Wieczór "Chopin pod piramidami" rozpoczął się od interpretacji klasycznych, a skończył mocnym rockiem. Janusz Olejniczak otworzył koncert polonezem, a kiedy ten sam utwór zabrzmiał w finale, na scenie trwało gitarowe i taneczne widowisko. Pierwsza spektakularna prezentacja dorobku Chopina w tej części świata przyciągnęła tłumy. Przed koncertem ulice prowadzące do piramid wypełniły się samochodami wiozącymi gości.
[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,543086-Chopin-pod-piramidami.html]Chopin pod piramidami - oglądaj tv.rp.pl[/link][/wyimek]
Kiedy Janusz Olejniczak wyszedł na scenę, znalazł się sam na sam ze Sfinksem. Grał w scenografii piramid w Gizie, w środowy wieczór podświetlonej polskimi barwami. Dzięki efektownemu montażowi obrazów na telebimie postać polskiego pianisty nakładała się na niesamowity pejzaż, wywołując złudzenie – dłonie, zamiast przesuwać się po klawiaturze fortepianu, dotykały kamiennych bloków, z których starożytni budowali grobowce.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,3,543170.html]Zobacz galerię zdjęć z koncertu[/link][/wyimek]
Do Olejniczaka dołączyli muzycy z Royal Quartet, razem fantazjowali wokół chopinowskich tematów. Solistka Opery Kairskiej Dina Iskander towarzyszyła im, śpiewając po polsku "Życzenie", a z Leszkiem Świdzińskim wykonała "Lecą liście z drzew". Pustynny krajobraz wypełniły egzotyczne opowieści o zielonych lasach, szemrzących strumykach i skowronkach.