Wprowadzone w tym roku nowe zasady losowania sprawiły, że numer jeden wyciągnął Chińczyk Peng Cheng He. I jako pierwszy w niedzielny poranek wyszedł na estradę Filharmonii Narodowej, rozpoczynając przesłuchania XVI Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego.
Pięć lat temu miał niespełna 17 lat i był jego najmłodszym uczestnikiem. Od tego czasu sporo się nauczył, może nawet był zbyt pilnym studentem w USA. Barkarola Chopina miała co trzeba: tempa i frazowanie, ale zabrakło odrobiny wykonawczej indywidualności.
Urodzona w Kiszyniowie, a występująca w barwach Hiszpanii Marjanna Prjevalskaya przeszła już do historii Konkursu Chopinowskiego. Chyba jako jedyna startuje w nim po raz trzeci, dotąd kończyła na drugim etapie. Tym razem nie będzie raczej lepiej. Ma 28 lat i dobry warsztat, jest dojrzałą pianistką, ale w romantycznych interpretacjach zbyt egzaltowaną.
Z tych, którzy wracają na konkurs, najlepsze wrażenie wywarła wczoraj subtelna Esther Park. Jako Amerykanka o azjatyckich korzeniach i studiująca w Hanowerze jest wszakże typową przedstawicielką nowej generacji muzyków. Przemieszczają się po świecie, są otwarci na różne kultury i tradycje, ale żadnej nie zgłębiają dokładnie, tej chopinowskiej również.
Po pierwszym dniu faworytów należy upatrywać nie w tych, co szczęścia próbują ponownie. Od nich o klasę lepszy okazał się 20-letni Hung-Min Su z Korei. Studiuje w Nowym Jorku u Emanuela Axa, już ma świetną technikę i wie, jak przykuć uwagę słuchaczy. Scherzo h-moll wręcz elektryzowało swą dramaturgią.