Chopin pod piramidami

Na plenerowym koncercie "Chopin pod piramidami" najbardziej zachwycił Leszek Możdżer - pisze Paulina Wilk z Kairu

Publikacja: 30.09.2010 20:02

Wielki ekran umożliwił oglądanie koncertu tłumom widzów; fot. Piotr Rewucki

Wielki ekran umożliwił oglądanie koncertu tłumom widzów; fot. Piotr Rewucki

Foto: Materiały Promocyjne

Wieczór "Chopin pod piramidami" rozpoczął się od interpretacji klasycznych, a skończył mocnym rockiem. Janusz Olejniczak otworzył koncert polonezem, a kiedy ten sam utwór zabrzmiał w finale, na scenie trwało gitarowe i taneczne widowisko. Pierwsza spektakularna prezentacja dorobku Chopina w tej części świata przyciągnęła tłumy. Przed koncertem ulice prowadzące do piramid wypełniły się samochodami wiozącymi gości.

[wyimek] [link=http://www.rp.pl/artykul/9131,543086-Chopin-pod-piramidami.html]Chopin pod piramidami - oglądaj tv.rp.pl[/link][/wyimek]

Kiedy Janusz Olejniczak wyszedł na scenę, znalazł się sam na sam ze Sfinksem. Grał w scenografii piramid w Gizie, w środowy wieczór podświetlonej polskimi barwami. Dzięki efektownemu montażowi obrazów na telebimie postać polskiego pianisty nakładała się na niesamowity pejzaż, wywołując złudzenie – dłonie, zamiast przesuwać się po klawiaturze fortepianu, dotykały kamiennych bloków, z których starożytni budowali grobowce.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,3,543170.html]Zobacz galerię zdjęć z koncertu[/link][/wyimek]

Do Olejniczaka dołączyli muzycy z Royal Quartet, razem fantazjowali wokół chopinowskich tematów. Solistka Opery Kairskiej Dina Iskander towarzyszyła im, śpiewając po polsku "Życzenie", a z Leszkiem Świdzińskim wykonała "Lecą liście z drzew". Pustynny krajobraz wypełniły egzotyczne opowieści o zielonych lasach, szemrzących strumykach i skowronkach.

Leszek Możdżer szybko przeniósł chopinowski dorobek do współczesności. Najpierw zabawił się z Chopinem – potraktował jego utwory jak wciągającą łamigłówkę, szukał rozwiązania z dowcipem i błyskotliwością. Sięgał pod klapę, potrącał struny ręką, jakby droczył się z dostojnym instrumentem. Później wpychał tam ręcznik, nie tłumiąc brzmienia poszczególnych klawiszy, ale zupełnie je zmieniając. Wydawało się, że jedna jego dłoń gra na fortepianie, a spod drugiej wydostają się dźwięki gitary, syntezatora i skrzypiec.

Możdżer nie przesadza jednak z efektami, pomysłowość łączy z finezją gry. Od żartów przeszedł do subtelnych impresji, utwory Chopina nabrały zwiewności, a potem przerodziły się w thriller. Ostatnią partię Możdżer zmienił w dreszczowiec – jedną dłonią wyznaczał niepokojący puls, drugą snuł kryminalną intrygę: napięcie rosło, a razem z nim ciekawość, bo muzyk zaskakiwał i do ostatniej chwili nie było wiadomo, co jeszcze się zdarzy. Żegnany owacjami ukłonił się i jak dyrygent oddający honory orkiestrze wskazał na fortepian – swego partnera w zdumiewającym duecie.

Gdy zszedł ze sceny, czar prysł. W ostatnim akcie koncertu zabrakło wyobraźni i wirtuozerii. Atak ostrych gitarowych riffów był – po delikatnym szybowaniu z Możdżerem – jak łupnięcie o ziemię. Gitarzyści: Ryszard Sygitowicz, Jacek Królik i Marek Raduli, mieli pokazać rockowy potencjał chopinowskich kompozycji, a zagrali siermiężnie i anachronicznie. Egipska publiczność reagowała entuzjastycznie, gdy prezentowali żywiołową wersję poloneza. Sfinks taktownie milczał.

 

 

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"