Rafał Księżyk starannie przygotował się do rozmów z nim. Zna składy muzyków w kolejnych formacjach, prześledził trasy koncertowe. Zważywszy że artystyczne życie Tomasza Stańki trwa pół wieku, wykonał ogromną pracę. Tymczasem jego bohater wyraźnie nie lubi rozpamiętywać swojej kariery. Pytany o powody doboru jakiegoś instrumentalisty czy kompozycji odpowiada często lakonicznie: – Nie wiem, nie pamiętam.
Najzagorzalsi fani oraz kronikarze jazzu będą jednak usatysfakcjonowani. Na 500 stronach "Desperado" znajdą opis występów Stańki oraz jego płyt, od "Music for K" z 1970 r. aż do ostatniego albumu "Dark Eyes". Kogo nuży żmudna dokumentacja, długie partie książki może bez straty przekartkować.
Ta książka to również bardzo intymne zwierzenia. W zwięzłych zdaniach Stańko zawarł zaś więcej prawdy o życiu niż kto inny w długich wynurzeniach. Ale też on opowiada szczerze. "Picie było podstawą. Piłem całe życie" – mówi, w innym miejscu stwierdzając: "Haszysz był najmilszy". W jego relacjach powtarza się jak motyw jedno wspomnienie: pierwszą czynnością po przyjeździe na koncert było zazwyczaj szukanie miejsca, gdzie można by "zapalić faję".
To nie jest historia o staczaniu się na dno. Przez wszystkie lata Stańko był twórczo niesłychanie aktywny, a przy tym nie ukrywał, że pije i bierze. Miał jednak silnie rozwinięty zmysł samokontroli. Dlatego dostał się na artystyczny szczyt, ani razu nie zboczywszy z drogi, i to też pomogło mu w latach 90. oczyścić się z nałogów. "Doszedłem do wniosku, że czas najwyższy się ustatkować – wyznaje – bo idą ciężkie czasy, już nie będzie można, tak jak w komunizmie, wracać z trasy i przez dwa miesiące być w d… pijanym: kompletna niekojarzka".
Niektóre rozdziały są niemal poradnikiem, "jak wyjść z nałogu". Trzeba jednak mieć w sobie tę siłę i konsekwencję co Stańko oraz poczucie niezależności: "Raz handlarz mi mówi: – No co? Nie weźmiesz, jak podwyższę cenę? Przecież musisz wziąć. Jak mi tak bydlak powiedział, myślę: – Ch... ci w d... Nic nie kupię! Makabrycznie drażnił mnie ten brak wolności. Zawsze czułem się wolnym człowiekiem".