Album „Jak tam jest" Seweryna Krajewskiego, największy hit wiosny, a może i roku, przez pierwszy tydzień sprzedaży Polacy mogli kupić tylko w salonach Empiku. Podobnie jak wcześniejsze bestsellery: „MTV Unplugged" Kultu, Kings of Leon albo Hurts.
– Mamy do czynienia ze zmową łamiącą zasady wolnej konkurencji oraz praktykami monopolistycznymi – oburza się Piotr Praschil, szef krakowskiego sklepu płytowego Music Corner, który skierował sprawę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Empik, który nie ma zbyt bogatej oferty, przyciąga klientów premierowymi albumami sprzedawanymi na wyłączność. Wybiera tylko najciekawsze, a ponieważ kontroluje połowę polskiego rynku płytowego i żaden album nie może odnieść sukcesu bez jego pomocy – nawet najwięksi wydawcy godzą się na dyktat sieci.
Jak podkreślają znawcy rynku muzycznego, nowości cieszą się u klientów powodzeniem niedługi czas. – Jeśli nie możemy im zaoferować największych hitów, z czasem przestaną nas odwiedzać – mówi Praschil. – Finał będzie taki, że zamkniemy interes, a nagrania będą dostępne wyłącznie w salonach monopolisty.
Kreowanie sukcesów
– Prowadzenie sprzedaży na wyłączność odbywa się ze szkodą dla wszystkich: konkurencji, klientów, wydawców i artystów – mówi zastrzegający anonimowość pracownik konkurencyjnej dla Empiku sieci Media Markt/Saturn. – Każdy album dostępny w nieograniczonej liczbie sklepów uzyskuje lepszą sprzedaż niż skierowany do zawężonej dystrybucji.
Jego zdaniem mamy do czynienia z tworzeniem wirtualnego rynku i wirtualnych sukcesów: – Album, który zyska wsparcie marketingowe sieci Empik, ma zapewnione pierwsze miejsca na polskiej liście przebojów Olis. To zaś pozwala uzyskać status złotej, platynowej czy diamentowej płyty. Na rynku, gdzie sprzedaż albumów jest niewielka, a wpływy z niej stosunkowo nieduże, takie wyróżnienia to ważny argument w walce o obecność w mediach, co przekłada się na oferty koncertowe – a to one decydują o zarobkach wykonawców.