Sam Webber twierdzi, że o stworzeniu opowieści pokazującej dalsze losy swego bohatera zaczął myśleć od razu po premierze "Upiora w operze", która odbyła w 1986 r. Zapalił do projektu Frederica Forsythe'a (tego od "Dnia szakala"), który dzięki temu napisał powieść "Upiór Manhattanu".

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"